Oddział Zamknięty to polski zespół rockowy założony jesienią 1979 roku w Warszawie, na Mokotowie. Pierwszy skład Oddziału Zamkniętego to: Wojciech Łuczaj Pogorzelski - gitara, Krzysztof Jaryczewski (Jary) - wokal, Paweł Mścisławski - bas, Jarosław Szlagowski – perkusja. Mieli opinię "złych chłopców", bo lubili ostro imprezować. Potem skład się zmieniał.

Reklama

W programie "Dyskoteka dorosłego człowieka" Robert Janowski, który przez krótką chwilę śpiewał z Oddziałem Zamkniętym, powiedział: "każdy kraj ma swoich Rolling Stonesów, my też mamy swoich – Oddział Zamknięty".

Album "Oddział zamknięty" - przebój na przeboju

Album pt. "Oddział zamknięty" to pierwsza płyta wydana przez zespół Oddział Zamknięty. Ukazał się w 1983 r. Są na nim same przeboje, m.in. "Ich marzenia", "Ten wasz świat", "Obudź się", "Party" czy "Andzia i ja”. Znali je i śpiewali wszyscy. I jak to czasem z przebojami bywa, kilka z nich kryje tajemnice. Tak też było z hitem "Andzia i ja".

Reklama

- Większość utworów na tej płycie powstała na kolanie, w moim domu, z gitarką akustyczną. Później przynosiłem to na próby i tam było aranżowane to wszystko – mówił w 2015 r. w Polskim Radiu w audycji "Bez tajemnic" Krzysztof "Jary" Jaryczewski.

Krzysztof Jaryczewski w 1982 r. / PAP / Jerzy Ochoński
Reklama

Mówiono o Oddziale Zamkniętym czasem "Oddział przymknięty", bo cenzura zakazywała wielokrotnie puszczania ich utworów. Jednym z takich "zapuszkowanych" przebojów była piosenka "Andzia i ja".

"Przyszła do mnie nie wiem skąd…"

"Przyszła do mnie, nie wiem skąd, zawróciła w głowie tak dokładnie; teraz rozumiem, to jest to.
Jedna z nią noc i już przepadłem" – tak zaczyna się ta piosenka.

"Andzia!... ooo Andzia!". Andzia, czyli kto?

Na początku Andzia była… Gandzią. Taki tytuł nosił pierwotnie utwór. A było to tak. Jaryczewski i jego koledzy opowiadali w wywiadach, że brakowało im materiału na pierwszą płytę. Basistą OZ był wtedy Marcin Ciempiel. Skąd przyszła Andzia-Gandzia, tak do końca nie wiadomo, ale są pewne podejrzenia, graniczące z pewnością. I jak się okazało, wcale nie jest tak, jak się państwu na początku wydawało.

Pierwsza polska piosenka antynarkotykowa

"Na jednej z prób zagrałem bas i zaśpiewałem linię melodyczną do nowego kawałka. Obecny tam Andrzej Szpilman od razu powiedział, ze Oddział musi nagrać ten numer i stwierdził, że to będzie wielki hit. Podszedłem do tego dość sceptycznie, ale Szpilman powiedział, ze dopisze do tego tekst. Co oczywiście zrobił.. - opowiadał Marcin Ciempiel w wywiadzie dla magazynu "Tylko rock".

Jest też inna wersja początku melodii "Andzi – Gandzi". Pierwsze riffy miały zabrzmieć w garderobie w sopockiej Operze Leśnej. Chłopakom to się nie do końca podobno podobało, choć nucili coś z… Mao w refrenie.

Oddział Zamknięty, Warszawa, 1986 r. / PAP / Andrzej Rybczyński

Andrzej Szpilman, syn słynnego kompozytora i pianisty Władysława Szpilmana, przyszły lekarz, przyjaźnił się wtedy z nowym perkusistą OZ, czyli Michałem Coganianu. Stworzył tekst o gandzi,
a tak popularnie nazywano wtedy marihuanę. Potem opowiadał, że tak naprawdę był to tekst antynarkotykowy.

"Studiowałem medycynę, często mieliśmy ćwiczenia na ulicy Filtrowej i ile razy tamtędy szedłem, widziałem mnóstwo narkomanów. Przyznam, że do tamtej pory nie zdawałem sobie sprawy, jak to jest powszechne zjawisko. I "Gandzia", wbrew pozorom, to nie jest piosenka
propagująca narkotyki, ona się w jakiś sposób mierzy z tym problemem. Przecież pod koniec przestrzega, że jesteś od niej uzależniony do końca. To była pierwsza polska piosenka antynarkotykowa" – powiedział Andrzej Szpilman autorowi książki "Ten wasz świat" o Oddziale Zamkniętym, czyli Michałowi Grześkowi. A melodią miał pochwalić się sam Władysław Szpilman.

Jak wynika z opowieści członków zespołu, "Gandzia", czyli późniejsza "Andzia i ja", powstawała w oparach alkoholowo-trawkowych.

Czy cenzura uwierzyła w kuzynkę z Ameryki Południowej?

Piosenka została nagrana w studiu radiowej Trójki na ul. Myśliwieckiej w Warszawie. Pomógł to także załatwić Andrzej Szpilman.

Potem jednak zaczęły się przeboje z cenzurą, która dla "Gandzi" żadnej wyrozumiałości nie miała. Ekipa z ulicy Mysiej 5, gdzie mieściła się siedziba Głównego Urzędu Kontroli Publikacji i Widowisk, skreśliła praktycznie cały tekst piosenki. Jak wspominał Michał Coganianiu w książce "Ten wasz świat", Andrzej Szpilman długo się nie poddawał.

"Na pytanie, dlaczego Gandzia, miał ustaloną odpowiedź – to nasza znajoma, którą poznaliśmy w Kołobrzegu. Miał gotowy cały jej życiorys: urodziła się i wychowała w Ameryce Południowej, gdzie jej rodzice byli na placówce, by po latach przylecieć do ojczyzny. – Wie pan, Gandzia to popularne egzotyczne imię" - opowiadał muzyk.

Dano w końcu za wygraną i tak powstał tekst piosenki o Andzi, dziewczynie, bez której żyć się po prostu nie da.

Życie dopisało do tego swój ciekawy finał. Po wielu latach z prośbą o jej wykorzystanie zwrócił się do spółki Ciempiel– Szpilman jeden z największych polskich banków, który chciał wykorzystać ją w reklamie. I tak się stało.