Wielu Polaków w czasach PRL nie wyobrażało sobie, by w czasie karnawału nie wybrać się, choć na jeden bal. Zabawy, zarówno te w małych miejscowościach, jak i dużych miastach cieszyły się ogromną popularnością.

Dla wielu obywateli były wytchnieniem od pracy, siermięgi tamtych czasów i szarej rzeczywistości. Nie chodziło tu tylko i wyłącznie o to, że brakowało zarówno perspektyw na zmianę, jak i wielu rzeczy codziennego użytku, czy żywności, ale także o to, że Polacy w tamtych czasach tak naprawdę nie mieli do wyboru zbyt wielu miejsc, w których mogli się bawić i prowadzić tzw. nocne życie.

Reklama

Gdzie organizowano bale w czasach PRL?

Reklama

Być może to był jeden z powodów, dla którego tak chętnie, zwłaszcza w karnawale organizowano potańcówki, bale i zabawy. Prym w tej materii i w tym czasie wiodły zakłady pracy. To w nich specjalnie do tego wyznaczone osoby a nawet całe komitety organizowały zabawy a często też zapraszały na nie pracowników z innych miejsc pracy. I tak chłopi gościli robotników, a robotnicy chłopów, zakłady mleczarskie kolegów i koleżanki z lokalnych piekarni, czy masarni.

W Polsce czasów PRL od lat 50. do 80. bale karnawałowe organizowane były zarówno w dużych, jak i małych miastach, a także na wsiach. Odbywały się one w salach balowych np. PKiN, czy hoteli, domach kultury, a także świetlicach i nieogrzewanych często remizach. W tych ostatnich tańczono zazwyczaj w kozakach albo gumofilcach, a brak toalet sprawiał, że panie poprawiały makijaż śniegiem.

Karnawałowy bal przebierańców zorganizowany w golubskim zamku w 1974 roku / PAP / Woody Ochnio
Reklama

Sale, w których odbywały się zabawy dekorowano balonami, serpentynami a także anielskim włosiem, które zostały po rozebraniu świątecznych choinek. Przed balem dziurkacze w biurach z kartek w kratkę lub linię produkowały konfetti. Z kiosków znikały nie tylko serpentyny, ale i lusterka ozdobione zdjęciem gwiazd powojennego kina. Użycie go na sali balowej, by poprawić makijaż albo fryzurę.

Kto bawił się na balach w epoce PRL?

Bale przyjmowały różne formy. W dużej mierze zależały od tego, kto się na nich bawił. Były, więc bale hutników, górników, robotników, nauczycieli, dziennikarzy a nawet naturystów. Zazwyczaj uczestnicy przywdziewali na tę okazję mundury galowe lub garnitury, panie zaś świecące, eleganckie sukienki i buty na obcasie. Modne, zwłaszcza w latach 60. były tzw. kaczuszki, czyli buty na niezbyt wysokim obcasie z wydłużonym noskiem.

Nie stroniono od zabaw tematycznych i bali przebierańców. Tu można było puścić wodze wyobraźni, a ograniczeniem była jedynie możliwość znalezienia odpowiedniego stroju. Często uczestnicy takich zabaw przygotowywali je sami, ale w dużych miastach mogli skorzystać z wypożyczalni kostiumów w teatrach, czy podobnych prywatnych inicjatywach.

Jeśli ktoś nie miał drugiej połówki, z którą mógł wybrać się na karnawałową zabawę, mógł skorzystać z bogatej w czasach PRL oferty bali samotnych serc. Uczestnicy na wejściu otrzymywali kotyliony, dzięki którym łączyli się w pary i mogli przetańczyć nie tylko całą noc, ale lepiej się poznać i być może nawiązać znajomość na całe życie. Podczas wielu zabaw wybierano Króla i Królową Balu. Zwycięzcy zapraszani byli na scenę, dekorowani specjalną szarfą i koroną. Czasem otrzymywali drobne upominki, a zwieńczeniem konkursu był ich wspólny taniec.

Bale w lokalach gastronomicznych często były biletowane lub zadatkowane. / NAC

Wodzirej, orkiestra i czysta wódka. Co królowało na balach w PRL?

Do tańca na balach zazwyczaj przygrywała orkiestra. Dopiero pod koniec lat 80. zaczęto korzystać z usług DJ'ów. Osobą, której na takich zabawach nie mogło zabraknąć był wodzirej. To on zachęcał do zabawy i tańca przybyłych na bal uczestników. Bale w hotelach, czy lokalach gastronomicznych były bardzo często biletowane lub zadatkowane. Jeśli uczestnicy się spóźnili, nie mieli miejsc siedzących i zostawało im jedynie całą noc przetańczyć lub przestać.

Czym raczyli podniebienia uczestnicy takich karnawałowych imprez? Wszystko zależało od zaplecza gastronomicznego miejsca, w którym bal się odbywał. Jeśli był to hotel, dancing lub restauracja zazwyczaj można było wybrać dania z karty np. schabowego albo strogonowa. Nie brakowało też zimnych przekąsek. W karnawałowym menu królowały nóżki w galarecie, jajka z majonezem, sałatka jarzynowa, śledzie, bigos oraz grzybki. Te ostatnie były sprawdzonym sposobem na kaca. Nie jedzenie było podczas tych zabaw jednak najważniejsze a trunki, a właściwie jeden, do którego były serwowane. Chodzi oczywiście o czystą wódkę. Od czasu do czasu na stołach pojawiały się słodkie wina. Czystą popijano zazwyczaj oranżadą. Czasem pojawiał się też radziecki szampan do wznoszenia toastów. Na deser podawano tace pełne pączków.

W 1970 roku warszawiacy bawili się na 200 balach

Frekwencja na balach dopisywała. Socjalistyczna prasa donosiła, że np. 1970 rok warszawiacy przywitali na 200 balach. Wśród atrakcji karnawałowych bali nie brakowało występów znanych piosenkarzy i grup muzycznych, popisów cyrkowych a w latach 70. popularne stały się pokazy striptizu.

Każda karnawałowa sobota była po weekendzie skrupulatnie opisywana przez prasę, dokumentowana przez kronikę filmową lub telewizję. Nie brakowało kadrów z szaleństw na parkiecie, ściskających się dyrektorów zakładów z pracownikami a także wracających z balonami w dłoni uczestników zabaw. Wszystko miało wydźwięk elegancki, radosny i optymistyczny.

Dzieci także brały udział w organizowanych dla nich balach karnawałowych w przedszkolach, szkołach lub zakładach pracy rodziców. / PAP / Grzegorz Rogiński

Na karnawałowych zabawach w przedszkolach i szkołach bawiły się też dzieci. W przebraniach księżniczek i rycerzy uczestniczyły w konkursach tańca, szybkich quizach, czy wymagających wykazania się sprytem i zręcznością zadaniach. Można w nich było wygrać m.in. słodycze.