Po zmianie władz w TVP, która nastąpiła w grudniu ubiegłego roku zmienili się także prowadzący wielu programów. Największe czystki miały miejsce w "Pytaniu na śniadanie".
Z programem pożegnały się wszystkie dotychczasowe pary prowadzących. Wśród nich była m.in. Anna Popek, która z TVP związana była przez 25 lat a także Małgorzata Opczowska, Izabella Krzan, czy Tomasz Kammel.
Wśród tych, którzy jako nowi prowadzący zasiedli na kanapach "Pytania na śniadanie" są m.in. Beata Tadla i Tomasz Tylicki. Ona po latach nieobecności wróciła do TVP, on od kilku lat przygotowywał materiały reporterskie dla śniadaniówki tej stacji. Okazuje się, że prowadzenie "Pytania na śniadanie" do najłatwiejszych nie należy.
W "Pytaniu na śniadanie" doszło do wpadki
Program, który jest emitowany "na żywo" rządzi się często swoimi prawami. Tak było i tym razem. Beata Tadla i Tomasz Tylicki musieli zmierzyć się z problemami technicznymi. Goście, którzy siedzieli na kanapie, a więc w studiu i na przeciwko prowadzących, nie słyszeli, co prowadzący do nich mówią.
Choć Beata Tadla i Tomasz Tylicki zaczęli mówić głośniej, dźwięk wybrzmiewał podwójnie, tak jakby był rejestrowany przez mikrofony, które mieli przy twarzach prowadzący oraz te zbierające dźwięk w studiu.
Co nie zadziałało w "Pytaniu na śniadanie"?
Czy nas słychać? Czy nas słychać? - dopytywała, co chwila Beata Tadla. Niestety goście nadal wiedzieli, o co są pytani i prosili o powtórzenie pytania. Ostatecznie udało się naprawić sprzęt, choć na twarzach prowadzących widać było niepokój i zmęczenie zaistniałą sytuacją.
To nie pierwsza wpadka, do jakiej doszło w "Pytaniu na śniadaniach" za czasów nowych prowadzących.
Piotr Wojdyło i Katarzyna Pakosińska musieli rozmawiać z Ukrainką bez tłumacza a Joanna Górska została zaatakowana przez ciekawską gęś.