Tak się złożyło, że tydzień zdominowały dramy z udziałem kobiet, które pod koniec tygodnia obchodziły swoje święto. Powodów do świętowania nie ma zapewne Doda, która została skazana, ani Hanna Lis, którą wkurzył mężczyzna, Szymon Hołownia. Caroline Derpienski powinna za to cieszyć myśl o "dolarsach", spływających na jej konto od wszystkich pozwanych przez nią facetów.

Reklama

Marianna Schreiber idzie w kamasze. "Panie, miej ten kraj w opiece"

Gwiazdą numer 1 mijającego tygodnia była bez wątpienia kobieta wielu talentów Marianna Schreiber. Próbowała swych sił jako modelka, aktywistka, zawodniczka walk w klatkach, żona posła PiS-u i celebrytka. Te ostatnie zajęcie wyszły jej połowicznie, bo mąż się z nią rozstał, za to ona nie schodzi z pierwszych stron tabloidów.

Reklama

Od czasu rozstania z Łukaszem Schreiberem, Marianną targają mieszane uczucia, a ona miota się w sieci. Najpierw wyraziła swe oburzenie, że o wszystkim dowiedziała się z mediów, potem zamknęła się w sobie, bo czuła się "wypalona", potem napisała, żeby o niej nie pisać, bo "żadna kobieta nie zasługuje na takie cierpienie".

Reklama

"Proszę z całego serca mojego męża oraz media o to, by nie eskalowali i sztucznie nie nakręcali naszych, rodzinnych spraw. Proszę o to, jako matka naszego małego dziecka"— zaapelowała Marianna Schreiber na platformie X (dawniej Twitter).

"Hit. Proszę, aby media nie pisały, proszę, by ludzie nie pisali, a jednocześnie robię od kilkudziesięciu godzin nieustający cyrk w mediach" – skomentowała dosadnie Karolina Korwin-Piotrowska na Instagramie i poradziła porzuconej specjalistce, by przepracowała emocje "u specjalisty, albo u przyjaciółki".

Marianna przyznała jednak, że już czuje się lepiej, po czym od nowa zaczęła podgrzewać atmosferę, zapowiadając, że podzieli się z internautami swoją niezwykle ważną decyzją. "Rozumiem że udało ci się załatwić wizytę u jakiegoś renomowanego lekarza" – komentowali internauci. Marianna nie poszła jednak do lekarza (choć może poszła, ale o tym wyjątkowo nie poinformowała w sieci), lecz do Wojskowego Centrum Rekrutacji. Marianna Schreiber wróciła do wojska.

"Wojsko Polskie to moje miejsce. Polska to mój dom. Służyć Polsce to zaszczyt. Wielka duma" – napisała dumna żołnierka Marianna Schreiber.

Internauci odetchnęli z ulgą na wieść, że naszych polskich granic i wewnętrznego bezpieczeństwa będzie teraz bronić pani mająca na koncie jedną freak'ową (czyli odmieńcy tacy) walkę w klatce.

"Uczestnik patologicznych walk wstępujący do wojska... Ten mundur przestaje cokolwiek znaczyć; Jeszcze tam wstydu narób; Aż się lepiej poczułem na samą myśl, że taka kadra będzie broniła mojego bezpieczeństwa; Teraz będziesz ośmieszać polski mundur, mąż nie wystarczył?; Panie miej ten kraj w opiece" – komentowali internauci, radząc też, by Marianna "zajęła się dzieckiem, a nie pi******mi".

Nie jedna Marianna ma problemy przez byłych, z byłymi, przyszłymi byłymi… z facetami w ogóle! Doda i jej były mąż Emil S. zostali skazani w sprawie, którą przed laty wytoczył im Emil Haidar, były partner wokalistki. Doda i Emil najpierw się kochali strasznie, potem równie strasznie obrzucali błotem i kolejnymi pozwami. Były Dody wnosił, że jego była i jej ówczesny, a dziś już były mąż mieli nasłać na niego gangsterów. Finał tego całego zamieszania rodem z brazylijskiej telenoweli jest taki, że Doda została skazana przez Sąd Rejonowy Warszawa-Mokotów na rok więzienia w zawieszeniu na dwa lata i 10 tys. zł grzywny, a jej były mąż Emil S. na 9 miesięcy bezwzględnego więzienia, półtora roku prac społecznych i 100 tys. zł grzywny na skarb państwa. Wyrok nie jest prawomocny, zatem spragniona krwi publika może liczyć na ciąg dalszy.

Z kolei Magda Mołek ogłosiła rozwód i od razu zapobiegawczo zapowiedziała, że spotka się w sądzie z każdym, kto naruszy jej prywatność.

"[…] musiałam podjąć decyzję o rozwodzie z moim mężem. Proszę o uszanowanie tego trudnego momentu. Każde naruszenie moich dóbr osobistych, mojej prywatności, będzie niezwłocznie kierowane na drogę sądową" – przekazała na swoim profilu na Instagramie była gwiazda telewizji.

Joanna Kurska, TVP, uzurpatorzy i łapówki. "Pozywam do sądu"

Wokół telewizji też się źle dzieje i to też nie jest niespodzianka. Na dodatek tu też straszą się pozwami. Wszystko zaczęło się od artykułu w "Newsweeku", w który poducent telewizyjny, niejaki Ryszard Krajewski zasugerował, że Joanna Kurska, żona byłego prezesa TVP, wzięła solidną łapówkę.

"[…] Chwilę wcześniej wypłaciłem pół miliona złotych. Nie było tego dużo - 10 plików po 100 banknotów pięćsetzłotowych. Dałem jej, mówiąc tylko, by nikomu nie przekazywała pieniędzy, dopóki nie podpiszę umowy z TVP na »Va banque«" – opowiadał Krajewski, wymieniając kolejne nazwiska: "Na pewno pieniądze dostał Tomasz Klimek. Podejrzewam, że drugą osobą była Joanna Klimek (dziś Kurska – przyp. red.)".

Joanna Kurska uniosła się świętym oburzeniem i stanowczo zaprzeczyła, od razu też zapowiadając że "pozywa do sądu za zniesławienie" producenta Ryszarda Krajewskiego, autora artykułu Piotra Krysiaka oraz redaktora naczelnego "Newsweeka" Tomasza Sekielskiego.

"[…] Oświadczam, że nigdy nie wzięłam od nikogo żadnej łapówki. Nie znam Krajewskiego, nie wiem, jak wygląda (przekonam się dopiero w sądzie)" – oświadczyła na InstaStory Joanna Kurska.

Jak przystało na dobrą telenowelę, jest i ciąg dalszy. Joanna Kurska podpadła też nowym władzom TVP. Kurska pozwoliła sobie napisać na publicznie dostępnym profilu w mediach społecznościowych, m.in.: "uzurpatorzy z TVP (z odmową wpisu do KRS)" […] za wszelką cenę próbują zdyskredytować poprzednie kierownictwo TVP".

Likwidator TVP, Daniel Gorgosz, zażądał od Kurskiej usunięcia wpisu na insta, opublikowania oświadczenia, w którym Kurska napisze, że podała nieprawdziwe informacje, a także przeprosin i wpłaty na rzecz WOŚP w kwocie 100 tys. zł. Rzecz jasna likwidator oczekuje też "zaprzestania działań naruszających dobre imię spółki i członków jej organów".

Żona Jacka Kurskiego zamiast przeprosin opublikowała postanowienie sądowe dotyczące sprawy, a we wpisie powołuje się na Michała Adamczyka, którego uważa za pełnoprawnego prezesa Telewizji Publicznej, bo likwidatora Gorgosza uważa za "bezprawnego".

"Likwidator Gorgosz bezprawnie podający się w przestrzeni publicznej za władze TVP, pomimo odrzucenia go przez KRS, żąda trwałego usunięcia wpisu z mojego Instagrama" - napisała Joanna Kurska. "Likwidator Gorgosz nie zauważył, że wpis był InstaStory więc po 24 h sam zniknął, czyli nie ma go, choć Gorgosz myśli, że jest. W sumie nie powinno to dziwić w przypadku człowieka, który myśli, że jest (władzą TVP), choć go nie ma" – dołożyła Kurska.

Nie podskakuj Caroline Derpienski. "ZA TO CIĘ POZYWAM"

Prawdziwą mistrzynią w składaniu pozwów jest Caroline Derpienski. Miłośniczka "dajmondsów" znalazła sobie nowe zajęcie i nowy sposób na to, by wszyscy ci, którzy nawet nie wiedzieli o jej istnieniu, przynajmniej przez chwilę o niej nie zapomnieli – pozywa do sądu, jak coś jej się nie spodoba.

Caroline przypomniała sobie, że kilka miesięcy temu poczuła się urażona filmikiem Kasi Nosowskiej, w której piosenkarka parodiowała Derpienski i że zapowiedziała wówczas pozew. Caroline jednak nie zapomina i teraz pochwaliła się, że pozywa firmę, która w parodii została zareklamowana, na 50 mln zł.

"Tego jeszcze w Polsce nie było. Precedensowa sprawa o ochronę dóbr osobistych już w sądzie. Dolarsowe pozdrowienia dla tych, którzy nie wierzyli, że to zrobię" – pochwaliła się Caroline. "Caroline nigdy nie rzuca słów na wiatr" – dodała w komentarzu.

Dodatkowo podgrzała odgrzaną aferę, zdradzając w jednym z komentarzy pod własnym postem, że w sprawie jest drugi pozwany. Co tam dwóch na celebrytkę tej wagi, co Derpienski. Caroline się rozkręciła i postraszyła pozwem stylistę, który nie wpadł w zachwyt na widok kolekcji "dolarsowej królowej".

"Kim ty wiesnia*** jesteś, aby oceniać moją osobę. Co ty osiągnąłeś w życiu. Zazdrosny WIESN**** Tfu. ZA TO CIĘ POZYWAM" - zwróciła się do Michała Zaczyńskiego, który słowa Caroline udostępnił światu (pisownia cytatów oryginalna – przyp. red.).

Plotkarskie serwisy donoszą teraz, że Caroline Derpienski będzie pozywać, jak się komuś jej drogocenna i luksusowa torebka nie spodoba, ale ja w to nie wierzę. Ktokolwiek na świecie były na tyle…?

Napisałbym też, że za grosz w "dolarsowej królowej" patriotyzmu, żeby męczyć już i tak wymęczone sądy pi******mi, ale niewykluczone, że Caroline jednak czyta, a wtedy będzie miała być może powód do kolejnego pozwu i satysfakcji. "Never!".

"Uzdrowicielka" Siwiec i nowy uśmiech Rodowicz

W mijającym tygodniu objawiła nam się także nowa gwiazda od głoszenia prawd objawionych. Miejsce nawijającej o reptilianach w show-biznesie Edzi Górniak zajęła na podium Natalia Siwiec. Celebrytka znana z tego, że była "Miss Euro 2012", poszła na kursu do guru, po czym "wyszła z ciała" i zaczęła głosić, że jak trochę nad tym popracujesz, to sam się uzdrowisz.

Wystarczy chcieć, medytować, afirmować i pewnie zjednać się duchowo z reptilianami, choć tego akurat Siwiec nie powiedziała. Powiedziała za to, że wierzy, że samemu można się uleczyć nawet z raka, a to już nie jest śmieszne, szczególnie dla osób, które walczą z rakiem, a jeszcze mniej zabawne dla bliskich tych, którzy już tę walkę przegrali.

"Niech ta lala stanie i powie te chore brednie, tym, którzy walczą o każdy dzień, żenada i patologia, wstyd" – nie przebierając w słowach, skomentowała objawienia Siwiec dziennikarka Karolina Korwin Piotrowska.

"[…] patologia reklamowa celebrytów od czajnika, co znika" – dołożyła projektantka Ewa Minge.

Cudu dokonała także Maryla Rodowicz, która regularnie narzeka na brak kasy. Media obiegła właśnie sensacyjna wieść, że "królowa estrady" zafundowała sobie m.in. pełnoceramiczne licówki. Takie upiększanie uzębienia warte od kilku do kilkunastu tysięcy złotych. Nie można się dziwić, że Maryla wciąż stoi na scenie, skoro podobno przed waloryzacją jej emerytura wynosiła 1600 zł. Licówek się za to nie kupi, ale za porządny koncert już tak. Szkoda, że do końca roku tak daleko, bo na ostatnim "Sylwestrze z Dwójką" wedle "Pudelka" Maryla Rodowicz zarobiła 100 tys. zł.

Miś z Krupówek rodzynkiem w celebryckim cieście

Honoru mężczyzn bronił w tym tygodniu "miś z Krupówek". Pomijając dramy z udziałem pomniejszych celebrytów, jak Prokop, Chajzer czy Hołownia. Facet przebrany za białego misia miał wyjątkowego pecha – a może wyjątkowe szczęście – i wlazł w kadr Hannie Turnau, która chciała swoim fanom nakręcić pamiątkowy filmik z Zakopanego. Na dodatek "miś" otworzył paszczę i zażądał zapłaty za to, że wlazł w kadr i będzie na filmie.

"Halo, nie ma tak! Chcecie, to sobie zapłaćcie" – wołał rekin biznesu i stał się gwiazdą internetów. Filmik, na którym pazerny miś chce kasy za przypadkowe pozowanie, obejrzały już miliony widzów, a sam "miś z Krupówek" stał się bohaterem niezliczonych memów.

Błyskawicznie i boleśnie odczuł na własnym futrze ciernie celebryckiej sławy. Dzień później "misiowi" wlepili mandat, bo pozował na Krupówkach bez wymaganego zezwolenia. Teraz użytkownik TikToka Gerard Wolski TV przeprowadził z "misiem" wywiad, w którym mężczyzna żali się, że padł ofiarą hejtu.

"[…] Ona się odwróciła, było widać, że jest sympatyczną dziewczyną, ale nie myślałem, że po prostu, no, jest zawistną troszeczkę. [...] Pozdrawiam cię, nie mam pretensji o to, że w ten sposób to wyszło, ale innym razem trzeba pomyśleć, że taka osoba ma rodzinę, ta rodzina jest w tej chwili atakowana, oni się też źle z tym czują" – powiedział "miś z Krupówek".

Jeżeli to był "Miś na skalę naszych możliwości", to cienko widzę przyszłość celebryckiego świata. Przynajmniej na najbliższy tydzień.