Jaka była twoja pierwsza myśl, gdy przekroczyłaś próg studia "Pytania na śniadanie", włączyły się kamery i rozpoczął się ten pierwszy program na żywo?

To był bardzo stresujący czas i bardzo stresujący moment. Byliśmy pierwszą parą, która wchodziła jako nowa do "Pytania na śniadanie". Denerwowaliśmy się bardzo, ale jak już przekroczyliśmy ten próg, poczuliśmy tę atmosferę i to, że mamy w sobie bardzo duże wsparcie - Robert we mnie a ja w Robercie, to poszło. Teraz mamy już totalny luz i możemy śmiało powiedzieć, że jest dobrze.

Joanna Górska z newsów do "Pytania na śniadanie"

Reklama

Wiele osób, gdy okazało się, że Joanna Górska, dołączy do śniadaniówki, zastanawiało się, co dziewczyna z newsów robi w takim programie.

Myślę, że ludzie się rozwijają. Pracowałam w newsach bardzo długo, ponad 20 lat. W radiu, w gazetach, telewizji. Potem przyszedł czas na nowe. Miałam propozycję innej śniadaniówki. To ziarnko, takiego pomysłu, że może właśnie taki format, kiełkowało już od dawna. Na castingu do "Pytania na śniadanie" wypadłam bardzo dobrze z tego, co wiem. Skoro padła propozycja, to powiedziałam, że w to wchodzę. Miałam za sobą pół roku rozmyślania o tym, czy wrócić do telewizji, bo trzy lata wcześniej odeszłam od stołu prezenterskiego. Miałam dosyć tego świata newsów, nerwów i dużej dawki adrenaliny. Wilka jednak ciągnie do lasu.

Reklama

Nie tęsknisz za tymi newsami?

To zależy, co się dzieje. Na pewno nie tęsknię za tym teatrem, gdy dziennikarz zadaje pytanie i wie, że odpowiedź, która pada jest po prostu kłamstwem. Polityk też wie, że ściemnia. To jest dla mnie bardzo uwierające, więc pod tym względem nie tęsknię. Natomiast, jeśli chodzi o zmiany polityczne w naszym kraju to ciągle mnie to interesuje, jestem na bieżąco. To jest fascynujące, ale nie siedzę w tym już tak głęboko. W Sejmie ostatni raz byłam cztery lata temu.

Trwa ładowanie wpisu

Jakie tematy są ci najbliższe w "Pytaniu na śniadanie"?

Na pewno te związane ze zdrowiem, bo koncentruje się na profilaktyce antynowotworowej. Mamy z narzeczonym fundację, gdzie wspieramy osoby po kryzysie zdrowotnym i jest to nasz konik. W "Pytaniu na śniadanie" jest tak dużo tematów i fascynujących ludzi, że ciężko jest wybrać ten jeden jedyny. Nawet, jeśli temat mi "nie leży", to potem się okazuje, że jest to fascynująca historia danej osoby. Za każdym razem się uczę, jak mawia klasyk (śmiech).

Tak Joanna Górska wspomina swój "coming out" dotyczący choroby

Byłaś jedną z pierwszych dziennikarek, która i na wizji, i w mediach społecznościowych pokazała głowę bez włosów i publicznie przyznała, że zmaga się z rakiem. Ten "coming out" to było wyzwanie? Bałaś się tego momentu?

Jak się ujawniłam, że mam raka, miałam bardzo dużą falę wsparcia i bardzo dużo dziewczyn pisało, że doceniają, przeżywają to samo, że ten temat chorowania się normalizuje i też to jest dla nich ważne i istotne. Dla mnie to było przełomowe. Zrzuciłam z siebie balast udawania, kombinowania, ściemniania, co się ze mną dzieje. Widzowie pisali do mnie: "Ładna fryzura", "Ładnie pani włosy obcięła" a ja miałam ochotę odpisać: "Do cholery, to jest peruka. Mam raka i mam już tego wszystkiego dosyć".

Gdy się ujawniłam to poczułam ulgę a potem miałam już niesamowite wsparcie od przyjaciół, rodziny, kolegów i koleżanek z pracy też. Za każdym razem, jak dziewczyny do mnie piszą, że się ukrywają, że nie pokazują się mężowi bez peruki, bo przecież są różne sytuacje, różne mamy schematy w głowach, to mówię im wtedy żeby zobaczyły, jakie to jest ciężkie dla nich samych, ile jest w związku z tym niepotrzebnych nerwów i sytuacji. Kiedy zrobisz ten "coming out" może okazać się, że otrzymasz pomoc od kogoś od kogo w ogóle byś się jej nie spodziewała.

Ja byłam bardzo otwarta, nie miałam problemu z tym, by powiedzieć, że choruję. Każdemu się to zdarza. To jest bardzo demokratyczna choroba. Dalej szukam w niej sensu, bo wszystko jest po coś.

Nie było tak, że ktoś ci mówił: "Nie wypada, zejdź z anteny, weź urlop, odpocznij, nie pokazuj się w takim stanie"?

Absolutnie nie. Szefostwo mówiło, że jeśli tylko będę w stanie, to mam pracować. Wiedzieli, że ta praca to pewna forma terapii dla mnie i zachowanie normalności, o które bardzo dbaliśmy w czasie mojego leczenia i zdrowienia. W pracy było tak, że jak mówiłam, że jest mi źle po wlewie i tym razem potrzebuję więcej czasu na regenerację, to tylko dzwoniłam i mówiłam, że jednak pojawię się nie w piątek a na przykład we wtorek. To było respektowane, szanowane i zauważane.

Prezenterka TVP o swoim synu. Wspomina o odebranej nastoletniej beztrosce

Masz już prawie dorosłego syna. Jaką jesteś mamą?

Mam już pełnoletniego syna Kacpra. W październiku skończył 18 lat. Jestem mamą wspierająca, nie gnębiącą dziecka, nie za bardzo oceniająca, kochającą. Myślę, że moje dziecko czuje, że ma mamę, którą można kochać całym sercem.

Pójdzie w twoje ślady?

Bardziej pójdzie chyba w ślady mojego Roberta, bo jest w technikum hotelarskim na organizacji turystyki. Był czas, gdy interesował się dziennikarstwem, ale mu przeszło. Chyba bardziej chce podróżować.

Cieszysz się, że jest już pełnoletni?

Moje dziecko zawsze było nad wyraz dorosłe. On mi nigdy nie sprawiał żadnych problemów. Myślę, że nasze życie tak się poukładało, że on bardzo szybko mi dojrzał. Rozwód rodziców, potem choroba mamy, gdy był nastolatkiem. Myślę, że te wydarzenia odebrały mu trochę dzieciństwa i takiej nastoletniej beztroski. On nigdy nie był niesłuchający się, wychodzący z domu bez pozwolenia. To bardzo fajny dzieciak.

Czego ci życzyć?

Zdrowia a ze wszystkim innym sobie poradzę.

(fot. Patryk Koch) / dziennik.pl
(fot. Patryk Koch) / dziennik.pl
(fot. Patryk Koch) / dziennik.pl