Sean Connery, Chuck Norris, Sylvester Stallone czy Clint Eastwood przez lata zasłużyli sobie na etykietkę ekranowych twardzieli. Jak się okazuje, historia ich życia jest równie fascynujące, co ich filmowe role.

Reklama

Steve McQueen cudem uniknął śmierci

W głosowaniu na najbardziej męskich mężczyzn w historii kinematografii wzięli ostatnio udział czytelnicy magazynu Ranker. Na miejscu 10. znalazł się najsłynniejszy ekranowy kowboj, John Wayne, który aktorstwem zajął się na poważnie dopiero po tym, jak runęła w gruzach jego futbolowa kariera. John Wayne w 1925 r. otrzymał nawet stypendium sportowe na Uniwersytecie Południowej Kalifornii, gdzie grał przez pierwsze dwa lata. Niestety, kiedy pewnego dnia wybrał się wraz z przyjaciółmi na surfing, podobno zwichnął prawe ramię. Twardziel udawał, że nic się nie stało, z czasem jednak ból był już nie do zniesienia, a kontuzji nie udało się w porę naprawić. Kiedy John Wayne stracił stypendium, podjął się pracy jako statysta i rekwizytor. Nawiązał przy tym kontakty, które wkrótce przyniosły mu główną rolę w filmie.

Na miejscu 9. uplasował się Steve McQueen, aktor znany m.in. z kultowego kryminału "Bullit". Jego historia, o której opowiedziała swego czasu pierwsza żona aktora, aktorka Neile Adams, przebija to, co czasami możemy zobaczyć na ekranie. Jak się okazuje, Steve McQueen, znany z licznych romansów, został zaproszony na imprezę do Sharon Tate pamiętnej nocy 8 sierpnia 1969 r. Wedle relacji żony aktora, Steve "wpadł na laskę i postanowił z nią odejść". Tylko dlatego nie trafił na przyjęcie, na którym grupa Charlesa Mansona zabiła żonę Romana Polańskiego i kilka innych osób.

Reklama

Na miejscu 8. znalazł się Keanu Reeves. Gwiazdor trylogii "Matrix" doczekała się miejsca na liście z powodu… nietypowej niani. "Dorastałem w Toronto i mieszkałem na ulicy zwanej Hazleton, gdzie znajdowało się studio nagraniowe Nimbus 9, a moja mama zajmowała się kostiumami. Ona robiła w rock and rollu, miała przyjaciół, a Alice Cooper, jak mi powiedziano, opiekował się mną. To znaczy, nie wiem, jak to się mogło stać, ale tak się stało" – opowiadał gwiazdor filmów "John Wick" w 2017 r.

Alice Cooper, muzyk znany m.in. z tego, że na koncertach odgryzał głowy kurczakom, potwierdził te doniesienia, dodając, że opiekował się "Kee", mieszkając obok "hawajskiej babci i tego czarnowłosego dzieciaka".

Chuck Norris "kopnął mnie w bok. Bolało"

Na miejscu 7. znalazł się Sean Connery, przez wielu fanów gatunku uznawany za najlepszego odtwórcę roli Jamesa Bonda. Początkowo nie zrobił dobrej wrażenie na twórcach serii, pojawiając się na spotkaniu w pogniecionej koszuli. Podobno już pod koniec kolacji oczarował ekipę, bo "poruszył się... jak kot z dżungli". Jak wynika z wywiadów, Sean po prostu znudził się rolą agenta 007.

Dziwić może trochę niska 6. pozycja bohatera niezliczonych dowcipów i memów. Jak się okazuje, w życiu prywatnym Chuck Norris wsławił się głównie tym, że złamał dwa żebra prowadzącemu telewizyjny show. Po programie, którego aktor był gościem, zostali przyjaciółmi i Chuck Norris postanowił nauczyć Boba Barkera swojego stylu walki.

Reklama

"Chuck był u mnie w domu i robiliśmy sparingi. Kopnął mnie w bok. Bolało i bolało" – wspominał Barker spotkanie z aktorem, który zabijał z półobrotu.

Kiedy w końcu Barker odwiedził swojego lekarza, okazało się, że ma dwa pęknięte żebra po obu stronach tułowia.

Na miejscu 5. znalazł się słynny Rocky Balboa, czyli Sylvester Stallone. Jego tragiczna historia związana jest z charakterystyczną wymową. Jak się okazuje, matka aktora była zbyt biedna, by rodzić w szpitalu, urodziła więc syna na oddziale charytatywnym w Nowym Jorku. Komplikacje doprowadziły do uszkodzenia nerwów, co z kolei spowodowało, że młody Stallone doznał paraliżu lewej stronie twarzy. Kiedy Stallone próbował wejść w świat aktorstwa, odkrył, że nikt nie da mu szansy. Sam napisała dla siebie projekt "Rocky" i na stałe wszedł do historii kinematografii.

Miejsce 4. należy do Burta Reynoldsa, aktora znanego m.in. z filmów "Mistrz kierownicy ucieka". Na ekranie nieraz grywał twardzieli, ale uczestnicy ankiety przypomnieli aktorowi zaledwie… partyjkę pokera z Frankiem Sinatrą, podczas której miał się przeciwstawić słynnemu piosenkarzowi podejrzewanemu o związki z mafią.

Na 3. miejscu znalazł się Charles Bronson, aktor znany m.in. z "Parszywej dwunastki". Urodzony w Pensylwanii, Charles Buchinsky był synem litewskich imigrantów, który dzieciństwo przeżył w prawdziwej biedzie. Jak opowiadał po latach, 11 na 15 dzieci w jego rodzinie nosiło używane ubrania.

"Ponieważ dzieci w rodzinie były tylko starsze ode mnie, czasami musiałam nosić używane ubrania moich sióstr. Pamiętam, jak chodziłam do szkoły w sukience. A moje skarpetki, kiedy wracałem do domu, czasami musiałem je zdjąć i oddać bratu, żeby nosił je w kopalni" – wspominał po latach aktor.

Clint Eastwood przeżył katastrofę lotniczą

Na miejscu 2. znalazł się Sam Elliott, aktor obsadzany najczęściej w roli kowboi i ranczerów, m.in. w takich hitach, jak "Butch Cassidy i Sundance Kid" czy "Tombstone". Sam od dzieciństwa otaczał się "twardzielami".

"W swoim życiu często przebywałem na świeżym powietrzu. Z tatą, jego rówieśnikami, którzy byli prawdziwymi mężczyznami, ludźmi natury. Wszyscy mieli niesamowitą etykę pracy i wszyscy byli dobrymi ludźmi. Myślę, że to właśnie oni nauczyli mnie, jakim człowiekiem chcę być, kiedy dorosnę" – wspominał aktor po latach..

Miejsce 1. zdobył w ankiecie czytelników "Brudny Harry". Jak się okazuje, Clint Eastwood w życiu prywatnym również przeżył przygodę godną filmu. W trakcie odbywania służby wojskowej Clint Eastwood wsiadł pewnego razu na pokład samolotu Marynarki Wojennej Stanów Zjednoczonych, bo chciał odwiedzić swoją rodzinę. Był jedynym pasażerem lotu z Fort Ord w Kalifornii do Seattle w stanie Waszyngton i według niektórych relacji późniejszy gwiazdor Hollywood podróżował w luku bagażowym, ponieważ samolot nie był przystosowany do zabierania pasażerów.

Niestety, wkrótce po starcie jeden z silników uległ awarii i Clint Eastwood wraz z pilotem wylądowali w wodzie. Nie odnieśli większych obrażeń, ale kiedy zrobiło się ciemno, Eastwood stracił kolegę z oczu.

"Nie wiedziałem, czy żyje i gdzie jest. Nie chciałem krzyczeć, bo to marnuje dużo energii. Przepłynąłem przez ławice meduz i to było jak w jakimś filmie science-fiction. Wiesz, w umyśle tworzą się halucynacje" – wspominał po latach aktor i reżyser. Na szczęście obojgu udało się dotrzeć do brzegu. Spotkali się na stacji przekaźnikowej na klifie w Kalifornii.