Podczas gali Bestsellerów Empiku 2023 otrzymaliście nagrodę w kategorii "Film". Jaki jest przepis na sukces? Jak robi się serial, który w tak krótkim czasie staje się hitem?

Maciej Buchwald: Jesteśmy tym zaskoczeni, zachwyceni, ale chyba trzeba robić uczciwie to co się czuje, w co się wierzy i otoczyć się gronem wybitnych artystów, co nam zapewnił nasz producent.

Reklama

Kordian Kądziela: Mogę powiedzieć, że to była niesamowita mieszanka ludzi bardzo kreatywnych, z bardzo podobnym poczuciem humoru. Fantastyczny był pewien tygiel, burza mózgów. Każdy w swoim pionie mógł wykazać się swoją kreatywnością, wyobraźnią, mogliśmy z tego czerpać.

Maciej Buchwald: Odpowiadając na twoje pytanie warto próbować na każdym polu, nie odpuszczać. Próbować robić jak najbardziej wartościowe rzeczy.

Reklama

W czyjej głowie pojawił się ten pierwotny pomysł, by serial "1670" powstał?

M. B.: W głowie Kuby Rużyłły, czyli scenarzysty, który to napisał, ale odłożył do szuflady. Potem w głowie Ivo Krankowskiego, naszego producenta kreatywnego, który przeczytał i powiedział, że trzeba to zrobić. Wciągnął najpierw mnie, potem Kordiana, Nilsa Crone - operatora i już te głowy działały jak jeden kolektywny umysł.

K.K.: Jedna kolektywna głowa.

Trwa ładowanie wpisu

Pamiętacie te pierwsze momenty na planie? Kiedy odwiedziliście serialową Adamczychę?

M.B.: Ja pamiętam, że wszedłem i byłem absolutnie zachwycony, myśląc o tym, że robię filmy od 15 a nawet 17 lat i mam takie doświadczenie najpierw etiudy studenckiej, później różnych projektów, gdzie brakuje funduszy, warunków. Nie wiesz, czy będzie dla ciebie długopis do postawienia w kadrze i nagle ktoś zbudował wioskę dla ciebie i pyta, czy chcesz kozy, czy owce. Ja się czułem jak w Hollywood. Czułem, że spełniam sen o robieniu filmów, czyli kreowaniu totalnie świata od zera. Byłem przeszczęśliwy jak szedłem na plan.

K.K.: Dla mnie rzeczywiście też wejście do tej wybudowanej Adamczychy było takim zaskakującym momentem, bo skonstruowano dla nas wioskę. To był ten pierwszy spacer po tej wsi, zobaczyłem 360 stopni świata wykreowanego pod ten serial. Zachwyciłem się tym, o czym się zawsze będąc filmowcem marzyło. Ten zachwyt nie mijał przez wszystkie dni zdjęciowe.

M.B.: Muszę przyznać, że jestem osobą lękową, znerwicowaną i bardzo podważającą siebie a tam przez te warunki, myślałem "Ok. Po to było te 15 lat zmagań żebym ja teraz robił to, co umiem najlepiej". To było absolutnie wzruszające. To nie była praca, tylko piękna przygoda.

Reklama

Warto w takim razie wchodzić w spółkę z dużymi platformami?

M.B.: No właśnie to jest ciekawe, bo jest takie utarte stwierdzenie, że jak robisz coś z taką ogromną platformą, to musisz iść na jakieś kompromisy. W przypadku tego projektu ich nie było. Nasza produkcja przekonała Netflix, że ten projekt musi być w takiej skali, na takim poziomie a my mieliśmy pełną dowolność. To jest dowód na to, że jeśli się da artystom pracować, to dowieziemy.

Która z postaci "1670" jest waszą ulubioną? Bliską sercu?

K.K.: Jako pierwszy przychodzi mi do głowy oczywiście Jan Paweł w wykonaniu Bartłomieja Topy, ale musze wymienić postać z drugiego szeregu - Bogdana, którego grał Dobromir Dermecki. To bohater, którego się obawiałem na papierze. Nie wiedziałem, czy to jest postać, która będzie zupełnie potrzebna temu serialowi, czy nie jest łatwym rozbawiaczem. To co zrobił Dobromir, to mistrzostwo świata. Wpuścił ogromną wrażliwość i smutek w Bogdana. On mnie wciąż bardzo wzrusza.

M.B.: A ja bym dodał do tego reprezentantkę drugiego planu. Widzowie pokochali Jana Pawła, Anielę, Księdza Jakuba, ale płaczka Stasia też zawładnęła sercami widzów. Mówię o niej, jako reprezentantce drugiego planu, bo bardzo nam zależało, żeby te drugie plany też grali wybitni aktorzy. Żeby ten świat nawet w tych mniej wyeksponowanych rolach był jak najbogatszy. Stasia, czyli Elżbieta Okupska, to wybitna śląska aktorka. To symbol tego świata trochę dalszego, ale równie ważnego.

Wasz serial wszedł przebojem nie tylko do świata filmu, ale też internetu. Pojawiły się memy, ludzie mówią cytatami z "1670". Czy to cieszy, gdy serial zaczyna żyć swoim życiem, nie tylko w świecie filmu?

M.B.: Oczywiście, dobre recenzje są bardzo miłe, ale to że to się tak ludzko przyjęło, że weszło pod strzechy, jak to się mówi, że oglądają to rodziny, że w sieci powstały memy, to dla nas było czymś wspaniałym. Jesteśmy członkami grup fanowskich, które powstały w sieci po tym jak serial trafił na Netflixa. Jedna ma 50 tys. członków, druga 15 tys. To są ogromne liczby. Nas to wzrusza. Te memy są śmieszne, podobnie jak to, że ludzie porozumiewają się kwestiami z filmu. Moim ulubionym jest ten, ze zdjęciem Bartka Topy i zdaniem: "Twoja dziewczyna, gdy jakaś inna dziewczyna patrzy na twojego chłopaka". I podpis: "To mój chłop".

K.K.: Bardzo mi się podoba to, że w tych grupach fanowskich pojawiła się inicjatywa zorganizowania zjazdu w prawdziwej Adamczysze, bo ta wieś istnieje naprawdę na Mazowszu. 6 marca jest planowany zjazd sejmiku w sieci, na którym ustalony zostanie letni termin tego wydarzenia. Mam nadzieję, że ono się odbędzie.

Będzie drugi sezon "1670"?

M.B.: Nie wiemy. Netflix ma swoje obliczenia i strategie. Natomiast my możemy powiedzieć, że jesteśmy gotowi. Mamy pomysły, zarysy scenariuszy. Jak tylko Netflix powie ok, to robimy. Jesteśmy w stanie zacząć od razu.

Gdyby ta druga część powstała to…

M.B.: Jan Paweł kontynuowałby swoją drogę do tego, by zostać najsłynniejszym Janem Pawłem a czy oznacza to, że zostanie królem, magnatem lub inną zacną personą, to zobaczymy, gdzie go poniesie.

K.K.: Na pewno będzie szedł dalej i wyjdzie poza Adamczychę.