Zespół Bracia obecny był na polskiej scenie muzycznej przez ponad 20 lat. Działali od 1997 r. do 2019 r. Wojciech i Piotr Cugowscy odnosili niemałe sukcesy w branży. Wylansowali takie przeboje, jak m.in. "Moja przystań", "Kto nie kochał" czy "To nie mój dzień", Nad przepaścią", "Wierzę w lepszy świat". Po 2019 r. każdy z nich poszedł swoją artystyczną drogą.
Krzysztof Cugowski o decyzji synów
"Do dziś nie rozumiem tej decyzji. Oni podjęli ją bez żadnego specjalnego powodu i to w momencie, gdy ich kariera zaczęła nabierać tempa. Ja przecież z nimi przez trzy lata koncertowałem. Wszystko zapowiadało się świetnie. Przed nimi były wspaniałe perspektywy" - powiedział w wywiadzie dla Plejady ich ojciec, Krzysztof Cugowski, wokalista Budki Suflera. Jak dodał, jego synowie poróżnili się nie tylko zawodowo, ale też prywatnie.
Nie ma powrotu
Wojciech Cugowski, zapytany przez Żurnalistę, czy nie żałuje rozpadu zespołu Bracia i czy wróciłby do niego odparł: "Nie! Nie ma takiej możliwości. To była bardzo dobra decyzja".
"Konflikt narastał"
Piotr Cugowski w rozmowie z Wirtualną Polską wyjaśnił, że konflikt z bratem narastał stopniowo, a poszło - jak to zwykle między mężczyznami bywa - o pieniądze i władzę. Z relacji muzyka wynika, że bracia mieli zupełnie inne wizje na działalność zespołu, a żaden z nich nie zamierzał oczywiście ustąpić.
"Czas sporych baletów"
Konflikt przeniósł się z pracy na grunt. Bracia Cugowscy szukali wokół sprzymierzeńców. "Czas sporych baletów spowodował, że porobiły się jakieś chore grupy. Jedni przeciwko drugim, tu za plecami ten na tamtego i to po prostu narosło do takiej skali, że później, jak siedliśmy nad płytą, to nie potrafiliśmy za bardzo z siebie wykrzesać tego. To był jasny sygnał, że należy zawiesić działalność i spróbować po prostu każdy w swoją stronę pójść" – mówił o przyczynach rozpadu Piotr Cugowski.
"Każdy chciał rządzić"
"W momencie, kiedy pojawiły się pieniądze, to spowodowało, że każdemu z nas wydawało się, że będzie rządził. Ten wózek, zamiast pchać w jedną stronę, każdy ten wózek pchał w swoją stronę" - tłumaczył w rozmowie z WP Cugowski.