Wojciech Mann nie przypomina już siebie sprzed lat. Dziennikarz, który zdobył ogromną rozpoznawalność jako prowadzący program "Szansa na sukces", ostro wziął się za przemianę sylwetki. Efekty są spektakularne.

Wojciech Mann zmienił się nie do poznania. Zadziwiająca metamorfoza

Wojciech Mann od wielu lat walczy z nadwagą. Rezultaty nie zawsze były zadowalające, lecz w ostatnim czasie zaskoczył wyraźną zmianą wizerunku. Jeden z najpopularniejszych polskich dziennikarzy schudł aż 30 kg. W rozmowie z "Faktem" zdradził, jak tego dokonał.

Reklama

Trochę mi się udało rzeczywiście zeszczupleć i jestem coraz bardziej przystojny. To wszystko dzięki takiej radykalnej diecie, która polega na tym, że ja mogę właściwie jeść wszystko tylko w małych ilościach. Znaczy staram się, nie zjadać na przykład całego tortu na kolację, tylko połówka albo ćwierć tortu, dopóki po łapach nie dostanę — żartuje Wojciech Mann.

Wojciech Mann zmienił się nie do poznania / PAP / FOTON/PAP
Reklama

Nie milknął plotki na temat stanu zdrowia Wojciecha Manna

Utrata wagi spowodowała, że fani Wojciecha Manna zaczęli obawiać się o zdrowie dziennikarza. Plotki na temat jego stanu podsyciło zdjęcie na wydarzeniu promującym biografię Kory, na którym widać prezentera poruszającego się przy pomocy balkonika.

"Ostatnio dość często spotykam się z pytaniami, czy żyję. Być może spowodowane one są faktem, że widziano mnie chodzącego z podpórką. Rzeczywiście, uszkodziłem sobie jakieś potrzebne do chodzenia kawałki nogi. Wydaje mi się jednak, że od takiej kontuzji do zgonu jest jeszcze pewien dystans. Niemniej uprzedzam wszystkie chcące ze mną zadzierzgnąć rozrywkowe stosunki osoby, że obecnie przeze mnie wykonywane mambo, to już nie to, co niegdyś" – napisał z przekąsem Mann w mediach społecznościowych.

W swojej biografii "Echo", która jest zapisem rozmowy z Katarzyną Kubisiowską, Mann podszedł do sprawy znacznie poważniej.

"W dość długim życiu miałem kilka doznań niesłychanych, w tym przerwę w świadomości. Tyle że ja jestem nieskomplikowanym fanem życia i nie katuję się myśleniem, że coś złego znowu może się wydarzyć. (...) Funkcjonuję bez względu na różne ograniczenia fizyczne i zalecenia medyczne. Zdarza się, że muszę wstać wcześnie rano, a spać lubię. Nie przepadam za presją terminów, wykonaniem zadań na czas. Jednocześnie właśnie ta presja jest napędem do odsuwania na tor boczny wszystkich pierdół, które po głowie chodzą i potrafią człowieka zgnębić" – powiedział dziennikarz.