"To będzie opowieść o relacjach między synem a matką i cenie, jaką płaci się za karierę. Film jest dość drogi, bo Violetta robiła karierę w Las Vegas. (...) Dostaliśmy już dużo pieniędzy, ale wciąż jest ich za mało" - powiedziała Plejadzie Małgorzata Gospodarek.
Wybrano aktorkę, która zagra Vilettę Villas
Film biograficzny o Violetcie Villas ma być historią rozgrywającą się w latach 60. Artystka postanowiła wtedy odbudować relację z wychowywanym przez dziadków synem, Krzysztofem Gospodarkiem, tytułowym "dzięciołem". Scenariusz Karolina Bielawska współtworzyła z Małgorzatą Gospodarek, synową zmarłej w 2011 r. piosenkarki. Główną rolę ma zagrać nie Margaret - jak głosiły plotki - a Sandra Drzymalska, znana z ról w takich produkcjach jak "Sexify", "Ostatni komers", "Powrót" czy "IO".
Film zapowiadany był już w 2016 r., jednak z projektu wycofało się wówczas Studio Munka. Obecnie producentem jest Lava Films.
"Jest szansa, żeby obraz wszedł do produkcji na początku przyszłego roku, ale decyduje o tym producent. Oczywiście wszystko ma związek z kwestiami finansowymi, trzeba domknąć budżet" - mówi Plejadzie Małgorzata Gospodarek.
Producenci potrzebują pieniędzy, by domknąć budżet filmu o Violetcie Villas
"Dostaliśmy dotację od PISF-u [Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej], ale to bardzo drogi film, bo Violetta karierę robiła również w Las Vegas. Dzisiaj tak naprawdę wszystko rozbija się o pieniądze. Jest bardzo ciężko, bo dyrektorzy i całe otoczenie w PISF-ie ciągle się zmieniają, a od tego zależą dotacje. Dostaliśmy już dużo pieniędzy, nie możemy narzekać, ale wciąż jest ich za mało" - tłumaczy żona syna Violetty Villas.
Podczas wywiadu padło pytanie, czy rodzina jest gotowa na to, by opowiedzieć także o ostatnich, tragicznych losach piosenkarki.
"Jeżeli pojawiłby się pomysł nakręcenia np. serialu o Violetcie Villas, a taki już był, być może zdecydujemy się podjąć temat ostatniej bardzo przykrej końcówki jej życia, ale na zasadzie pokazania, w jakiej pułapce znalazła się Violetta, do czego prowadzą skutki pewnych zachowań. To miałoby jakiś sens" - powiedziała Małgorzata Gospodarek.