W filmie "Za duży na bajki 2" wciela się pani ponownie w postać zwariowanej ciotki, która uczy życia głównego bohatera. Czy coś się w tej postaci zmieni?
Myślę, że tym razem nie jest to przede wszystkim taka pierwszoplanowa rola. W tej chwili jestem trochę w tle, ale z wielką radością to robię. Historia nie do końca tym razem dotyczy mnie i mojego podopiecznego, czyli Maćka, którego gra Waldek Banaś. On jako bohater tego filmu próbuje odnaleźć ważną osobę w swoim życiu.
Próbuje odnaleźć ważną osobę w jego życiu, ale na jego drodze staje też inna ważna osoba, można powiedzieć, że pewnego rodzaju "konkurencja" męska, w postaci nowego partnera jego mamy. Ta ciotka chyba pomaga mu w tym, by ten konkurent nie poczuł się zbyt ważny?
Myślę, że początek tej znajomości z nowym partnerem mojej filmowej siostrzenicy jest gorzki, to taka szorstka przyjaźń. Potem szczerozłote serce zwycięża i ciotka się do tego amanta przekonuje.
Jaką bajkę lubi pani najbardziej?
Mam taką bajkę ze swojego dzieciństwa, którą pamiętam, że czytałam zawsze jak byłam chora albo mama mi ją czytała. To jest bajka Andersena, która się nazywa "Bzowa babuleńka". Być może dlatego ją tak lubiłam, bo towarzyszył jej niezwykle piękny rysunek Jana Marii Szancera, na którym z wielkiego krzaku bzu wychyla się siwowłosa staruszka w liliowym czepku. Jakoś strasznie to na moją wyobraźnię działało.
W filmie "Za duży na bajki 2" też jest pani nieco siwowłosą może nie babuleńką, ale starszą panią.
Jestem siwowłosa, ale tak już było w pierwszej części, więc tutaj niewiele się nie zmieniło. Myślę, że to jest dla mnie fajna odmiana. Ja czarnowłosa, przymierzyłam się do siwowłosej.
Lubi pani być charakteryzowaną do roli?
Prawdę powiedziawszy ta charakteryzacja w wykonaniu Waldka Pokromskiego była bardzo delikatna. Rzeczywiście te włosy robiły robotę. Waldek Pokromski to gwiazda charakteryzacji. Przez jego ręce przeszło wielu aktorów.
Jak współpracuje się właśnie z nim, czyi Waldemarem Pokromskim?
Kiedy spotkaliśmy się przed realizacją pierwszej części okazało się, że Waldek widzi to bardzo ascetycznie, jeżeli chodzi o makijaż. Rzeczywiście te włosy były najistotniejsze. Muszę powiedzieć, że te godziny spędzone przed lustrem, w towarzystwie Waldka i jego opowieści a ma masę historii na temat aktorów z całego świata, bo przecież pracował również za granicą, uwielbiałam najbardziej.
Myślę sobie, że jest wiele kobiet, które czegoś pani zazdroszczą, a właściwie jednej znajomości…
Mówi pani o Mirku Bace?
Tak. Czy to jest przyjaźń, czy kochanie zawodowe a może także prywatne?
Po wielu latach grania wspólnie przedstawienia, które objechało pół Polski, bo było grane i w Gdańsku, i w Warszawie w Teatrze Polonia, mam na myśli "Seks dla opornych" i miało jakiś olbrzymi sukces, bo zagraliśmy ok. 400 razy, byliśmy z Mirkiem jak stare małżeństwo. W tej chwili nasze losy się rozdzieliły. Teraz razem nie gramy, ale zerkamy na siebie. Może ktoś coś wymyśli i znowu zagramy coś wspólnie.
To jaki jest Mirosław Baka?
Przede wszystkim jest fajnym, uczciwym, lojalnym kolegą scenicznym. Jest facetem o fajnym poczuciu humoru, nieco ironicznym. Jest też takim człowiekiem, który potrafi milczeć. Kiedy jeździliśmy z Gdańska do Warszawy i odwrotnie bywały takie podróże, gdy potrafiliśmy sobie je całe przemilczeć, słuchając muzyki. Na pewno nie jest gadułą.
Podobno dobra przyjaźń polega na tym, że się potrafi milczeć.
Nie wiem, czy nazwałabym to przyjaźnią. Może takiego słowa bym nie użyła, bo nie spędzamy ze sobą wakacji, nie chodzimy do siebie na bankiety, nie odwiedzamy się, ale myślę, że możemy na siebie liczyć.
Nie tylko w spektaklu "Seks dla odpornych" mieliście okazję grać razem, ale też w serialu "Radio Romans", który powstał 30 lat temu. Jak pani wspomina tamte czasy i pracę na planie tej produkcji?
Dla mnie to była dosyć podstawowa rzecz, bo ja na tym planie uczyłam się całej roboty aktorskiej i filmowej. Opuszczając szkołę teatralną w Krakowie nie miałam pojęcia o pracy z kamerą żadnej, naprawdę żadnej. Wszyscy realizatorzy z wielką cierpliwością mnie tego uczyli, podobnie jak koledzy a wśród nich Mirek Baka, który wtedy był już po debiucie w "Krótkim filmie o zabijaniu". Najwspanialsze w tym wszystkim jest to, że ktoś miał nosa do obsady, bo przecież dużo nas tam debiutowało i wszyscy gramy dalej, nie zginęliśmy w czeluściach niepamięci. Wszyscy uprawiamy ten zawód i pracujemy. Ktoś miał dobrą rękę obsadową.
Z okazji jubileuszu odwiedziłam studio radiowe, które było umieszczone w studiu telewizyjnym w Gdańsku. Zaproszono mnie tam na wspominki ostatnio z okazji tej rocznicy powstania serialu i ze wzruszeniem zobaczyłam tę reżyserkę, stoją tam nawet sprzęty, stoły do nagrywania, przy których pracowaliśmy.
Kiedy rozmawiamy i patrzę pani w oczy widzę w nich błysk. To taki błysk na życie?
Staram się z uśmiechem i tym błyskiem podchodzić do życia, choć świat temu jakoś za bardzo nie sprzyja ani też moje ostatnie role w teatrze, które są dosyć mroczne. Staram się optymistycznie patrzeć na życie, walczę o to czasem usilnie.
A jaka jest pani definicja kobiecości?
Ja zawsze się bardzo zżymam, kiedy ktoś kogoś krytykuje za wygląd. Zawsze zapytuje siebie, dlaczego to jest tak, że krytykuje się za wygląd właśnie a nie za głowę. Moja kobieta marzeń jest mądra, inteligentna. To rzecz najważniejsza. Owszem ciało jest ważne, ale chyba jednak trochę na drugim miejscu.
To, czego na koniec tej naszej rozmowy o życiu zawodowym, ale też trochę prywatnym mogę pani życzyć?
Zdrowia, bo do tego zawodu potrzebne jest końskie zdrowia.