Michalina Wisłocka z domu Braun urodziła 1 lipca 1921 r. w Łodzi, zmarła 5 lutego 2005 r. w Warszawie. Lekarka, ginekolog, doktor nauk medycznych, autorka poradników i książek, wśród których kultowa jest jej "Sztuka kochania".

Reklama

"Sztuka kochania" rodziła się w bólach

"Sztuka kochania" ukazała się w 1978 r. i w PRL-u sprzedała się w 7 mln egzemplarzy. Był to bestseller nie do przebicia, który wywołał także w Polsce prawdziwą rewolucję obyczajową. Nie było to jej jedyne dzieło. Wisłocka oprócz książek z dziedziny seksuologii, jak m.in. "Sukces w miłości", "Kultura miłości" czy "Sztuka kochania – w 20 lat później", była również autorką pamiętników "Miłość na całe życie. Wspomnienia z czasów beztroski".

Wyszła bardzo młodo za mąż, w 1939 r. i od razu niemal okazało się, że oboje z mężem, o 5 lat starszym Stanisławem, mają odmienne apetyty na życie intymne. Jak pisała Violetta Ozminkowski w biografii Wisłockiej "Sztuka kochania gorszycielki": "Stach mógłby się kochać siedem razy dziennie, ona raz na siedem dni" Wisłocką interesował "związek duchowy, uczuciowy".

Reklama

Życie płciowe kojarzyło jej się na początku raczej z bólem i cierpieniem niż przyjemnością, dlatego też później już jako lekarka uprzedzała młode kobiety, że ten "pierwszy raz" nie zawsze będzie taki cudowny. Na dodatek mąż miał być despotą i wymuszać na niej posłuszeństwo groźbami i szantażem, na co ona z miłości przystawała. Do tego doszły liczne zdrady ze strony męża. Wisłocka mogła liczyć tylko na Wandę, swoją przyjaciółkę z lat młodości, której zwierzała się problemów w małżeństwie.

"Sztuka kochania" w trójkącie

Mogła na nią liczyć nawet bardzo dosłownie. Pragnąca utrzymać małżeństwo Wisłocka wpada bowiem pewnego dnia na rozwiązanie problemu. Znalazła sposób na to, jak zapewnić ukochanemu Stachowi to, czego sama nie może mu dać. Rozwiązaniem ma być życie w trójkącie z inną kobietą. Nie do końca wiadomo, czy Wisłocka, zapraszając do tego układu właśnie swoją przyjaciółkę, wiedziała, że Wanda od dawna podkochuje się w jej mężu.

"Przypomniałam sobie swoje marzenia o trójkącie. Koncept taki urodził mi się w głowie po przeczytaniu powieści japońskiej pt. »Historia lutni«. Był tam wielki uczony i dwie jego żony uwielbiające go bezgranicznie. Pomyślałam, że byłoby ślicznie stworzyć taki trójkąt w naszym życiu. Stach lubił Wandę i pociągała go oryginalność tej koncepcji" – wspominała Wisłocka po latach.

Początkowo to wszystko działało. Mąż był zadowolony w łóżku, Wanda zajęła się domem, a Michalina pracą. Każdy teoretycznie dostał to, czego pragnął.

"Kochałam Stacha bardzo, lecz mój związek z Wandą był na tyle głęboki, że skłonna byłam bez zastanowienia podzielić się z mężem, obdarzyć ją jakąś jego częścią. W przyjaźni jak nasza — zazdrość nie będzie miała racji bytu" — tłumaczyła Wisłocka.

Problem pojawił się, kiedy obie kobiety, żona i kochanka zaszły w ciążę. Dla uniknięcia skandalu wyjechały na wieś, a po powrocie urodzone tam dzieci Krysię i Krzysia zarejestrowano oficjalnie jako bliźnięta Wisłockich.

Michalina Wisłocka przez lata żyła w małżeńskim trójkącie / PAP / Grzegorz Rogiński

Szybko też okazało się, że Stachowi dwie kobiety nie wystarczają. W pewnym momencie Wisłocka miała odkryć, że mąż zdradził ją i Wandę z ponad 30 kobietami.

Do tego doszło nagłe oświadczenie Wandy, że odchodzi ze Stanisławem i zabierają jedno z dzieci.

"Myśmy mieli zasadnicze przykazanie, że wszystko o sobie wiemy, nie mamy żadnych tajemnic. Grało, dopóki Wanda pewnego dnia nie powitała mnie nowiną: »Wiesz, Wisłocki z tobą się rozwodzi, a ze mną ożeni«. Wymyślili, że zabiorą jedno dziecko. O, nie! I w tym miejscu skończyła się miłość. Bo już takiej łobuzerki to nie. Co to, to nie" – wyznała kiedyś Wisłocka w rozmowie z Gazetą Wyborczą.

Druga miłość, choroba, śmierć

Michalina Wisłocka bardzo przeżyła rozstanie z mężem. Wszystkie te swoje problemy przypłaciła chorobą serca. Po rozstaniu ze Stanisławem Wisłocka rzuciła się w wir pracy, która była jej prawdziwą pasją. Kiedy jednak rozchorowała się ciężko na zapalenie serca, pojechała na wczasy lecznicze w Lubniewicach. Tam miała poznać swoją drugą miłość.

"Jurek taki wielki, kudłaty i umięśniony jak bokser. Ten niedźwiedź klęczał przy łóżku, patrzył i szeptał jakieś cudowne słowa, zaklęcia czy prośby i delikatnie pieścił wargami moją skórę, jak coś niezmiernie pięknego i kruchego" - pisała Wisłocka w pamiętniku.

Wtedy też, dopiero po 30. miała odkryć przyjemności życia cielesnego, o których tak wspaniale pisała potem w swoim bestsellerowym poradniku.

Drugi raz nie wyszła już za mąż. Zmarła 5 lutego w 2005 r. w warszawskim szpitalu na Solcu z powodu komplikacji kardiologicznych po przebytym zawale serca. Miała 84 lata. Krystyna Bielewicz wspominała rozmowę z matką na kilka dni przed jej odejściem: "Kiedy kilka dni przed jej śmiercią przyjechałam do niej do szpitala na Solcu, powtarzała, że miłość wieje jak wiatr. Nigdy nie wiadomo, kiedy na nas spadnie, bo nie zna wieku".

Trwa ładowanie wpisu

Przy pisaniu wykorzystano m.in. publikacje i wywiady dostępne w mediach oraz z książki Violetta Ozminkowska "Michalina Wisłocka. Sztuka kochania gorszycielki", wyd. „Prószyński i S-ka" 2014