Anna Mucha rozpoczęła swoją karierę jako dziecko. Zadebiutowała w "Liście Schindlera" Stevena Spielberga w latach 90. Od lat znana jest z roli Magdaleny Marszałek z serialu "M jak miłość". W produkcji emitowanej przez TVP2 można oglądać ją od samego początku.

Anna Mucha w 2009 roku pojawiła się na okładce "Playboya"

Aktorka jakiś czas temu pojawiła się jako jurorka programu "Drag Me Out. Czas na show". Występuje również na deskach teatralnych. Wraz ze swoim partnerem Jakubem Wonsem produkuje spektakle. Anna Mucha jest także bardzo aktywna w mediach społecznościowych. Jej profil obserwuje ponad milion osób.

Reklama

Anna Mucha wspomina o źle skonstruowanej umowie

Kilkanaście lat temu a dokładnie w 2009 roku Anna Mucha pojawiła się na okładce magazynu dla dorosłych, czyli "Playboya". Sesja zdjęciowa z udziałem aktorki uznana została za ikoniczną a numer z Anną Muchą na okładce sprzedał się bardzo szybko.

Teraz aktorka opowiedziała o kulisach tej sesji. W rozmowie z Mateuszem Szymkowiakiem ze "Świata Gwiazd" stwierdziła, że miała bardzo źle skonstruowaną umowę. Zaznaczyła przy tym, że nie obwinia za to Marcina Mellera.

Umówiliśmy się - i to była wzajemna umowa - na to, że realizujemy te sesję za określone pieniądze i one były relatywnie nieduże. Natomiast w sytuacji, gdyby były dodruki, to ja miałabym dostawać większe pieniądze. To było logiczne. Dwie okładki w dwóch różnych klimatach, ten sam miesiąc, coś fantastycznego. Obie okładki sprzedały się w trzy dni czy maksymalnie tydzień, fizycznie nie było możliwości, żeby je kupić - powiedziała Mucha.

Dlaczego nie było dodruków "Playboya" z Anną Muchą?

Reklama

Dodała, że spodziewała się tego, że "drukarnie będą szły 24 godziny na dobę i dodrukowywały kolejne numery". Tymczasem na poziomie wydawnictwa podjęto decyzję, że nie będzie dodruku ani jednego egzemplarza magazynu. Powód?

Gdyby Amerykanie zorientowali się, że możliwość sprzedaży jest na poziomie przykładowo nie 100 tysięcy egzemplarzy, a 500 tysięcy, to śrubka zostałaby przekręcona tak, żeby za każdym razem żyłować ich do co najmniej 300 tysięcy. A standardem było to, że sprzedawało się na poziomie, nie wiem, 10-15 tysięcy. Nie znaleźliby takich bohaterek i nie mogliby też wytłumaczyć Amerykanom, że sorry Winnetou, ale Mucha jest tylko jedna. To był najlepiej sprzedający się numer, który nie miał dodruków - wyjaśniła Mucha.