Joanna Racewicz i Paweł Janeczek poznali się w 2002 r., gdy dziennikarka pracowała w TVP, a jej przyszły mąż był oficerem Biura Ochrony Rządu. Sześć lat później urodził im się syn. 10 kwietnia 2010 r. pod Smoleńskiem doszło do katastrofy, w wyniku której śmierć ponieśli wszyscy pasażerowie samolotu, na pokładzie którego znajdowała się oficjalna polska delegacja, złożona z polityków i przedstawicieli władz. Joanna Racewicz zareagowała teraz na raport MON, który oceniał funkcjonowanie podkomisji smoleńskiej Antoniego Macierewicza.
"Koszmarny dance macabre"
"Porażający raport o podkomisji. Podzielenie kraju kosztowało 81,5 mln. Sami zapłaciliśmy z naszych podatków. Haracz za polityczne paliwo. Manipulacje. Za lepienie mitu, w który uwierzyły miliony. Za koszmarny dance macabre na grobach. Za podłą kradzież spokoju, ciszy i żałoby. Za szarpaniny i zdjęcia robione na cmentarzu. Za wyjaśnianie dzieciom, co znaczy ekshumacja. Za »doświadczenia« na puszkach i parówkach. Za ośmieszenie katastrofy i samego śledztwa z namaszczonymi twarzami jedynych prawych" - zaczęła Joanna Racewicz.
"Operacja na otwartym sercu"
Dziennikarka wróciła pamięcią do wydarzeń z 2010 r. "Niemal 15 lat. Może się wydawać, że to długo. Dość czasu na dystans, spokój. Już bez emocji. Nic z tego. Kolejny raz operacja na żywo. Bez znieczulenia. Na otwartym sercu. Dziś też. Był czas, że wierzyłam, że chodzi o prawdę. Precyzyjniej - chciałam wierzyć. Naiwne? Tak. Katastrofa 10.04.10 na ugorze Smoleńskiem nie mieściła się w żadnej wyobraźni. Mojej też. Widziałam to błoto na własne oczy. 10.10.10. Lądowanie było szaleństwem. Wrak faktem" - stwierdziła.
"Byłam w Moskwie, do zalutowania trumny. Lektura akt ze śledztwa wprawiała w dygot. Litania błędów, opis niemocy, pełna klęska... Wracały słowa z ostatnich rozmów z Pawłem. "Joasiu, lepiej nie pytaj. I tak nie mogę gadać. Lecę, bo muszę. Wrócę jutro. Może damy radę". Ciąg dalszy znacie" - kontynuowała dziennikarka.
"Kraj się zatrzymał. Na krótko. Bo zaraz zaczęło się piekło. Byłam w środku i próbowałam przetrwać. Ochronić dziecko. Prowadzić Panoramę, gdy kolejne komisje ogłaszały swoje raporty i nagrania z pokładu do ostatniego: "o, ku…!" Z palcami wbijanymi w skórę. Tak. Bolało. Materiał na książkę, tylko kto będzie czytać? Która strona? Które ze zwaśnionych plemion?" - zakończyła swój wpis na Instagramie Joanna Racewicz.