Karolina Pajączkowska gościła ostatnio w podcaście "Pogadamy, Zobaczymy" w RadioZET.pl. Była pracownica TVP opowiedziała w rozmowie z Patrykiem Wołoszem o bolesnym rozstaniu z Telewizją Polską.
Karolina Pajączkowska o swoim "oprawcy"
Pajączkowska jest byłą dziennikarką TVP Info, w której to stacji specjalizowała się w tematyce międzynarodowej, m.in. relacjonowała wojnę w Ukrainie. Z TVP zniknęła niespodziewanie w maju 2023 r. w dość burzliwych okolicznościach. Dziennikarka rzuciła wtedy pod adresem swojego ówczesnego przełożonego, Michała Adamczyka, sugestie o niewłaściwe zachowanie wobec niej.
Po ostatnich wyborach parlamentarnych zamieściła na platformie X (dawniej Twitter) notkę, w której stwierdziła, że "może spać spokojnie". "Mój oprawca nie wróci już do pracy, nie skrzywdzi nikogo więcej!" – napisała Pajączkowska.
W podcaście "Pogadamy, Zobaczymy" Pajączkowska wyznała, że w tym wpisie chodziło jej o sprawę bardzo osobistą.
"To chodziło o szefa Telewizyjnej Agencji Informacyjnej… Ale, jak widać, wybory niczego nie zmieniły. Chodziło o to, że polityczne nadania – czy to w spółkach skarbu państwa, czy to w Telewizji Polskiej – doprowadziły do tego, że nie doceniono pracy tych osób, tylko ich polityczną użyteczność. I potem były takie historie, gdzie moje skargi i moje zażalenia, które wysyłałam do prezesa Telewizji Polskiej i do kadr w związku z niewłaściwymi zachowaniami, jakie miały miejsce w moją stronę, kończyły się tym, że nikt nic nie robił. I zostałam sama sobie z moimi problemami…" – żaliła się Karolina Pajączkowska.
Łzy na wspomnienie Adamczyka
Kiedy prowadzący rozmowę Patryk Wołosz upewnił się, czy rozmawiają o Michale Adamczyku, Karolina Pajączkowska przytaknęła. Wyznała wprost, że była ofiarą szantażu. Nie obyło się bez łez
"W normalnych firmach jest tak, że jeśli dzieje się coś niepokojącego, to możesz to zgłosić i kadry się tobą interesują, sprawa jest w jakiś sposób dalej rozpatrywana. A w upolitycznionych firmach jest tak, że możesz sobie tupać nóżkami, skarżyć się do Pana Boga, a to i tak nic nie da. W momencie, kiedy zgłosiłam to, że w moją stronę padły bardzo nieładne słowa i że byłam ofiarą szantażu, to w moją stronę zaproponowano powołanie komisji złożonej z pracowników TVP. I nikt nie zadzwonił do mnie, nie zapytał, dlaczego tak…" – opowiadała Pajączkowska.
"Nikogo nie obchodziło, jaka jest prawda. Nikogo nie obchodziło, co się stało 26 maja" – dodała była pracownica TVP.