Sława Przybylska pojawiła się na tegorocznym 61. Krajowym Festiwalu Polskiej Piosenki w Opolu. Piosenkarka, która ma 91 lat wystąpiła z mini recitalem podczas koncertu "Debiuty". Okazuje się, że nie wszystko poszło zgodnie z planem.
Menadżer Sławy Przybylskiej oburzony zachowaniem organizatorów festiwalu w Opolu
Sława Przybylska miała pojawić się na scenie o godzinie 22.45.
Niestety było spore opóźnienie i pani Sława wyszła na estradę dopiero przed północą. W jej garderobie było zimo i niestety trochę się podziębiła - mówił w rozmowie z "Faktem" Krzysztof Rydzelewski, menadżer gwiazdy. Skarżył się, że nie pozwolono jej po wejściu na scenę przywitać się z fanami.
Byłem na widowni i oglądałem występ, nagle wbiegł na scenę pan z obsługi technicznej i wyrwał jej mikrofon. Pani Sława nie miała chwili, by cokolwiek powiedzieć i się przywitać. O mały włos nie wywrócił jej na scenie. To dla mnie skandal - powiedział Rydzelewski. Oburzyło go, że gwiazda otrzymała nagrodę, czyli Karolinkę z gipsu, którą jak zauważył "wręcza się debiutantom".
Piosenkarka komentuje sytuację. Czy czuje się urażona?
Teraz to, co zaszło, skomentowała sama Sława Przybylska.
Zaskoczyło mnie, że ktoś nagle wyrywa mi mikrofon, a ja chciałam jeszcze kilka słów powiedzieć. Chciałam powiedzieć o publiczności opolskiej, a niestety mikrofon został mi zabrany. Wynika to prawdopodobnie z pośpiechu i z tego, że były opóźnienia i nagle zaistniał taki nieprzyjemny moment - powiedziała w rozmowie z Pomponikiem. Zapytana o to, czy została przeproszona, odpowiedziała: "Broń Boże, nie". Nie jest jednak zmartwiona faktem, że otrzymała statuetkę dla debiutantów. Stwierdziła, że dla niej największą nagrodą jest "publiczność, aplauz, uśmiechy, brawa".
Po każdym koncercie są takie nagrody: są owacje, ludzie wstają, uśmiechają się. Myślę, że to jest dla mnie ważne, ponieważ czerpię siłę, ażeby dalej cieszyć się życiem właśnie dzięki tym brawom - powiedziała.