Laura Breszka popularność zyskała dzięki roli Maleny Pisarek w serialu "Singielka", obecnie możemy ją oglądać m.in. w komedii "Cały ten seks" w reżyserii Tomasza Mandesa na platformie Amazon Prime Video. O dramatycznych szczegółach jej życia prywatnego dotąd nic nie było wiadomo.

Reklama

Laura Breszka: Spotkałam się z wyrafinowaną przemocą

W jednym z ostatnich wywiadów Laura Breszka zdradziła, że była ofiarą przemocy w związku i do dziś mierzy się z tego powodu z traumą. Aktorka, która ma pod opieką dwójkę dzieci: sześcioletniego Daniela, synka swojej zmarłej siostry i biologiczną córkę, trzynastoletnią Leę, przez pewien czas tkwiła w przemocowym związku, z którego ciężko było się jej uwolnić. W związku zdominowanym przez kłamstwa, intrygi i manipulacje. W domu, który przypominał prawdziwe piekło.

"Spotkałam się z wyrafinowaną przemocą, absolutnie nie mam nadziei, że gdybym wyszła na ring z tą osobą, to bym wygrała. Wśród nas jest bardzo dużo psychopatycznych osobowości, nie będę ukrywać, że ja akurat tego doświadczyłam i wciąż doświadczam. I jakoś sobie z tym radzę" – wyznała agencji Newseria Lifestyle Laura Breszka.

Reklama

Aktorka rozważa nawet założenie fundacji, w której może opowie o tym "szerzej". Na razie zaprasza do rozmowy inne kobiety z problemami.

Walka z przemocą to walka z wiatrakami?

Aktorka w rozmowie z agencją podkreśla, że w tragicznych dla siebie chwilach kobieta często jest bezbronna, a nawet spotyka się z przykrymi i niedopuszczalnymi reakcjami.

"Starałam się sądownie, zostałam absolutnie wyśmiana. Jeżeli chodzi o alimenty, to rzeczywiście nie płaci, idziesz do sądu, każą mu zapłacić, komornik wchodzi na konto. Ale jeżeli chodzi o taką przemoc, trudną do udowodnienia, to jest mnóstwo energii, którą ty musisz wykrzesać z siebie, żeby, jak zauważyłam, tak naprawdę walczyć z wiatrakami, więc już mi się po prostu nie chce" – wyznała gorzko.

Piekło, przez które przeszła w przemocowym związku, odcisnęło na aktorce okrutne piętno.

"Do tej pory sobie nie poradziłam, bo to jest non-stop kolor. Z tym sobie człowiek nie radzi, ktoś musiałby umrzeć, żeby to się skończyło" – przyznała Laura Breszka.