Pod koniec kwietnia Goniec.pl odsłonił mroczną przeszłość Dagmary Kaźmierskiej, skompromitowanej celebrytki i ulubienicy widzów "Tańca z gwiazdami". Co prawda było wiadomo, że siedziała w więzieniu, skazana za "działanie w zorganizowanej grupie przestępczej, stręczycielstwo, sutenerstwo i zmuszanie młodych kobiet do prostytucji", ale jak wyglądała jej "praca", niewiele osób zdawało sobie sprawę. W zeznaniach mowa o biciu, poniżaniu i zlecaniu gwałtów.

Reklama

Zlecanie bicia i poniżanie

Portal Goniec.pl przedstawił m.in wstrząsającą relację kobiety, Marii A. (imię i nazwisko zmienione). Opowiedziała, jak traktowała ją "królowa życia". Tak opisała m.in. to, co wydarzyło się po tym, gdy próbowała uciec z agencji:

Reklama

"Dagmara krzyczała na mnie i biła mnie rękami po całym ciele. Mówiła, że k*rwa to nie człowiek, że pozabija nas wszystkich, że nikt nam nie pomoże. Jak skończyła, Ruski chwycił mnie za szyję i zaczął mnie straszyć, że jak jeszcze raz ucieknę, to on się mną zajmie. Zostałam zaciągnięta do pokoju i zamknięta na klucz" - zeznała Maria A.

Historia Bernadetty Ch.

Nie tylko Maria próbowała uciec z klubu "Heidi". Inna pracownica Dagmary Kaźmierskiej, Bernadetta Ch. również chciała odzyskać wolność. Jej przypadek opisuje z portalu Goniec, powołując się na zeznania przyjaciela kobiety.

Bernadetty Ch., znana jako Babsi, miała być jedną z częściej wybieranych "dziewczyn do towarzystwa" w agencji Kaźmierskiej. W pewnym momencie była jednak zmęczona psychicznie i fizycznie. Był to wynik atmosfery "przemocy i strachu", jaka panowała w agencji. Bernadetta Ch. najbardziej bała się Heńka, alfonsa celebrytki, który katował ją i inne dziewczyny.

Budowlanie Leszek Sz. poznał Bernadettę w klubie i wymienił się z nią numerami telefonu. Kobieta opowiedziała mu o warunkach pracy u Kaźmierskiej.

"Powiedziała mi, że z kwoty 150 zł za świadczenie usługi seksualnej otrzymywała od właścicielki pieniądze w kwocie 70 zł. Mówiła, że oszukuje ją właścicielka, wykorzystując to, że ona ma skłonność do alkoholu. Skarżyła się, że często Dagmara potrąca jej różne kwoty z pieniędzy, które zarobiła" - zeznał mężczyzna.

Bernadetta Ch. próbuje uciec

Leszek Sz. wiele razy przyjeżdżał po Bernadettę, kiedy się bała być w agencji i zabierał do jej mieszkania. Pewnego dnia podczas takiej sytuacji zauważyło ich kilku mężczyzn pracujących z Kaźmierską. Gonili jego auto, aż w końcu weszli do środka i zaczęli mu grozić, chcieli również 500 zł.

Leszek Sz. dał im wszystko, co miał wówczas przy sobie, czyli 100 zł. Zabrano mu także dowód osobisty. Dzień później do "Heidi" doniósł pożyczone 400 zł. Wówczas kobieta zdążyła zadzwonić do swojej siostry, by powiedzieć, że kończy z pracą u Kaźmierskiej. Siostra przekazała to celebrytce. Kiedy ta jadła śniadanie, Bernadetta Ch. pakowała swoje rzeczy.

Zastraszanie i haracz

"Wręczyłem mu 400 zł i powiedziałem, by oddał mój dowód osobisty. Na to Heniek odpowiedział do mnie tak »to pierwszą sprawę mamy załatwioną, a teraz jest druga sprawa«. Zapytałem się, o co mu chodzi. »Bernadetta odchodzi z tobą, to jak mam cię potraktować? Normalnie czy ulgowo? Na ile cię stać? Bo normalnie to kosztuje pięć tysięcy«" - mówił przesłuchiwany w śledztwie Leszek Sz.

Reklama

Grożono mężczyźnie, że jego rodziców spotka krzywda. Wywiązała się awantura. Do kłótni włączyła się Dagmara Kaźmierska. "Nie chcę cię, śmieciu, więcej tu widzieć" - rzuciła do Leszka Sz. Kiedy Bernadetta zeszła ze swoimi rzeczami, mężczyźnie kazano zapłacić 2 tys. zł za jej wolność. Dodatkowo Heniek, pracownik Dagmary, zaczął szarpać Bernadettę, która zabrała dowód osobisty przyjaciela. Odebrano jej go i zapowiedziano, że Leszek Sz. dostanie go, kiedy wpłaci pieniądze. Mężczyzna zapłacił haracz, a następnie wyjechał z kraju, by zarobić pieniądze. Bernadetta Ch. wróciła wówczas do pracy w "Heidi". Goniec podaje, że "Tu jej historia się urywa".