Maja Bohosiewicz mieszka teraz w Hiszpanii. Celebrytka w nowym wpisie na Instagramie opowiedziała, jak bardzo jest zajęta i ile to ją kosztuje wysiłku codzienność. Podzieliła się w tym kontekście refleksjami z lektury książki pt. "Chłopki. Opowieść o naszych babkach" autorstwa Joanny Kuciel-Frydryszak, co skłoniło ją do bardzo gorzkich wniosków.
Zapracowane życie Mai Bohosiewicz
Maja Bohosiewicz post ozdobiła swoim zdjęciem w egzotycznym otoczeniu. "Czytałyście "Chłopki"? Ja próbowałam na dwa razy. Męczyłam się każdym rozdziałem i oczami wyobraźni widziałam te męki, niesprawiedliwość i patriarchalne podejście do kobiet, które w Polsce były mułem do roboty, rodzicielkami, karmicielkami i jako ostatnie dostawały parę butów" - zaczęła influencerka.
"Wszystko to działo się w historii świata przed chwilą. To nie są zamierzchłe czasy. I cieszę się, że realia się zmieniają, ale wciąż widzę i uwypuklają mi się te wszystkie echa i pogłosy tego, co było i nadal unosi się w powietrzu. Czemu to pisze? Bo wierzę w epigenetykę, czyli fakt, że doświadczenia naszych rodziców i dziadków przechodzą na nas dziedziczone genetycznie jak kolor włosów czy oczu" – podprowadzała Maja Bohosiewicz do dalszych rozważań.
Potem nawiązała do swojej teraźniejszości, co rozwścieczyło internautów. Napisała, że co prawda bardzo lubi swoje życie, ale jest przytłoczona nawałem obowiązków. Nie zabrakło w tym odniesień do bohaterek ksiażki Kuciel-Frydryszak.
"Mam piękne życie pod hiszpańskim niebem i nie wiem, w co mam dzisiaj włożyć ręce, a głowa rozsadza mnie od odpowiedzialności i mnogości zadań. Chcę być najlepszą mamą, budzić dzieci, jeść z nimi śniadanie, zawozić do szkoły, obierać, podawać obiad, odrobić lekcje, czytać książkę, pójść na spacer" - rozwodziła się Maja Bohosiewicz.
Maja Bohosiewicz porównuje siebie do chłopek sprzed wojny
"W tym samym czasie prowadzę firmę, w której jestem zaangażowana w każdy dział i wiem, że można byłoby lepiej tu i tu i jeszcze tu. Remontuje dom, dzwonię do dostawców, pisze z notariuszem, lecę do Polski, jadę do urzędu, zrobię sesję zdjęciową, umówię modelkę, przygotuję się do programu, nakręcę Instagram, przygotuję urodziny dla dzieci, przyjmę gości, zrobię zakupy, zadzwonię do mamy, zaplanuję wakacje, odbiorę pranie, pójdę na siłownię, pojadę do weterynarza, odpisze na maile, pomaluje szafę... Mogłabym długo, miejsca nie starczy. I z jakiegoś powodu prowadzę ważnego calla, a drugą ręką niosę zgrzewkę wody do domu ze sklepu, czekając na telefon od pediatry" – wyliczała Maja Bohosiewicz.
Siostra Soni Bohosiewicz jest przekonana, że ona sama jest kolejnym pokoleniem "chłopki", kobiet harujących ponad siły od świtu do nocy.
"I znowu widzę moją mamę, która wstaje o 4:20, żeby dojechać autobusem do pracy, wróci z zakupami o 15:00, ugotuję obiad, posprząta dom i pójdzie zaprowadzić nas do szkoły muzycznej i zaśnie padnięta o 20:00 na kanapie. I jakoś sobie myślę, epigenetyko, zwolnij trochę, proszę, bo nie chce być kolejnym pokoleniem »chłopki«. A czuję, że jestem. Rozumiecie?" – podsumowała Maja Bohosiewicz.
Internauci oburzeni porównaniami Mai Bohosiewicz
Wpis Mai Bohosiewicz wywołał ostrą dyskusję. Internauci nie mogli uwierzyć, że celebrytka porównuje się do utrudzonych pracą ponad siły chłopek, które nie miały żadnego wyboru i musiały zaakceptować swój los.
"Dziewczyno, ty się już zupełnie odkleiłaś. Porównujesz swoją gonitwę za drogimi torebkami i luksusowym życiem do naszych babek, które zasuwały, szyjąc lub pracując po 18 godzin nie dla lajków na Instagramie i drogich kremów czy powiększania ust, tylko żeby dzieci miały chleb wieczorem? Litości" - napisała jedna z internautek.
"Nie do końca się z tym zgadzam. Chłopki nie miały żadnego wyboru, ich los był zdeterminowany przez pochodzenie, one nie decydowały o niczym. Dzisiaj jednak my same podejmujemy decyzje i kierujemy naszym życiem" - skomentowała inna.