Robert Stockinger od ponad 10 lat pracuje w TVN. Widzowie kojarzą go głównie jako reportera w śniadaniówce stacji, czyli "Dzień dobry TVN". Okazuje się, że syn aktora znanego m.in. z roli doktora Lubicza w serialu "Klan" najprawdopodobniej pojawi się na antenie TVP.

Reklama

Jak dowiedział się portal Plotek Robert Stockinger ma niebawem pożegnać dotychczasowe miejsce pracy i przejść do nadawcy publicznego.

Co w TVP będzie robił Robert Stockinger?

Będzie mógł się tam sprawdzić w roli prowadzącego jednego z flagowych programów TVP2. Nietrudno domyślić się, że chodzi o "Pytanie na śniadanie".

- Robert Stockinger zostanie nowym prowadzącym "Pytanie na śniadanie". Z tej okazji jest bardzo podekscytowany. On w TVN-ie od dawna marzył o awansie i roli prowadzącego. Był rozczarowany, jak ostatnio kolejny raz inne osoby sprzątnęły mu tę fuchę sprzed nosa. Gdy pojawiła się propozycja z TVP, długo się nie wahał. Nie chciał być wiecznie tylko reporterem, a niestety TVN widział go tylko w tej roli - stwierdza informator Plotka.

Syn Tomasza Stockingera opublikował tajemniczy wpis. "Co dalej?"

Jak dodaje portal Stockinger może również w przyszłości prowadzić inne programy lub koncerty specjalne przygotowywane przez TVP.

To bardzo doświadczona osoba przed kamerą i sympatyczna, więc jesteśmy w tej sprawie otwarci. Na pewno ma u nas szanse na rozwój. Chcemy inwestować w nasze nowe gwiazdy - mówi informator Plotka.

Reklama

Sam Robert Stockinger zamieścił w sieci wpis, z którego wynika, że rzeczywiście rozstaje się z TVN.

- Po 13 latach w firmie i okrągłych 10 w redakcji "Dzień dobry TVN" nadszedł czas rozstania. Trudno opisać wszystko co tu przeżyłem, ile nauczyłem się w tym czasie i jak wiele zawdzięczam tej stacji.
Przyszedłem jako stażysta bez biurka, a odchodzę z doświadczeniem zasiadania w fotelu gospodarza flagowego programu. To była długa i piękna droga. Wychowankiem zostanę na zawsze. Nie żegnam się z ludźmi bo te przyjaźnie zabieram ze sobą. Co dalej? Zadbanie o siebie, swój spokój i wiarę we własne możliwości. Tego nigdy za wiele - napisał.