W kwietniu 2024 r. Adam Konkol ujawnił, że zmaga się z agresywnym nowotworem płuc. Jego sytuacja jest jednak jeszcze bardziej skomplikowana, ponieważ cierpi również na zespół Eisenmengera, wadę serca, która utrudnia leczenie nowotworu.
"Trudno mnie leczyć"
Bardzo trudno mnie leczyć. Nawet jak miałem zapalenie wyrostka, to zaleczali go antybiotykami. Jak miałem przepuklinę, to operowali mnie przy znieczuleniu miejscowym, więc i teraz nie ma mowy o jakiejkolwiek operacji, nawet laparoskopowej. Szczęście w nieszczęściu - guz jest oddalony od serca, więc jest możliwość zastosowania maksymalnej dawki promieni, czyli radioterapii. Jutro jadę na przymiarki - czyli położyć się i zobaczyć, w jaki sposób ustawić promienie. Za jakieś dwa tygodnie zaczynam serię przyjmowania promieni - wyznał artysta w rozmowie z Plejadą.
Pomyłka lekarzy
Teraz muzyk udzielił wywiadu, w którym przyznał, że... najprawdopodobniej lekarze pomylili się w swojej diagnozie. Artysta w rozmowie z "Faktem" wyjaśnił, że w ostatnim czasie jego życie zmieniło się o 180 stopni.
"Teraz czekam na wyniki - prześwietlenia tzw. PET-u, (pozytonowa emisyjna tomografia), bo miałem trzy takie badania robione w tamtym roku. Jestem optymistycznie nastawiony, dlatego że prawdopodobnie oszukałem przeznaczenie po raz kolejny i wyrok, który lekarze mi w lutym napisali na kartce, czyli rak złośliwy płuc, na 99 proc. okazał się stanem zapalnym, pochorobowym" - tłumaczył.
"Wszystko zawaliło się jednego dnia"
Adam Konkol dodaje, że najprawdopodobniej omyłkowa diagnoza naraziła jego rodzinę na niepotrzebny stres. "Dwa miesiące wcześniej przed tym badaniem przechodziłem bardzo poważną grypę typu A, a badanie PET-a wykonano w lutym po grypie. I nie brano tego pod uwagę przy pisaniu wyroku. Niestety przy takiej diagnozie, ktoś zepsuł mi i mojej rodzinie pół roku życia. Wszystko zawaliło się jednego dnia. Żyłem ze świadomością, że muszę swoje sprawy szybko pozałatwiać" - dodał.