Zbyszek, z którym zjeździłam te ostatnie kilka lat i którego zawsze będzie mi bardzo brakować, wciąż ze mną jeździ. Być może to zabrzmi dla kogoś niewiarygodnie, ale ja czuję, że tak jak jeździł ze mną ramię w ramię, tak wciąż jest obecny - mówiła Olga Bończyk w rozmowie z "Dobrym Tygodniem".

Reklama

Olga Bończyk przyjaźniła się ze Zbigniewem Wodeckim

Aktorka znana m.in. z serialu "Na dobre i na złe" nigdy nie ukrywała, że Zbigniew Wodecki był dla niej nie tylko muzycznym guru, ale także przyjacielem.

Kiedy się czymś martwiłam, mówił mi, żebym nie myślała o tym, co było, co jest jutro, tylko o tym, co teraz. "Idź dalej, tego, co się wydarzyło nie zmienisz". Te słowa często przychodzą do mnie, gdy czymś się przejmuje. Staram się wtedy zamknąć drzwi i rzeczywiście iść do przodu- mówiła aktorka.

Kiedy plotki o romansie Wodeckiego i Bończyk przybrały na sile?

Olga Bończyk i Zbigniew Wodecki poznali się w latach 90. podczas wspólnej pracy nad jednym z koncertów telewizyjnych z serii "Co nam w duszy gra?". Od tamtej pory dosyć często występowali razem. Z czasem kolorowe pisma zaczęły spekulować, że mają romans. Mimo, że obydwoje nie potwierdzali tych doniesień, Bończyk nigdy nie ukrywała, że Wodecki byłjednym z najważniejszych mężczyzn w jej życiu.

Gdy premierę miał jej utwór "Więcej niż kochanek" dedykowany właśnie Wodeckiemu, plotki przybrały na sile. Niezbyt pozytywnie o aktorce wypowiadali się także członkowie rodziny zmarłego artysty. Bończyk pytana o krytykę i hejt, odpowiadała, że nie ma z tym problemu.

Nie mam z tym problemu, wyłączyłam się z tego tak szybko, jak tylko się zorientowałam, że ten jad się na mnie wylewa i mnie dotyka. Choć się odcięła, to i tak wciąż trwa i będzie trwało, ale chcę by to działo się poza mną. Słucham słów Zbyszka – "zostaw to i zadbaj o siebie", "rób swoje". Nie mam wpływu na innych, najważniejsze jest to, co zostawię dla siebie z tamtego czasu - mówiła.

Reklama

Co było przyczyną śmierci Zbigniewa Wodeckiego?

Zbigniew Wodecki zmarł 22 maja 2017 roku. Doszło u niego do rozległego udaru mózgu, kilkanaście dni po operacji wszczepienia bajpasów. Po jego śmierci Bończyk otwarcie opowiadała, jak wyglądały ostatnie dni jego życia.

Oczywiście pod koniec życia był też mocno zmęczony i ta jego choroba bardzo mu doskwierała. Sam się nie napraszał i czasami też unikał tych kontaktów, ale jego natura zawsze ciągnęła go do ludzi, choć tak naprawdę życiowo był samotnikiem. Mimo że był trochę "jaskiniowy", to uwielbiał ludzi. Uwielbiał z nimi rozmawiać, uwielbiał ich słuchać i uwielbiał biesiadować - wspominała aktorka.

Trwa ładowanie wpisu