Nowy film Wojciecha Smarzowskiego opowiada o Gośce i Grześku. Poznają się przez internet. On wydaje się mężczyzną idealnym - jest romantyczny, czuły, dobry. Gośka (Agata Turkot) ulega jego czarowi. Zostają małżeństwem. Wtedy przed kobietą otwiera się piekło przemocy. Przed Tomaszem Schuchardtem, który zagrał Grześka, stanęło bardzo trudne zadanie aktorskie.
"Nie towarzyszyła mi radość"
"Podszedłem do tego zadania profesjonalnie. Nie towarzyszył mi strach, kiedy przyjmowałem tę rolę. Ale nie powiem też, że jakaś radość. To było raczej takie uczucie: szkoda, że to jest taki bohater, a nie trochę bardziej pozytywny" - mówi w rozmowie z PAP Life. "Trzeba czasami tworzyć bohaterów, których nie da się obronić. Ale oni mają inne zadanie. W przypadku naszego filmu chodziło o to, żeby główna bohaterka miała się od czego odbijać, mogła wydobywać z siebie emocje, które będą, jak najbliższe prawdziwym sytuacjom, na podstawie których powstał też scenariusz. Żeby to wszystko wyszło wiarygodnie, wydaje się, że ta druga strona, czyli przemocowa, musi być również niebezpieczna. I to było moje zadanie" - powiedział aktor.
"Ty przemocowcu"
"Ja już się spotkałem z wieloma opiniami i zdaniami, które zupełnie inaczej to wszystko odbierają. Niektórzy mówią wręcz, że zlewa im się świat filmu ze światem prywatnym. Po seansie miałem nawet sytuację, że ktoś do mnie podszedł i powiedział: "Ty przemocowcu, ty coś tam…"- powiedział Tomasz Schuchardt. "Byłem tym bardzo zaskoczony. Myślałem, że ludzie jednak wiedzą, że istnieje coś takiego jak film i jak rola" - dodał.