Pomysł na komedię "Poszukiwany, poszukiwana" podsunęła Stanisławowi Barei jego żona. O ile sam pomysł i scenariusz filmu powstał dosyć szybko, o tyle wybór aktora do głównej roli okazał się nieco bardziej kłopotliwy.
Kto jest bohaterem filmu "Poszukiwany, poszukiwana" autorstwa Stanisława Barei?
Głównym bohaterem tej kultowej komedii wyreżyserowanej przez Stanisława Bareję jest pracownik muzeum, historyk sztuki Stanisław Maria Rochowicz, w którego wciela się właśnie Wojciech Pokora. Zostaje on niesłusznie oskarżony o kradzież obrazu autorstwa Bogdana Adamca. Domniemanemu złodziejowi grozi 5 lat więzienia.
Przerażony tą perspektywą postanawia ukrywać się w przebraniu kobiecym, aż namaluje kopię zrabowanego płótna i niepostrzeżenie ją podrzuci. Podejmuje pracę jako gosposia domowa "Marysia", nie ma jednak szczęścia do chlebodawców. Pomimo początkowych trudności w nowym zawodzie "Marysia" zaczyna odkrywać uroki swojej pracy. Okazuje się również, że zarabia więcej niż jako magister historii sztuki. Film jest satyrą na zjawiska społeczne w Polsce okresu przełomu lat 60. i 70. XX wieku.
Kto zamiast Wojciecha Pokory miał wcielić się w postać Marysi?
Początkowo Bareja zaproponował ją Jackowi Fedorowiczowi. Można go było oglądać m.in. w innym filmie reżysera, czyli "Nie ma róży bez ognia"”, gdzie wcielał się w postać Janka Filikiewicza. Niestety okazało się, że zbyt szybko odrasta mu zarost na twarzy, co miało sprawiać, że nie będzie autentyczny w roli kobiety. Kolejnym kandydatem do roli Marysi był Janusz Gajos. Jego wyeliminowała z kolei zdaniem reżysera zbyt atletyczna sylwetka. Ostatecznie wyzwania podjął się Wojciech Pokora.
Aktorem komediowym, jak wspominał, został dzięki Wiesławowi Gołasowi.
- To się zdarzyło przez Gołasa, dzięki niemu stałem się aktorem komediowym. On jedyny z tego grona aktorów w Teatrze Dramatycznym potrafił mnie tak rozśmieszać, że schodziłem ze sceny. Wtedy ówczesny dyrektor, Meller [Marian – przyp. red.], wspaniały człowiek, powiedział: "Panie Wojciechu, jeżeli to pana tak bardzo śmieszy, to są inne teatry o specjalnym profilu dla pana, można zmienić teatr, tu nie ma miejsca na wygłupy" - mówił w jednym z wywiadów.
Jego rola w sztuce "Uczta morderców" wystawianym w Teatrze Dramatycznym zebrała bardzo dobre recenzje.
- Jako jeden z nielicznych takie świetne, że "narodził się komediowy talent", czy coś w tym guście. Wtedy zaczęto mnie wypożyczać do ról bardziej zabawnych, czy to w telewizji, czy w filmie - wspominał.
"My w miesiąc to zrobimy"
To wtedy zauważył go Stanisław Bareja. Stwierdził, że Pokora jest idealny do roli Marysi. Aktor nie był tak entuzjastycznie nastawiony do tego wyzwania. Nie chciał tego grać, bo jak wspominał miał wykupione wówczas wczasy w Bułgarii z żoną.
- Powiedziałem Barei, że nie mogę zagrać, bo za miesiąc wyjeżdżam na wakacje. A on na to, że "my w miesiąc to zrobimy" - wspominał aktor.
Tak też się stało. Głównym wyzwaniem i problemem, z jakim musiał zmierzyć się Pokora był brak pojęcia o gotowaniu. Nie miał kompletnie pojęcia, jak poruszać się po kuchni, jak używać znajdujących się w niej sprzętów.
"W jednej ze scen, gdy smażył kotlety mielone przyrządzone wcześniej przez jednego z asystentów, zirytowany Bareja zabrał aktorowi patelnię, by osobiście mu pokazać, jak to się robi" - pisze w swojej książce "PRL. Po godzinach" Sławomir Koper.
Wpadka na planie "Poszukiwany, poszukiwana". Z czym nie radził sobie Wojciech Pokora?
Efekt był nie tyle niezadowalający, co wręcz bardzo zły. Bareja prezentując Pokorze jak to się robi przypalił i kotlety, i patelnię.
Nie tylko kuchnia była dla Pokory wyzwaniem. O wiele większym okazało się noszenie damskich ubrań. Aktor nie mógł się do nich przyzwyczaić. W kostiumach, które przygotowały dla niego pracujący przy filmie specjaliści, wyglądał fatalnie. Pomogła żona Pokory. Pani Hanna pożyczyła mu nie tylko swoje ubrania, ale i perukę, którą przywiozła ze Stanów Zjednoczonych. Zakładał nawet jej pończochy. Tylko buty nie pasowały, bo jak nietrudno się domyślić, Pokora nosił większy rozmiar, niż pani Hanna.
Pierwsze sceny filmu "Poszukiwany, Poszukiwana" kręcono w domu Barejów. Wszystko szło gładko, do momentu aż pojawili się przedstawiciele urzędu skarbowego. Ktoś uprzejmie doniósł, że Bareja na koszt filmu remontuje sobie dom. Rzeczywiście w części willi, którą zamieszkiwała rodzina reżysera trwała mała przebudowa, ale urzędnicy odpuścili kontrolę, po tym jak zobaczyli rachunki za cegły i materiały budowlane. O tym, że doniosła sąsiadka Barejowie przekonali się po analizie charakteru pisma w donosie.
Film, jak obiecał Pokorze Bareja, powstawał w bardzo szybkim tempie. Co prawda nie w miesiąc, ale w dwa. Komedia zdobyła uznanie widzów. Dla samego Wojciecha Pokory ten kultowy film epoki PRL stał się jednak utrapieniem.
Wojciech Pokora o roli Marysi: Istny koszmar
"Przez lata dzwonili do mnie ludzie z propozycją pracy dla Marysi jako pomocy domowej; musieliśmy trzy razy zmieniać numer telefonu. Nieustannie też dzwonił domofon; jak ktoś wracał z nocnej zabawy i przechodził obok naszego domu, to czuł się w obowiązku zadzwonić i zapytać o Marysię. Już nawet nie chcę mówić, co było na ulicy. Nad morzem wokół mnie zawiązał się wianuszek osób, nie mogłem wejść do wody. Wszyscy krzyczeli: "Marysia!" albo: "Te, Maryśka, zupa ci kipi!". Istny koszmar!" - mówił w książce "Z Pokorą przez życie".
Barei jednak nie odmawiał. Pojawił się w takich jego filmach jak "Nie ma róży bez ognia", "Brunet wieczorową porą", czy "Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz". W pamięci widzów zapisał się także rolami w serialach reżysera jak "Alternatywy 4", czy "Zmiennicy".