Andrzej Piaseczny na polskiej scenie muzycznej jest obecny od ponad 30 lat. Z tej okazji podczas Polsat Hit Festiwal będzie świętował swój jubileusz.

Andrzej Piaseczny przyznaje, że nie jest fanem jubileuszy

Aż by się chciało zaprosić dziewczynę, by zaśpiewała "Andrzeju, Andrzeju, rety, rety, jeju". To byłoby niezłe otwarcie a może zamknięcie tego koncertu. Trzydzieści… Ja nie jestem specjalnie, wewnętrznie fanem jubileuszy. Oczywiście to bardzo miłe, że zostałem zaproszony i bardzo dziękuję, postaram się stanąć na wysokości zadania - stwierdził w rozmowie z Dziennik.pl.

Reklama

Niektórych zszokuje zapewne stwierdzenie piosenkarza, że podczas tego specjalnego koncertu chciałby śpiewać, jak najmniej. Przy okazji zdradził, czego się obawia.

Chciałbym śpiewać, jak najmniej. Chciałbym żeby to amfiteatr stanął na wysokości zadania i śpiewał. Może ludzie przed telewizorami przypomną sobie moje starsze piosenki. Mam tylko nadzieję, że wszystko przestanie kwitnąć, bo jak nie to publiczność na widowni będzie śpiewać sama. Mówię to z uśmiechem, jesteśmy po serii prób, mam nadzieję stawiać nie tylko na publiczność, ale też jej nie zawieźć - mówi Andrzej Piaseczny.

Jak Andrzej Piaseczny radził sobie z popularnością na początku kariery?

Zapytany o to, czy czuje się już starą wygą sceniczną, przyznaje, że tak.

Nie przyznaję tego wcale z jakąś nieśmiałością albo żalem lat minionych. Myślę, że to fantastyczny moment w życiu, gdy można powiedzieć, że ma się za sobą jakąś drogę, że coś umiemy zrobić, może śpiewam trochę lepiej, niż przed 20 laty. Bardzo dobrze się ze sobą czuję a to się przekłada na całość życia. Mam wokół siebie przyjemnych ludzi, również w artystycznym tego słowa znaczeniu. Nie jest to rzecz naciągana, tylko z dużym uśmiechem przyjaźń - wyznaje w rozmowie z Dziennik.pl.

Andrzej Piaseczny wciąż jest też otwarty na "ochy i achy" ze strony fanek, choć jak podkreśla za popularnością sprzed lat nie tęskni.

Reklama

Jestem dalej otwarty na szaleństwo fanek (śmiech). Było kilka takich momentów, gdy ten szczyt był największy dla mnie i wcale do tego nie tęsknię. To przepiękna sytuacja, gdy to się zdarza, ale też niesie dyskomfortowe momenty za sobą. Choć, jak przypomnę sobie, jak mi Seweryn Krajewski opowiadał o tych czasach, kiedy to on był bardzo popularny, o ich ucieczkach z sal koncertowych, mówię o Czerwonych Gitarach, to było coś, czego ja nie doświadczyłem zupełnie. Jestem dziś w bardzo dobrym momencie swojego życia i nie tęsknię, by chodzono za mną z aparatem fotograficznym, choć to na szczęście mnie ominęło - mówi Piasek.

To przed występami robi Andrzej Piaseczny

Czy ma jakiś swój sposób na sceniczne wpadki?

Uwielbiam zapominać tekstów, czasem nie wchodzę w momencie, kiedy powinienem wejść, czasem coś mnie zaskakuje, drobne potknięcia, które ludzie uwielbiają. Ludzie wcale nie lubią słuchać idealnych wykonawców, to jest trochę jak oglądanie jazdy figurowej na lodzie - stwierdza w rozmowie z Dziennik.pl.

Zapytany o rytuały przed wyjściem na scenę, przyznaje, że kultywuje jeden kojarzący się bardziej z występami w teatrze, czy filmie.

Deptanie kartek jest obowiązkowe. Też to robię. Poza tym muszę mieć odrobinę ciszy i spokoju przed wyjściem na scenę - mówi.

W rozmowie z Dziennik.pl Andrzej Piaseczny powiedział też, co ceni w młodym pokoleniu artystów. Czego im zazdrości? Zobaczcie nasze WIDEO.

Trwa ładowanie wpisu