Afera zaczęła się od artykułu Piotra Głuchowskiego i Iwony Görke, który ukazał się na łamach "Gazety Wyborczej". Tekst zawierał mocną krytykę nie tylko Krzysztofa Stanowskiego, ale także współpracujących z nim osób. Padły ostre zarzuty pod adresem twórcy Kanału Zero. Stanowski w odpowiedzi zarzucił dziennikarzom manipulację w imię walki o reklamodawców.

Reklama

Stanowski reaguje na oskarżenia o seksizm, wulgaryzmy i gorsze rzeczy

W artykule "Zero hamulców" sporo miejsca poświęcono stosunkowi Stanowskiego do kobiet. Przypomniano słowa, które padły na łamach portalu Weszło, wcześniejszego projektu Stanowskiego, o tym, że "baby są proste w obsłudze: pokazać tapczan i dbać, by się po drodze nie wy********ły". Wypomniano także kontakty z osobami z poprzedniego rządu, zarzucono homofobię.

Krzysztof Stanowski odnosił się już do tekstu na swoim profilu na platformie X (dawniej Twitter). Teraz opublikował na swoim Kanale Zero ponad godzinny materiał "Dziennikarskie zero: Kłamstwa, manipulacje i obrzydliwości Gazety Wyborczej". On z kolei zarzucił autorom tekstu z "Gazety Wyborczej" manipulacje, których powodem miałaby być walka o budżety reklamowe obu zaangażowanych w konflikt mediów.

Reklama

Stanowski tłumaczy, że wspomniany wyżej fragment o "babach" został wyrwany z kontekstu, a pochodzi z recenzji książki byłego selekcjonera reprezentacji Polski Janusza Wójcika.Był krytyką, a nie przedstawieniem własnych poglądów. "Pan Głuchowski jest pi*******ym manipulantem i oszustem. Jak inaczej to nazwać?" – pytał Stanowski na filmiku.

Twórca Kanału Zero odniósł się także do materiału Marii Korcz, który został opublikowany na portalu Wyborcza.biz. Autorka tekstu zarzuciła Stanowskiemu m.in., że "dziennikarz potrafił przyrównać ekologów do nazistów, żartował z wyrzucania śmieci do lasu (twierdził na Twitterze, że sam tak robi)". Chodziło o wpis, jaki Stanowski zamieścił 6 lat temu na X/Twitterze: "Adolf Hitler na zjeździe ekologów przed wizytacją drzewostanu Puszczy Białowieskiej. #BądźJakKinga".

Krzysztof Stanowski bronił się, podkreślając, że wpis był ironiczny i odnosił się bezpośrednio do wypowiedzi Kingi Rusin. Dziennikarka miała wówczas przekonywać, że w czasie okupacji Polski przez Niemców zniszczono mniej drzew niż za czasów rządów PiS. "Czy przyrównałem ekologów do nazistów? Co trzeba mieć w głowie — ile niechęci i jak ogromną swobodę kłamstwa, żeby takie zdanie opublikować, mając przed sobą tamtego mema?" pytał Stanowski na nagraniu.

Jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o kasę?

Stanowski na swoim filmiku dowodzi, że "Zero hamulców" zawiera wiele manipulacji, półprawd i kłamstw, a materiał "Gazety Wyborczej" ma na celu przedstawienie go jako seksistę w imię zniechęcenia partnerów biznesowych do współpracy z Kanałem Zero.

Afera ma także drugie, a może kolejne już dno. Polityczne. W artykule zwrócono uwagę, że z ujawnionych maili Michała Dworczyka wynikałoby, że Krzysztof Stanowski miał się kontaktować z poprzednim rządem w sprawie programu, wówczas jeszcze organizowanego na Kanale Sportowym. Stanowski odparł, że to Kanał Sportowy zwrócił się do otoczenia ówczesnego premiera Mateusza Morawieckiego z prośbą o wskazanie postaci ze strony rządowej, która w programie na żywo odpowie na pytania dotyczące zamykanie stadionów podczas pandemii.

Krzysztof Stanowski w swoim długim nagraniu zaprzeczył także informacjom "GW", jakoby PKO Bank Polski wspierał drużynę KTS Weszło. Swoją znajomość z Ryszardem Forbrichem, znanym pod pseudonimem "Fryzjer", który zasłynął jako szef grupy handlującej meczami piłkarskimi, Stanowski zbył, atakując autorów tekstu, że posiłkują się anonimowymi wypowiedziami dziennikarzy sportowych, podkreślając, że "nie wiadomo, czy w ogóle istnieją".

Głuchowski zareagował. "Skończy się to zapasami w błocie"

Na argumenty Stanowskiego zareagował już Piotr Głuchowski. Dziennikarz opublikował artykuł "Kłamstwa i manipulacje Krzysztofa Stanowskiego w 10 punktach. Odpowiedź Piotra Głuchowskiego", w którym podkreślił, że zaprezentował jedynie fragmenty tekstów pełne wulgaryzmów, nie podając, kto jest ich autorem. "Stanowski sugeruje, że występujący w tekście rozmówcy zostali przeze mnie wymyśleni. Otóż nie. Tych rozmówcówStanowski zna doskonale, jeden nawet z nim pracował, a teraz nie dają nazwisk, bo – jak mi powiedział inny – nie chcą być w zemście obrzygani w sieci. Informator nawet odradzał mi pisanie o Kanale Zero, gdyż – jak prorokował – skończy się to dla mnie zapasami w błocie. Racja" – odpowiedział na zarzut o anonimowość rozmówców.

Głuchowski w kolejnym swoim materiale stwierdził, że fragment jakoby Krzysztof Stanowski "notorycznie nazywał kobiety dupami" odnosił się do artykułu Mai Staśko na portalu Gazeta.pl. "Spośród setek odcinków Hejt Parku tylko w kilku występują kobiety, które zresztą Stanowski notorycznie nazywa dupami" – przekazała aktywistka.

Zarząd Agory: Jesteśmy niebezpiecznym zombie, wstajemy i wychodzimy

Medialna burza dotarła aż na poważne spotkania biznesowe. Pytania o aferę wokół Kanalu Zero i materiału "Gazety Wyborczej" padły nawet na konferencji wynikowej Agory. Jak informuje portal Wirtualnemedia.pl. próbowano ustalić, "czy Agora postrzega kanał jako swoją bezpośrednią konkurencję na rynku medialno-reklamowym i jak zarząd ocenia ostatnie artykuły na jego temat? Czy nie obawia się wręcz, że tego typu publikacje są gwoździem do trumny dla segmentu prasowego spółki?" – przekazał portal.

"Zarząd nie będzie oceniał artykułów, redakcja jest od zarządu niezależna. Nieścisłości i błędy – rozumiem, że mówimy o nich na podstawie stand-upu, który nagrał wczoraj pan Stanowski. To poetyka, jak rozumiem, w której można pobluzgać, a w następnej minucie mówić głosem apostoła bądź ironizować. Nie będę się do tego odnosił. Jeśli są błędy, nieścisłości, robi się to drogą formalną, jak w przypadku wszystkich artykułów, redakcja się do tego odniesie" – stwierdził Wojciech Bartkowiak, członek zarządów spółek Agora i Wyborcza.

"Wyniki segmentów pokazują, że nie kładziemy się do trumny. Wręcz odwrotnie, raczej jesteśmy niebezpiecznym zombie, wstajemy i wychodzimy na światło dzienne"dowodził Bartkowiak. "Ten trend zamierzamy utrzymać. Czy te publikacje mogą nam zagrozić? Wiem, że pan Stanowski postrzega swoją działalność jako przewrót kopernikański w świecie globalnych mediów, ale wydaje mi się, że jakoś przetrwamy ten wstrząs" – dodał ironicznie.

Głos w całej tej aferze zabrał nawet sam prezes Agory Bartosz Hojka. "Mocno rozbawiło mnie to pytanie. »Gazeta Wyborcza« jest medium, które zajmuje się prawdziwym dziennikarstwem i od początku swojego istnienia rzetelnie patrzy na ręce najmożniejszym tego kraju i świata. Nie tylko przez ostatnich wiele lat krytycznie patrzyła na ręce władzy ustawodawczej i wykonawczej w szczególności" – podkreślił Bartosz Hojka. "Publikuje również krytyczne teksty dotyczące najważniejszych i największych przywódców politycznych i duchowych świata. W związku z tym nie sądzę, aby akurat krytyczny tekst wobec Krzysztofa Stanowskiego miał być gwoździem do trumny »Gazety Wyborczej« Myślę, że jest to co najwyżej pytanie w stylu pana Krzysztofa Stanowskiego" – dodał prezes Agory.