W programie "Kiedyś to było", gdzie partnerować mu będzie Agata Bachanek, zestawione zostaną wydarzenia współczesne z historycznymi. "Poszukamy rzeczy, które były dla ludzi ważne rok, 10, 20 czy 30 lat temu, przetrwały próbę czasu i stały się kultowe, np. serial "Czterdziestolatek", "Kariera Nikodema Dyzmy" czy obrady Okrągłego Stołu. Wtedy politycy potrafili usiąść razem, mimo wzajemnej niechęci. Dzisiaj byłoby to nierealne" - powiedział Roman Czejarek w rozmowie z Plejada.pl.
Roman Czejarek od lat jest związany z Radiową Jedynką, jest również szefem „Lata z Radiem”. W 1993 roku rozpoczął współpracę z TVP przy takich programach jak m.in. „Kawa czy herbata?”, „Nocne rozmowy”, „Pytanie na śniadanie” czy „Gilotyna”. Dziennikarz rozstał się z publicznym nadawcą w 2011 roku. Teraz znów wraca na antenę.
Roman Czejarek w rozmowie z Plejadą przypomniał, że TVP ma problemy techniczne związane z tym, co stało się tam po zmianie władzy. Jak mówi dziennikarz, czuje się jeszcze podziały wśród pracowników.
"Ludzie są strasznie podzieleni, zarówno w Telewizji Polskiej, jak i Polskim Radiu. Jest podział na "nowych" i "starych". W wielu przypadkach przestaje mieć znaczenie to, jakim kto jest fachowcem, a ważniejsze, po której jest stronie. Uważam, że trzeba zrobić wszystko, by ich połączyć" - opowiadał Czejarek.
Ile zarabia się w TVP?
W rozmowie z Plejadą Roman Czejarek powiedział, czy zarobki w TVP są rzeczywiście tak wysokie, jak się o tym mówi.
"Wiele osób jest przekonanych, że jak wracamy do telewizji, to zarabiamy megakasę, taką, jaką zarabiali niektórzy przez ostatnie lata. Guzik prawda. To może brzmieć zabawnie, ale te pieniądze są dużo mniejsze, niż przed moim odejściem w 2011 r." - wyjaśnił dziennikarz.
"Rozumiem to, że oni tych pieniędzy nie mają i rozmowę o finansach odkładałem na sam koniec. Natomiast nie jest to stawka absolutnie porównywalna z tym, ile zarabiano w TVP przez ostatnie osiem lat. Dla mnie to były kosmiczne sumy, których żaden normalnie pracujący człowiek nigdy nie widział. Jeśli ktoś mówi, że były to "normalne warszawskie stawki", to kłamie. Pieniądze dla wybranych były dużo większe. Czy to była cena kupienia co poniektórych? Nie wiem. Na pewno można było odmówić, choć pewnie było ciężko" - podsumował Roman Czejarek.