Śmierć Joanny Kołaczkowskiej zmarła w nocy z 16 na 17 lipca. Informacja o jej śmierci pogrążyła w żałobie jej przyjaciół, znajomych i fanów.

"Cud nie nastąpił"

Informację o śmierci Joanny Kołaczkowskiej przekazali jej koledzy z kabaretu Hrabi "Przyszło Jej zmierzyć się z najgorszym i najbardziej agresywnym przeciwnikiem. Walczyła dzielnie, z godnością, z nadzieją. My razem z Nią. Wyczerpaliśmy niestety wszystkie dostępne formy leczenia. Wierzyliśmy w cud. Cud nie nastąpił" - napisali.

Reklama

Smutna informacja tuż przed weekendem majowym

Pierwsze informacje o chorobie Joanny Kołaczkowskiej pojawiły się w kwietniu tego roku. Artystka przestała występować i skoncentrowała się na leczeniu. Reżyserka Beata Harasimowicz w rozmowie rozmowy dla portalu "Świata Gwiazd" powiedziała, że o chorobie Joanny Kołaczkowskiej dowiedziała się tuż przed weekendem majowym. Panie znały się od lat. Gościni Mateusza Szymkowiaka przyznała, że była to dla niej bardzo smutna informacja.

Przed weekendem majowym zadzwonił do mnie Lopez, czyli Łukasz Pietrz, który jest też menadżerem tych Asi różnych solowych aktywności. No i powiedział, że Asia jest chora i że to nie jest przeziębienie i że to jest nowotwór. Właśnie wtedy po raz pierwszy się dowiedziałam od Lopeza. Oni już wtedy od razu odwołali występy do końca sierpnia, więc już też wiedziałam, że sprawa jest poważna, ale nie wiedziałam, że aż tak - powiedziała Beata Harasimowicz.

"Była pod bardzo dobrą opieką"

Reżyserka powiedziała, że sprawa była bardzo poważna. Joanna Kołaczkowska chorowała na nowotwór mózgu. Szybko trafiła też do szpitala. Znalazła się pod bardzo dobrą opieką lekarską (...). Operacja była natychmiastowa i na pewno były to najlepsze siły fachowe, jakie mogły być. I to, co można było zrobić ze strony medycyny, na pewno zostało zrobione. Nie wystarczyło - tłumaczyła reżyserka.