Krzysztof Zalewski to jeden z najbardziej znanych i cenionych artystów w Polsce. Prywatnie jest synem aktora, reżysera i scenarzysty Stanisława Brejdyganta. Jego mama zmarła w 2004 roku. To właśnie wtedy, gdy chorowała piosenkarz poznał swojego ojca.

Reklama

Krzysztof Zalewski nie stronił od alkoholu. "Włączała mi się autoagresja"

Podczas rozmowy z Kubą Wojewódzkim i Piotrem Kędzierskim artysta wyznał, że był czas, gdy nie stronił od alkoholu. Krzysztof Zalewski był w tym czasie wobec siebie bardzo krytyczny.

Nauczyłem się miłych słów używać wobec siebie, żeby się po prostu nie wyzywać - wyzbyłem się tego, polubiłem się bardziej - wyznał.

Bardzo różnie się (zachowywałem po alkoholu - przyp. red.). Włączała mi się autoagresja. Miałem taki pomysł, będąc drobnym kolesiem, zaczepić największego karka, jakiego zdołałem zobaczyć - np. ochroniarza w klubie - i sprzedać mu blachę. Wtedy dostawałem w ryj albo mnie wynosili lub koleś mi mówił: "weź s********j" - tak wspominał ten czas Zalewski.

Piosenkarz szczerze o swoim pobycie w psychiatryku

Pytany o to, czy rezygnacja z alkoholu, to decyzja na całe życie, odpowiedział, że "nie ma permanentnej decyzji".

To jest decyzja na dziś. Wyszło terapeutycznie. Byłem na wakacjach w psychiatryku 12 lat temu - zamknięty z wariatami przez dwa miesiące, więc chyba to była poważna sytuacja- wyjaśnił.

Czy Krzysztof Zalewski chodzi na imprezy?

Reklama

Przyznał, że nie pije, bo "niedobrze znosi alkohol". To nie było powtarzalne. Czasami byłem męczybułą - włączało mi się to, byłem nieznośny - wyznał artysta. Dodał, że nie lubi imprez i woli spędzać czas w domu.

Nawet jak piłem grubo, to też zawsze wolałem bawić się w małym gronie. Nawet ostatnio stwierdziłem, że jestem taki pozamykany i siedzę sam - może powinienem wyjść do ludzi. Zadzwoniłem do Kuby Karasia (on jest znany z tego, że chodzi po klubach) i powiedziałem: weź mnie gdzieś ze sobą na imprezę. Zaprosił mnie do SPATiF-u, nie było jam session, była zwykła impreza - opowiedział Zalewski.

Zapłaciłem 100 zł za wjazd, wytrzymałem 18 sekund i odwróciłem się na pięcie i wyszedłem. Piekło musi tak wyglądać. Tłum ludzi, n********a muzyka tak, że nie da się wytrzymać, łokciem się przepychasz, ani z nikim pogadać. Atmosferę mam chłonąć z hałasu i spoconych ciał? Okropne! - powiedział.

Przyznał, że sam zgłosił się do ośrodka. Podkreślił, że mu się to opłaciło. Gdy wyszedł, zaczął wydawać płyty. To nie znaczy, że byłem zupełnie czysty. Miałem wpadki. To był proces. Od ponad siedmiu lat jestem czysty od wszystkiego - i dobrze mi z tym - dodał.