Joanna Kołaczkowska zmarła 17 lipca 2025 r. Miała glejaka. Jej śmierć pogrążyła w żałobie rzesze fanów oraz członków kabaretu Hrabi, w którym przez lata występowała. Dariusz Kamys, jej wieloletni partner sceniczny, a prywatnie szwagier, w sobotnie popołudnie zamieścił wzruszający post, w którym opisał niedawną wyprawy w góry z kolegami z kabaretu. Sporo miejsca poświecił w nim Joannie Kołaczkowskiej. Jak napisał, kabaret Hrabi to była unikatowa wspólnota przyjacielsko-artystyczna.
Wzruszające słowa Dariusza Kamysa
"Nie ma Jej. Wciąż trudno to zrozumieć i jeszcze trudniej zaakceptować. Zostaliśmy my - kabaretowa rodzina Hrabi. Jeszcze w kwietniu spędzaliśmy razem każdy dzień w trasie. Każdy wykonywał swoje obowiązki, a w przerwach cieszyliśmy się po prostu swoją obecnością. Razem pracowaliśmy na dzieło, jakim był kabaret Hrabi. Każdy z nas dokładał swoją cegiełkę, a całość nabierała sensu dopiero wtedy, gdy byliśmy razem" - napisał Dariusz Kamys.
Wyprawa w góry
Jak pisze Dariusz Kamys, Mateusz Kuźniarek, realizator dźwięku zespołu, zaproponował, by wszyscy razem pojechali w góry, pobyć razem i nabrać sił. Wyprawa w Karkonosze potrwała trzy dni. Pierwszy nocleg w schronisku "Samotnia" oraz ostatni w "Odrodzeniu" miały być metaforą ich drogi od żalu do odbudowy. Na trasie, jak relacjonuje Kamys, często wspominali Joannę Kołaczkowską. Według Kamysa, wyprawa pokazała, że nawet w trudnych chwilach członkowie kabaretu Hrabi potrafią się wspierać i wspólnie iść naprzód.
Wyjątkowy "znak"
"Ta górska wyprawa daje nadzieję. Że się poskładamy. Że wrócimy do tego, co kochamy najbardziej i co potrafimy najlepiej. Bo wiemy, że Aśka by tego chciała. Skąd ta pewność? Na sam koniec, kiedy umordowani wsiedliśmy do zamówionego busa, okazało się, że to bus-taxi »Pączek«. I wszyscy wiedzieliśmy, że to od Niej. To Jej uśmiech, Jej mrugnięcie, Jej żart. Aśka zawsze potrafiła w ten sposób rozładować powagę. To był Jej znak: »Idźcie dalej. Śmiejcie się. Nie stójcie w miejscu«" - napisał Dariusz Kamys.