Zmiany we władzach mediów publicznych pojawiły się w grudniu ubiegłego roku. Stanowisko dyrektora generalnego Telewizji Polskiej objął Tomasz Sygut.

Zarobki w TVP to wierzchołek góry lodowej

Od czasu objęcia rządów dokonał wielu zmian, a w ostatnim wywiadzie dla "Polityki" zapowiedział kolejne rewolucje. Sygut wspomniał także o katastrofalnych decyzjach poprzedniego zarządu. Od pewnego czasu głośno było przede wszystkim o astronomicznych zarobkach poprzedniego kierownictwa i niektórych "gwiazd" mediów publicznych.

Reklama

"Wiedziałem, że wchodzę do firmy, do której wpuszczono w ostatnich latach blisko 10 mld zł publicznych pieniędzy. Znałem raport NIK, który określił TVP mianem Bizancjum i wskazywał na wiele patologicznych obszarów. Dzisiaj wiem, że kontrolerzy Izby byli łaskawi w określeniu tego, co przez ostatnie lata działo się w TVP. Jesteśmy w trakcie przygotowywania audytu, ale niemal każdego dnia odkrywamy coś szokującego i z czym – a znam tę firmę dobrze – nigdy wcześniej się nie spotkałem: dziesiątki dodatkowych umów cywilnoprawnych dla wielu pracowników, w tym kierownictwa, które pozwalały na wyciąganie z firmy gigantycznych pieniędzy.

Jak choćby ostatnia informacja o jednym z kierowników produkcji, który w miesiąc zarobił ponad 200 tys. zł. Część tych kwot mogliśmy zgodnie z prawem podać do wiadomości publicznej, ale ujawnić części umów cywilnoprawnych już nie" — opowiadał w "Polityce".

Sygut o TVP: Gdzie oni byli przez ostatnich osiem lat?

Reklama

Nowy dyrektor spotkał się już z kolei z zarzutami o nietransparentność ze strony polityków PiS i Solidarnej Polski. Miało chodzić o nieujawnienie pensji pracowników TVP.

"To niesprawiedliwy zarzut. Pierwsze, co zrobiłem, to ujawniłem swoje zarobki, czego Jacek Kurski nigdy nie zrobił" – tłumaczył w wywiadzie Tomasz Sygut. "Upubliczniliśmy pensje każdego z nowych dyrektorów. Te wynagrodzenia są na bardzo określonych, stałych poziomach – nie ma dyrektora, który zarabia więcej niż 35 tys. zł brutto. Żaden nie ma dodatkowej umowy cywilnoprawnej, jak np. Michał Adamczyk, na konto którego w 2023 r. wpłynęło ponad 1,6 mln zł, czy Marcin Tulicki – 930 tys., i Samuel Pereira – 624 tys. zł. To kwoty szokujące" — dodał.

W rozmowie z "Polityką" Tomasz Sygut podkreślił też, że wszystkie decyzje dotyczące przeprowadzanych w stacji zmian zostały podjęte zgodnie z planem. Wspomniał nawet o "szczuciu" na prezydenta Pawła Adamowicza i Magdalenę Filiks, która straciła dziecko.

"TVP, zwłaszcza w warstwie informacyjnej, nie miała nic wspólnego z telewizją publiczną i elementarnymi standardami etyki dziennikarskiej. Była częścią rządowej propagandy, która w sposób haniebny dzieliła Polaków, szczuła na ludzi, manipulowała i kłamała. A my teraz zastanawiamy się, czy zmiany w TVP były ładne, czy nieładne?!" — pytał w wywiadzie.

"Moim zdaniem, a przede wszystkim zdaniem wybitnych prawników, zmiany były zgodne z prawem. Oczywiście, ostatecznie rozstrzygnie to prawomocny wyrok sądu i z nim na pewno nie będę dyskutował. Jak czytam dziś o oburzeniu szefa KRRiT czy członków Rady Mediów Narodowych, to mam pytanie, gdzie oni byli przez ostatnich osiem lat?" – dodał Sygut.

Czy z mediów zniknie Zenek Martyniuk? / AKPA

Będą dalsze zmiany. Co z disco polo i religią?

Dla dyrektora Telewizji Polskiej najważniejszym punktem w planie odbudowy stacji jest to, by "informacje były rzetelne, a TVP była miejscem, w którym ludzie o różnych poglądach po prostu ze sobą rozmawiają". Odniósł się także do zarzutów o naśladowanie TVN i pojmowanie pluralizmu.

"To ja inaczej rozumiem pluralizm. Rozumiem go tak, jak określa ustawa o radiofonii i telewizji. A TVN? To kolejny mit. Z TVN przyszło zaledwie kilka osób, wśród nich Paweł Płuska i Joanna Dunikowska, dla której był to zresztą powrót do TVP. W pierwszym okresie musiałem opierać się na osobach z innych stacji i mediów komercyjnych, bo skąd niby miałem je brać? Ale TVP będzie się zmieniała, z kopyta ruszyła Akademia Telewizyjna kierowana przez Sławka Matczaka, który jeździ po ośrodkach, robi szkolenia. Wyszukujemy nowych, młodych ludzi, którym chcemy dać szansę. Za chwilę ruszy wielka akcja skierowana do utalentowanych osób, które chciałyby dołączyć do TVP" — opowiadał.

Tomasz Sygut zdradził w rozmowie z "Polityką" także plany na przyszłość. Na pewno w TVP nie zabraknie sportu, bo jest to "element misji mediów publicznych, przeciwdziałanie wykluczeniu, bo nie wszystkich Polaków stać na zakup płatnych platform z piłką nożną". Do TVP wrócą też kabarety, a naszym festiwalom władze zamierzają przywrócić ich dawny blask.

"Na początek chcemy przywrócić blask festiwalowi w Opolu, który znów musi się stać świętem polskiej piosenki. Zobaczymy wielkich artystów, którzy przez ostatnie lata nie chcieli mieć z TVP nic wspólnego. Ten festiwal będzie łączył, a nie dzielił. Mam nadzieję, że do TVP wrócą też najlepsze polskie kabarety. Jestem po obiecującym spotkaniu. Zapewniłem twórców, że nikt ich cenzurował nie będzie. Kabaret to wentyl bezpieczeństwa. Jak przestaniemy się śmiać, także z samych siebie, to będziemy mieli kłopot" — stwierdził.

Do TVP mają powrócić kabarety / Instagram

Nieco inne zdanie wyraził na temat dotychczasowej obecności w mediach publicznych gwiazd disco polo. "To się zmieni" — zapowiedział.

"Do TVP wrócą artyści o nieco innej wrażliwości muzycznej. Chciałbym, abyśmy realizowali – być może razem z radiową Trójką – kameralne koncerty, zarówno znanych, jak i zupełnie nowych artystów i kapel. Ale fanów muzyki tanecznej chciałbym uspokoić: jesteście dla nas ważni i na pewno znajdzie się miejsce w TVP dla biesiadnej nuty" – dodał.

Wbrew obawom niektórych, w TVP nie zabraknie także treści religijnych.

"Nie zamierzamy walczyć z Kościołem – transmisje mszy to też element misji i walki z wykluczeniem. Ale nie może być tak, że nie mam złotówki na Teatr Telewizji, a mam prawie 40 mln zł na religię, z czego tylko 2 mln na inne niż katolicka" — wyjaśnił Tomasz Sygut.