"Moja krew" to utwór wielowymiarowy i symboliczny, który zamykał, a zarazem otwierał pewien rozdział. Strona B ostatniego singla tzw. pierwszej Republiki i utwór, którym Republika zakończyła swój koncert w Jarocinie '85. Koncert, który przeszedł do historii polskiego rocka.

Reklama

"Moja krew i twoja też i wasza też…"

Schyłek lat 80, zmurszały aparat PRL-owskiej władzy dociskający śrubę i gniewne tabuny zbuntowanej młodzieży, która głośno krzyczy "nie" przeciwko komunizmowi, oportunizmowi, konformizmowi, wszelkim obcym "-izmom".

W takim momencie na muzyczną scenę wchodzi Republika i Grzegorz Ciechowski, wykrzykujący monotonnie w rytm upiornej muzyki protest song przeciwko wszystkim wielkim tego świata, którzy w imię swoich interesów przelewają "Moją krew". Także Twoją i Waszą. Bankierzy i kapłani, możnowładcy, politycy. "Moją krew" każdy może rozumieć, jak chce. Bardzo osobiście albo jako głos pokolenia czy nawet całego narodu. "Moja krew" się nie starzeje i – niestety – zawsze chyba będzie aktualna. Swego czasu Grzegorz Ciechowski miał nawet powiedzieć w prywatnej rozmowie ze Zbigniewem Krzywańskim, gitarzystą Republiki, "Moja krew" to "gotowy hymn dla alterglobalistów".

Hipnotyzujący i przyprawiający o ciarki utwór narodził się w bardzo nietypowy sposób. Przede wszystkim Grzegorz Ciechowski zawsze bardzo długo i skrupulatnie pracował nad swoimi tekstami. Ten powstał w kilka minut.

Reklama

"Niecodzienne są przede wszystkim okoliczności powstania utworu, a dokładnie czas, w którym go napisałem. Napisałem go w ciągu pięciu do piętnastu minut. Udało mi się wyzwolić jakiś potencjał. Nie wiem dokładnie, co to było, w jaki sposób do tego doszło, bo zazwyczaj nad utworami pracuję tygodniami, a nawet miesiącami" – wspominał Grzegorz Ciechowski.

Ciechowski zawsze też pisał teksty do muzyki, tym razem to tekst powstał wcześniej. "Przyniósł tekst na próbę, zaczął grać na fortepianie, akompaniując sobiei wykrzykując tekst »Moja krew« i muzycy uznali, że niepotrzebne są instrumenty, po prostu postanowili w czwórkę zaśpiewać razem ten utwór, wykrzyczeć. Dopiero na końcu jest ta eksplozja, kiedy wchodzą instrumenty i w tej wersji znamy tę kompozycję, która została nagrana" – opowiadał w podcaście "Audycje kulturalne" dziennikarz muzyczny Grzegorz Brzozowicz.

"Moja krew" o mało się nie polała. Zamiast tego było "Sto lat!"

W tamtych czasach Republika to był absolutny "top" muzyki nowofalowej. Z drugiej strony, Republika nie występowała w mekce zbuntowanej młodzieży, czyli na festiwalach w Jarocinie. Jak wspominał Grzegorz Brzozowicz, zespół został zaproszony na festiwal w 1983 r., ale z zaproszenia nie skorzystał. Przeboje Republiki puszczało za to "reżimowe" radio. Wielu fanów uznało wówczas, że zespół zdradził środowisko.

Czara goryczy przelała się na pamiętnym festiwalu w Jarocinie w 1985 r., na którym Republika już wystąpiła. Na festiwalu historycznym, który został uwieczniony w filmie "Fala".

"W 1985 r byli wielkim zespołem, ale zdradzili środowisko, krótko mówiąc, kiedy wyszli na scenę w Jarocinie, przywitały ich gwizdy wyzwiska, na scenę poleciały torebki z mlekiem, pomidory. Atmosfera była napięta. Byłem tam, sam to widziałem, więc wiem, jak to wyglądało i sam byłem przeciwko nim, muszę powiedzieć, bo rzeczywiście było coś takiego, że myśmy ich nie chcieli tam" – wspominał Grzegorz Brzozowicz w "Audycji kulturalnej".

"Jarocin ‘85 był kulminacją nienawiści do nas, to była ekstremalna sytuacja. My, wtedy we czwórkę, te 25 tysięcy ludzi pod sceną do siebie w końcu przekonaliśmy, choć oni byli do nas niezwykle wrogo nastawieni. To wszystko z piosenki na piosenkę cichło. Na koniec zagraliśmy »Moja krew« i ludzi wbiło w ziemię. […] Nie żegnając się z publicznością, po prostu zeszliśmy ze sceny. Po zakończeniu była dłuższa chwila ciszy i nagle wybuchł jakiś kompletny, kompletny amok – zupełnie w drugą stronę. Większość ludzi śpiewała nam »Sto lat!«. A przecież na początku rzucili pomidorem w ukochane klawisze Ciechowskiego, Yamahę DX7, dopiero co kupioną!" – wspominał Zbigniew Krzywański.

Ten koncert przeszedł do historii polskiego rocka.

Trwa ładowanie wpisu

"Moja krew" poróżniła muzyków

Po wielu, wielu latach "Moja krew" znów mocno wzburzyła krew w żyłach. Justyna Steczkowska na 60. Krajowym Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu w 2023 r. zaśpiewała ten utwór, przyodziana w symboliczny strój. Białą koszulę z czarnym krawatem, oblaną czerwoną farbą, z napisem na plecach: "Myśl samodzielnie". Gwiazda tłumaczyła potem na Instagramie, że to nie był żaden polityczny protest, a Grzegorza Ciechowskie "darzyła wielkim szacunkiem jako artystę i lubiła jako człowieka".

Nie bacząc na tłumaczenie, szarganiem świętości oburzeni byli nie tylko wierni fani zespołu, ale też muzycy Republiki.

"Wyśpiewała (tam) święty dla nas, »Republikanów« utwór »Moja krew«. Gramy go tylko w pewnych uzasadnionych okolicznościach i osobiście nigdy nie wykonałbym go inaczej niż w towarzystwie moich kolegów przy specjalnie ważnej okazji. Tymczasem utwór ten pojawia się na festiwalu TVP. Osobiście mnie to zabolało" – napisał Leszek Biolik na Facebooku.

"Pomijając niestosowne »użycie utworu«, Republika za żadne pieniądze nie zgodziłaby się zaszczycić i wystąpić na festiwalu w obecnej sytuacji. I chyba nawet nie muszę uzasadniać dlaczego. […] Chciałbym unikać oceniania, ale pozwolę sobie na prywatną opinię. Bez względu na to, jak dobrze się pływa kraulem, pływanie w szambie, zawsze pozostawia na ciele, nieprzyjemny zapach" – podsumował gitarzysta Republiki.

"Oglądając »Moją krew« w wykonaniu Justyny Steczkowskiej na opolskim festiwalu, trzęsły mi się ręce ze zdenerwowania. Kto wpadł na tak karkołomny pomysł? Po co? »Moja krew« była grana przez Republikę zawsze na końcu koncertu, nieraz specjalnie na bis. Dlaczego? Bo to piosenka kończąca, zamykająca, po niej jest już tylko cisza! A tu? Prezentacja tej ważnej pieśni (Grzegorz mówił o niej, że powinien być to hymn alterglobalistów, choć powstała w latach komuny) jak jakiegoś przeboiku wciśniętego w miejsce, w którym nigdy nie powinna zaistnieć" – napisał na Facebooku Zbigniew Krzywański i dodał:

"Do tego wykonawczyni chyba nie bardzo rozumiała, o czym jest ta pieśń. I ta krew na koszulce na końcu... To nie jest o tym! Droga Justyno, coś Ci się kompletnie pomyliło! O czym innym jest tengenialny tekst Grzegorza. I ta cała scena »w republikańskości«... Straszne! Kto Wam pozwolił tykać naszą świętość? Oczekujemy odrobiny szacunku, do cholery!".

W tekście wykorzystano m.in. informacje z książek "Grunt to bunt. Rozmowy o Jarocinie" Grzegorz K. Witkowski, wydawnictwo InRock 2011, "Republika. Nieustanne tango" Leszek Gnoiński, wydawnictwo Agora 2016 oraz podcastu "Audycje kulturalne".