Jak wynika z informacji, które podała "Gazeta Wyborcza", prawicowi publicyści dostawali wynagrodzenie za swoje wypowiedzi i komentarze głoszone na antenach Telewizji Polskiej i TVP Info. Dla przykładu, bracia Karnowscy mieli mieć stałą umowę na 10 tys. zł miesięcznie za 20 wystąpień przed kamerą. Za jednorazowe wystąpienie płacono 500 zł. Jest to praktyka niespotykana w świecie cywilizowanych mediów.
Jan Pietrzak zarabiał w TVP. "Nie jest to wygórowana suma"
Jak się okazuje, na liście płatnych komentatorów TVP znalazł się także Jan Pietrzak, o którym w grudniu głośno było po "okrutnym żarcie" wygłoszonym na antenie TV Republika. — Mam okrutny żart z tymi imigrantami, że oni liczą na to, że Polacy są przygotowani, bo mamy baraki. Mamy baraki dla imigrantów: w Auschwitz, w Majdanku, w Treblince, w Stutthofie, mamy dużo baraków zbudowanych tu przez Niemców. I tam będziemy tych imigrantów wpychanych nam nielegalnie przez Niemców umieszczać — wygłosił Pietrzak na wizji.
Teraz w rozmowie z serwisem Plejada.pl, Pietrzak przyznał, że za swoje wypowiedzi dla TVP brał pieniądze.
- Dostawałem czasem jakieś pieniądze, ale wolałbym więcej. Przez cały ubiegły rok dostałem ok. 15 tys. ze wszystkich polskich telewizji. Jakby to podzielić na 12 miesięcy, to wyjdzie ok. tysiąca z groszami. Występowałem raz na tydzień, np. u Michała Rachonia. Nie jest to wygórowana suma — stwierdził w rozmowie Jan Pietrzak.
Jan Pietrzak w TVP "dorabiał do emerytury"
Jak na satyryka przystało, Pietrzak żartobliwie dodał, że "nie ma górnej granicy" kwoty, która byłaby dla niego satysfakcjonująca, a płace w telewizji wcale nie są takie kosmiczne. W klubach zarabia się lepiej.
- Nie mam pojęcia, jakie są stawki, ile biorą inni ludzi. Proponowano mi 300 czy 500 zł za występ. Ta kwota nie wydaje mi się wygórowana, bo za spotkania autorskie w jakichś klubach czy w miejscowościach płacą dużo więcej. A tutaj jest telewizja. Poza tym jest mnóstwo ludzi, którzy biorą znacznie większe pieniądze – stwierdził.
Pietrzak brał jednak te "niewielkie" pieniądze, żeby dorobić do "nędznej emerytury".
- Moja emerytura wynosi 3200 zł i bardzo trudno mi się za nią utrzymać, tym bardziej że nie mogę dorobić, bo moje występy są zakazane w wielu miastach Polski — tłumaczy Pietrzak Plejadzie.
Jan Pietrzak: Jestem na ogół zakazany
W rozmowie z Plejadą satyryk podkreślał, że wypowiadał się w TVP przede wszystkim "dla idei" i po to, żeby przypomnieć, "że jeszcze żyje".
- Mój dostęp do publiczności jest bardzo utrudniony, istnieje wiele mediów, które mnie w ogóle nie puszczają. Nigdy. Jestem na ogół zakazany wszędzie. W związku z tym, korzystając z okazji, że tam występowałem, pokazywałem ludziom, że jeszcze żyję. Generalnie władze mnie nie tolerują — wyżalił się Pietrzak.
Jednocześnie satyryk podkreślił, że nie narzeka na swój los, bo sam sobie go wybrał. Jan Pietrzak "chce przywalać łajdakom".
- Całe życie jestem wyrzucany i zakazywany, ale nie ubolewam nad swoim losem. Sam sobie taki los wymyśliłem, chcę mówić prawdę o Polsce i przywalać łajdakom. Za to się płaci taką cenę, jaką ja płacę, i nie zarabia na tym dużo. W TV Republika na razie nie dostaję żadnych pieniędzy, ale może kiedyś to się zmieni. Na razie w ogóle o tym nikt ze mną nie rozmawia — podsumował.