Operator Edward Kłosiński zmarł 5 stycznia 2008 roku na raka płuc, zaledwie sześć miesięcy po diagnozie. Krystyna Janda podkreśla, że mimo upływu lat wciąż nie może się pogodzić z odejściem ukochanego. W nowym wywiadzie wspomniała ostatnie chwile z mężem.
Krystyna Janda o śmierci męża
"I to było tak, że karmiłam męża zupą i on między jedną a drugą łyżką umarł. Nie mogłam w to uwierzyć i pobiegłam do mamy. Powiedziałam: 'mamo, chyba Edward nie żyje'. I wtedy mama przyszła i to już było naprawdę. Tak łatwo jest umrzeć. Codziennie myślę o śmierci" - powiedziała.
"To był dla mnie wstrząs, ponieważ mój mąż miał dopiero 65 lat, był w sile wieku. Był rozpędzony w pracy, we wszystkim. Dwa lata budowaliśmy fundację. Pamiętam, jak się żegnał z nami, jak ze mną rozmawiał. Mówił: 'Miałem super życie, było super. Niczego nie żałuję. Mogę już umrzeć, bo miałem naprawdę wspaniałe życie'. Był bardzo dumny z naszych synów" - opowiadała aktorka.
Jedne z ostatnich słów męża Krystyny Jandy
Janda podzieliła się także anegdotą. Jej mąż niedługo przed śmiercią zaczął mówić po niemiecku. "Nigdy w życiu nie zapomnę, jak siedziałam przy nim tej niedzieli ostatniej. I nagle mówił tego dnia tylko po niemiecku. Już pewnie miał tam w głowie coś... Niemiecki był jego językiem rodzinnym. To znaczy w tym języku mówiła jego babcia i mówiła bona. Rodzice już właściwie nie używali niemieckiego w domu. (...) Spojrzał na mnie i powiedział po niemiecku właśnie: ty sobie dasz radę. Na szczęście znam ten język" - wspomina Krystyna Janda.