W październiku ubiegłego roku Aldona Orman trafiła z planu zdjęciowego serialu "Klan" do szpitala. Okazało się, że nagle poczuła ból głowy, który uniemożliwił jej poruszanie się. Lekarze natychmiast przeprowadzili operację i uratowali jej życie.
Ustalili, że w głowie aktorki znajdowały się aż cztery tętniaki. Orman wciąż poddawana jest leczeniu, czeka na trzecią operację, gdy zostanie usunięty ostatni z guzów. Lekarze podjęli taką decyzję, by uniknąć ryzyka udaru. Okazuje się, że to nie pierwszy raz, gdy aktorka zmaga się z problemami zdrowotnymi.
Aldona Orman przeżyła śmierć kliniczną
Kilkanaście lat temu musiała zwalczyć sepsę. Choroba sprawiła, że jej organizm przestał funkcjonować. To wtedy Aldona Orman przeżyła śmierć kliniczną.
Teraz opowiedziała o tym, co się wtedy stało na łamach "Faktu". Zdradziła, co zapamiętała i co przeżyła z tamtych chwil.
Początek chyba u wszystkich jest taki sam, wychodzi się z ciała i patrzy się z góry, na to co jest dookoła. Na siebie, lekarzy, ludzi, którzy są obok. Widziałam siebie leżącą na szpitalnym łóżku. Potem przechodzi się jakby do innego wymiaru. Jest tunel, jest światło, widziałam świetliste kule w przestrzeni, pewnie to dusze. Takie rzeczy są - opowiedziała w rozmowie z "Faktem".
Jak zmieniło się życie Aldony Orman?
Wyznała, że śpiączka i choroba zmieniły jej hierarchię wartości.
Sepsa i śpiączka sprawiły, że nastąpiła we mnie wielka zmiana w stosunku do życia, ludzi, relacji. Do wszystkiego. Gdy przeżywa się śmierć kliniczną i doświadcza przejścia do innego wymiaru, dostaje się od kogoś tam z góry pewien przekaz o tym, co ma się do zrobienia. Totalnie przewartościowałam wiele rzeczy - wyznała.