W serialu "Prosta sprawa" wciela się pan w czarną postać, ale ma ona w sobie odrobinę humoru.
Tak, Kazik to czarny charakter, ale obdarowany trochę jaśniejszymi barwami, odcieniami szarości, jakąś ludzką cechą nadaną mu przez Cypriana Olenckiego, reżysera serialu i autora scenariusza opartego na książce Wojciecha Chmielarza. W powieści Kazik jest złem wcielonym, czarnością przepastną, czarną dziurą. W naszym serialu nabiera jednak ludzkich cech, specyficznego poczucia humoru, dzięki czemu, mam nadzieję, zyska nieco sympatii widza.
Cyprian stworzył na planie atmosferę swobody. Mięliśmy wolność także ze względu na sposób realizacji zdjęć przez Klaudiusza Dwulita. To kamera podglądała zachowania aktorów, a nie aktorzy ustawiali się do kamery. To są takie momenty pracy, w których możemy poimprowizować jazzowo.
Te interpretacje jazzowe w przypadku Kazika, w którego pan się wciela w tym serialu, to jego uniesienia miłosne i relacja on-line z ukochaną? Na to pan położył nacisk?
Wraz z Cyprianem staraliśmy się budować postać Kazika tak by była to postać niejednoznaczna, by manipulować nieco emocjami widza, bo gdy wzrusza cię lub bawi czarny charakter - to nic nie wydaje się przewidywalne. Tym kupił mnie Cyprian Olencki choć na początku to ja musiałem kupić jego zainteresowanie swoją interpretacją Kazika wygrywając casting do tej roli. Powiem szczerze – miałem wiele wątpliwości czy będę przekonywujący. Ta postać nabiera głębi, gdy poznajemy opowieść o romantycznej stronie gangstera. Retrospekcje, w których młody aktor gra młodego Kazika, jeszcze niewinnego, zakochanego w Gruzince i uczącego się rosyjskiego, pozwalają zobaczyć kontrast z moją postacią – otyłym, z cukrzycową nogą i przepalonym głosem alkoholikiem. Mój Kazik, choć zniszczony przez życie, wciąż pięknie mówi po rosyjsku, podtrzymuje swoją niespełnioną miłość. Jest zupełnie inny, gdy wchodzi do niego ktoś z jego gangu.
Kazik rzeczywiście jest dosyć otyły. Czy do tej roli musiał się pan bardzo zmienić fizycznie? Wypalić kilka paczek papierosów, by zmienił się ten głos?
Owszem, na planie trochę się tych paczek filmowych papierosów wypaliło jako postać. A szansę metamorfozy fizycznej otrzymałem od Cypriana nie tylko ja. Mateusz Kmiecik czy Mateusz Damięcki zbudowali masę mięśni. Kazik nie pakował w mięśnie, ale szedł na masę. Moja dieta była mocno tłuszczowa, mogłem sobie pozwolić w tym czasie na niepilnowanie tego co jem. Pomogła mi też bardzo charakteryzacja. Sztab specjalistów z Aliną Janerką na czele. Elementy, które zmieniły moją twarz tak, że niektórzy po obejrzeniu odcinka pytali: "A gdzie ten Adamczyk był?". To są dla mnie ciekawe wyzwania, taka radocha aktorska, że się udało nabrać widza.
Wiele osób podkreśla, mówiąc, czy pisząc o tej roli, że to pierwszy czarny charakter, gangster, którego pan gra, ale nie jest to prawdą. Miał pan już okazję grywać takie postaci.
Tak i wbrew temu co się sądzi wiele mam już tego typu ról na swoim koncie, ale Kazik z pewnością się z tej grupy wyróżnia.
Bardzo się cieszę z tego roku, który nadchodzi, bo to dla mnie rok tzw. urobku czy też żniw związanych z moją dwuletnią pracą tutaj w Polsce nad bardzo różnymi rolami. W serialu "Klara" zagrałem geja Wojtka, który postawiony obok Kazika z "Prostej sprawy" to dwa przeciwległe bieguny. Czeka mnie jeszcze powrót do Szczepana w "Listach do M.", czeka na emisję rola emerytowanego pracownika służb specjalnych w "Zakładnikach" dla Polsatu czy prezentera telewizyjnego z lat 80. szukającego UFO dla Netflixa. Bezwzględny esesman w brytyjskim filmie o Krystynie Skarbek, czy dwulicowy prawnik w "Idź Przodem Bracie" Maćka Pieprzycy. Trochę się tej menażerii dziwnych typów nazbierało.
Kiedy pan patrzy na to młode pokolenie aktorów, z którymi i w tym serialu spotykał się Pan na planie, to czego im Pan zazdrości?
Nie wiem, czy im zazdroszczę, bo żyją pod pewnymi względami w trudniejszych, bardziej konkurencyjnych czasach niż te, w których ja zaczynałem, ale z drugiej strony mają szansę dotrzeć do widzów na całym świecie. Myślę, że ze względu na rozwój technologii i dostępność informacji mają ułatwiony okres przygotowania roli. W moich czasach trzeba było znać kogoś mądrego, kto by polecił odpowiednią książkę, teraz wystarczy wyszukiwarka, można nawet zapytać chat GPT, jak to zagrać (śmiech) Dla młodego pokolenia "sky is the limit". Moim "sky" był Teatr Współczesny w Warszawie. Tam się zamykał ten świat. Potem zaczął rosnąć i się rozwijać.
"Prosta Sprawa" dała mi szansę pogrania z młodszym pokoleniem, zakolegowania się. Nasz wyjazd z Cyprianem i Mateuszem Damięckim do Jeleniej Góry, w poszukiwaniu inspiracji jeszcze przed okresem zdjęciowym zaowocował wieloma obserwacjami. Podglądaliśmy lokalnych "prawdzików" stojących przed sklepem spożywczym. Później na zasadzie instynktownego wydobywania z tego bagażu, wrzucaliśmy to na planie. Cyprian dawał nam improwizować. Te improwizacje były podczas prób, z nich także dużo się rodziło. Ten serial zmieniał się i ewaluował do samego końca, bo Cyprian jest takim twórcą, który nie odpuszcza do ostatniego momentu, do ostatecznej wersji montażowej.
Postać, którą pan gra w tym serialu, jest już porównywana do postaci granej przez Jana Frycza w "Ślepnąc od świateł".
Tak, słyszałem. Zdaję sobie sprawę z tego, że role aktorów grających podobne charaktery będą porównywane. Nie wchodziłem w buty Kazika myśląc o tym. Moim zadaniem było być wiarygodnym. Dać życie kolejnej fikcyjnej postaci.
A to porównanie jest dla pana poniekąd komplementem?
Oczywiście, że jest komplementem. Uprawiamy nasz zawód i staramy się by ludzkie charaktery, które tworzymy, poruszały, zmuszały do refleksji i mimo, że są to czasem typy spod ciemnej gwiazdy, chcemy je w jakiś sposób usprawiedliwić, obronić. "Prosta sprawa" nie okazała się taka prosta, ale była niezwykłą przygodą. Jestem pewien, że będzie też taką przygodą dla widzów.