"Znachor" Hoffmana też był remakiem - filmu Michała Waszyńskiego z 1937 roku. Nie przeszkadza to jednak reżyserowi mieć złego zdania o wersji Michała Gazy z 2023 powstałej dla Netflixa.

Tajemnica "Znachora" Hoffmana

Tajemnica tego filmu polega na tym, że nawet najgorszy człowiek, gdzieś w głębi, chciałby być lepszy. A utożsamiając się z kimś takim jak Znachor w wykonaniu Jurka Bińczyckiego, widz po wyjściu z kina, przynajmniej na parę minut, mógł poczuć się lepszy - mówił Jerzy Hoffman o swoim filmie na antenie TVN Fabuła.

Reklama

"Nie najlepszy nastrój" Gazdy po krytyce

Reżyser zdradził w kontekście najnowszej wersji "Znachora", że reżyser wraz z producentami przyszli do jego domu i "puścili ich wersję", którą Hoffman od razu skrytykował. Po emisji wyraziłem swoją opinię i Michał Gazda wyskoczył z mojego domu w nie najlepszym nastroju. Co ja na to poradzę? - zapytał retorycznie twórca.

Granice poprawności przekroczone?

Reklama

Dla mnie było oczywiste, że ci, co pisali scenariusz, nie mieli najmniejszego pojęcia o dramaturgii. Wszystko to, co jest najistotniejsze, dzieje się poza kadrem - powiedział Hoffman.

Jeszcze mogę zrozumieć, że młynarza zastąpili młynarką. Zagrał narzeczony, który wygląda jakby kochający inaczej. Robi się podobnie w Hollywood, gdzie w każdym filmie musi być ciemnoskóry, Koreańczyk, inaczej kochający i kochająca, żeby film był poprawny. Są jednak pewne granice - skwitował nestor polskiego kina.

Trwa ładowanie wpisu