Edyta Pazura i jej mąż, Cezary Pazura, kilka lat temu postanowili zainwestować w mazurską posiadłość. Zatopiony w zieleni dom był ich azylem. W pewnym momencie willa stała się także ich sposobem na zarobienie dodatkowych pieniędzy.

Próba sprzedaży posiadłości

W połowie ubiegłego roku Pazurowie postanowili dom sprzedać. Zaproponowano ewentualnym kupcom budynek z czterema sypialniami o powierzchni 120 metrów kwadratowych, który stoi na działce o powierzchni 10 hektarów z własną linią brzegową. Do dyspozycji jest także basen, jacuzzi oraz dwie altany grillowe. Na terenie posiadłości znajdują się także pomost, staw i prywatny las. Za to wszystko Pazurowie życzyli sobie 6,2 mln złotych!

Reklama

Posiadłość na Mazurach zostaje w rodzinie

Wygląda jednak na to, że para zmieniła zdanie. Nie wiadomo, czy nie było chętnych na zakup posiadłości, czy może faktycznie zwyciężył sentyment do tego miejsca. O wszystkim napisała Edyta Pazura.

"Mówi się: "Jeśli chcesz rozśmieszyć Boga, opowiedz mu o swoich planach na przyszłość." I chyba to idealna definicja naszego życia, które toczy się własną drogą od maja i raczej nie ma zamiaru z nami współpracować. Wykorzystuję więc każdą chwilę, aby uciec na Mazury i pobyć ze sobą. Ostatnio nawet zastanawiałam się, czy nie kupić sobie hang, siąść na pomoście i po prostu grać… tylko, że jest jeden problem… nie umiem, a sama nie jestem pewna, czy wszystko na pewno da się "wyguglować", a tym bardziej nauczyć się grać na instrumencie przy pomocy YouTube'a. Zostały mi więc książki. Cieszę się każdą chwilą i tym, że Mazury są nadal nasze, a ostatnio nawet zastanawialiśmy się, czy na pewno chcemy je sprzedać, i chyba jednak… nie chcemy" - napisała Pazura.

ZOBACZ: Tak wygląda mazursk