Zdzisława Sośnicka wylansowała wiele przebojów. To m.in. "Aleja gwiazd", "Z Tobą chcę oglądać świat", "Julia i ja" czy "A kto się kocha w Tobie". Od lat już nie występuje, wycofała się. Nie udziela również wywiadów. Wyjątek zrobiła dla Mariusza Szczygła. Pojawiła się w programie w „Rozmowy (nie)wygodne” w TVP Info.
"Moje życie było dość skomplikowane"
Zdzisława Sośnicka nie koncertuje od około 20 lat. Nie żałuje swojej decyzji. Moje życie było dość skomplikowane przez dwadzieścia parę lat. Polegało na wyjazdach. Nie potrafiłam się przywiązać do żadnego miejsca, bo za chwilę wyjeżdżałam. Poczułam niedosyt, zastanawiałam się, czy potrafię gdzieś zamieszkać na stałe i zaczęłam szukać takiego miejsca. Poza tym lata 90., zmiana ustrojowa, na którą bardzo, bardzo czekaliśmy, wprowadziła sytuację, w której bylejakość była wszechobecna, zwłaszcza w moim zawodzie. Nikt już nie chciał mnie z zespołem albo z orkiestrą symfoniczną, tylko samą –powiedziała Zdzisława Sośnicka Mariuszowi Szczygłowi.
Media spekulowały, że Zdzisława Sośnicka wycofała się ze sceny po śmierci Zbigniewa Wodeckiego. Stało się to jednak o wiele wcześniej. Artysta w maju 2017 roku miał zabieg na sercu, a trzy później przeszedł udar mózgu. Zmarł w szpitalu. Śmierć przyjaciela bardzo dotknęła Zdzisławę Sośnicką.
Zdzisława Sośnicka o śmierci Zbigniewa Wodeckiego
To był takie kres, że wszystko mi się wydawało bez sensu, jego śmierć była bez sensu. Nie wyobrażałam sobie, że mogę skończyć tak jak on. Ja bym na pewno tego nie zrobiła. Dzwonił do mnie o drugiej w nocy i mówił: "dobrze, że nie śpiewasz, bo byś tego nie zniosła" – opowiada artystka.
Zdradziła, że Zbigniew Wodecki dzwonił do niej w nocy i mówi, że jedzie samochodem i nie wie, gdzie jest. Mówię: "no dobrze, podjedź do pierwszego znaku". Czyta ten znak. Szukaliśmy w internecie i doprowadziliśmy do pierwszego skrętu. Były takie sytuacje, zagubienie totalne i wielkie. Tydzień przed operacją opowiada, że jedzie do jakiegoś miasteczka malutkiego i będzie śpiewał z półplaybackiem, bo on śpiewał na żywo. Mówię: "Zbyszek, jesteś w takim stanie, że nie powinieneś jechać". A on: "ty wiesz, ja jestem dla nich jak Lennon, ja muszę" - wspominała Sośnicka.
Mam jeszcze kilku przyjaciół, ale Zbyszek był taką dobrą duszą, która potrafiła zadzwonić o każdej porze dnia i nocy, i opowiedzieć dowcip. To było bardzo fajne i czasami wyprowadzało mnie na prostą. Żałuję… - podkreśliła gwiazda.