Aleksander Sikora był prezenterem znanym głównie z anteny TVP2. Gdy zmieniła się władza w stacji, musiał pożegnać się z posadą prowadzącego "Pytanie na śniadanie". Długo jednak pracy nie szukał. Od września będzie pojawiał się jako reporter programu "Halo, tu Polsat".

Reklama

Aleksander Sikora znalazł pracę w Polsacie

Aleksander Sikora spróbuje swoich sił również w show "Twoja Twarz Brzmi Znajomo". W rozmowie z Plejadą opowiedział o tym, jak dostał pracę w Polsacie. Przyznał, że nie spodziewał się tak szybkiego zatrudnienia.

To nie jest tak, że chcę tak kadzić i odpowiadać wymijająco na pytania i nadbudowywać tę historię, pokazując ile to we mnie pokory, ale też takiej cierpliwości. Bardzo na to czekałem, bardzo na to liczyłem. Nie ukrywałem, że tęsknię za widzami, że kocham obiektyw kamery, kocham telewizję, lubię największych graczy. Dlatego to, że dzisiaj stoimy tutaj na tym czerwonym filcowym dywanie na tle tej materiałowej ścianki z logo Polsatu, to dla mnie ogromna nobilitacja i ogromny zaszczyt, że mogę teraz być w tym miejscu, a nie innym - powiedział.

Aleksander Sikora wspomina telefon od Edwarda Miszczaka

Jak wyglądała jego "rozmowa o pracę"? Olek wspomina, że został na nią zaproszony i zadano mu kilka pytań m.in. o jego telewizyjne doświadczenie. Nie ukrywał, że czekał na telefon od Edwarda Miszczaka.

Można było zapomnieć faktycznie języka w gębie. Nie ukrywam, że czekałem na ten telefon. Co prawda to był bardzo długi proces. To nie jest tak, że po prostu z dnia na dzień nagle pojawiłem się na Ostrobramskiej. Nie chciałbym pewnie dokładnie zdradzać kulis tego, ile to było spotkań i jak one wyglądały - w każdym razie miałem ogromną przyjemność poznać dyrektora Miszczaka i z nim też zamienić słów parę - wyjaśnił.

Prezenter wspomina zwolnienie z TVP

Reklama

W rozmowie poruszony został także temat zwolnienia z TVP. Olek Sikora przyznał, że był to dla niego trudny moment.

Przyznam się, że oczywiście otrzymanie informacji, że nagle nie pracujesz, że nie masz pracy, którą kochasz, to jest dokładnie tak, jakbym dostał obuchem w łeb. Nie było mi z tym łatwo. Nie chciałbym, żeby nasza rozmowa miała taką formę gorzkich żali, po prostu było mi źle. Ale przyjaciele wtedy mnie bardzo wspierali i mówili: "Poczekaj, cierpliwość ci pomoże, bo po burzy zawsze wychodzi słońce". To brzmi banalnie, prawda, ale faktycznie tak się stało, więc to jest też dla mnie taka niezła lekcja, że za każdym razem, kiedy pojawi się jakikolwiek kryzys, to z niego naprawdę można wyjść. Zawsze będę pamiętać tę sytuację - wspominał.