Zosia Zborowska jest w zaawansowanej ciąży. Aktorka od wielu lat jest szczęśliwą żoną sportowca Andrzeja Wrony, z którym ma już jedną córkę Nadziejkę. Okazuje się, że obecnie również spodziewa się dziewczynki. Niestety, tak jak w przypadku pierwszej ciąży, stan błogosławiony wiąże się u niej z wieloma problemami. Gwiazda musi przyjmować specjalne leki, które dają nieprzyjemne skutki uboczne, m.in. częste krwotoki z nosa. Chociaż miewa gorsze dni stara się nie poddawać i dzielnie zajmuje się Nadzieją.

Reklama

Ostatnio obawiała się, że może przedwcześnie urodzić, a wszystko przez nieproszonego gościa, który wtargnął pod jej dach.

Nocny horror Zofii Zborowskiej

Reklama

Spokojny wieczór Zofii Zborowskiej w jednej chwili zmienił się w prawdziwy horror. Sprawił to niespodziewany gość, którego gwiazda odkryła w domu, będąc z dala od ukochanego męża. Nieoczekiwany przybysz sprawił, że musiała szybko interweniować.

"Ja od ósmej na nogach, ale nie dlatego, że moje dziecko wstało, a dlatego, że wczoraj jak ululałam już Nadzię, jak już zasnęła, to usłyszałam jakieś... - zaczęła, udając odgłosy szurania. W rogu pokoju i tak sobie myślę, oho jakieś zwierzątko nam tutaj po elewacji popitala, ale wyszłam z tego łóżka [...] włączyłam latarkę, zaświeciłam na klimatyzator, a tam między ścianą a klimatyzatorem dynda sobie ogonek mysi i miałam takie, co teraz? Jest godzina 21 z hakiem, Andrzej nagrywa podcast, więc nawet nie odbierze. Ja sama w domu i to nie o to chodzi, bo ja nie boję się myszy, gdzieś tam nawet mam żywołapkę, bo też nie jestem fanką rozwiązań typu te pułapki, które zabijają myszy" - relacjonowała gwiazda.

Zofia Zborowska przystępuje do akcji

Nauczona doświadczeniem nie panikowała, tylko próbowała wymyślić rozwiązanie problemu, które pozwoliłoby jej spać spokojnie. "Rok temu mieliśmy myszkę i ją złapaliśmy w żywo łapce i ja ją wywiozłam gdzieś kilometry od domu i wypuściłam w pole, więc nie o to chodzi. Bardziej myślę sobie, wiecie, co się robi w takich sytuacjach, jak ja włączę klimatyzator, żeby ona się nie spaliła. Przede wszystkim nie zostawię dziecka samego w pokoju z myszą, wolałabym, żeby się Nadzia nie obudziła z myszą na twarzy" - opowiadała Zofia.

Zofia Zborowska dzwoni po pomoc

Zborowska stwierdziła jednak, że nie może tkwić bezczynnie. Chwyciła więc za telefon i skontaktowała się z firmą, która zakładała jej klimatyzator. W swojej wiadomości wyjaśniła, co właściwie się stało i poprosiła o szybką reakcję. Uprzejmy fachowiec zapewnił ją, że następnego dnia pojawi się pod jej domem z samego rana, by rozprawić się z niespodziewanym gościem.

Gwiazda nie mogła jednak pozwolić, by jej córka spała, podczas gdy gryzoń czai się w pobliżu. Resztką sił przeniosła Nadzieję do innego pokoju, szczelnie zamykając za sobą drzwi. Okazuje się jednak, że wysiłek był dla niej tak duży, że obawiała się, czy nie zacznie lada chwila rodzić.

"Przeniosłam Nadzię do nas do sypialni, nici z kąpieli, na szczęście młoda się nie obudziła, ale powiem wam, że biorąc 15 kilo na ręce i wstając z kolan po prostu z czymś takim no to myślałam, że urodzę. No i pan Michał powiedział, żebym zabezpieczyła pokój, że będą o 8.15 z pracownikiem, żeby zobaczyć, no i teraz siedzę, bo pojechali po piankę, bo koleżanka się przedostała, w sensie dziurę w ścianie wygryzła sobie i teraz pilnuję, żeby nie wróciła" - mówiła aktorka.