Filip Chajzer zamieścił na swoim Instagramie wpis, w którym napisał o tym, że został okradziony. Złodzieje zabrali ulubiony kosz do koszykówki jego syna, który dostał w prezencie od dziadka. Prezenter opublikował wizerunek sprawców w sieci oraz nietypowy apel. Dla złodziei ma pewną propozycję.

Reklama

Filip Chajzer próbuje swoich sił na parkiecie "Tańca z gwiazdami". W 2017 roku został ojcem Aleksandra. To owoc jego związku z Małgorzatą Walczak. Z racji tego, że prezenter nie jest z matką swojego syna, wychowują go naprzemiennie.

Filip Chajzer wiele razy podkreślał, że syn jest jedną z najważniejszych osób w jego życiu. Nic, więc dziwnego, że zamieścił w sieci wpis, w którym pokazał, co wydarzyło się jednej z ostatnich nocy pod jego domem. Okazało się, że grupa mężczyzn wtargnęła na podwórko i wyniosła ukochaną zabawkę jego dziecka. To kosz do koszykówki, który jak napisał Chajzer jego syn dostał od dziadka.

Reklama

Filip Chajzer został okradziony

Wpis to nagranie z monitoringu oraz nietypowy apel do złodziei.

Jest 15 minut po północy. Pierwszą ofiarą zostaje zamek od furtki. Potem trzech muszkieterów za cel obiera kosza do gry w koszykówkę. Kosz jest z dekatlona, a koszykarz z powołania. Aleks zawsze, kiedy u mnie śpi, chce grać w kosza nawet przy mrozie… Ten kosz do koszykówki to prezent, który mój 6-letni syn dostał od dziadka na dzień dziecka w zeszłym roku… - czytamy w poście Filipa Chajzera.

Chajzer nie ukrywał, że "płacz jego syna rozdarł mu serce".

Apel Filipa Chajzera do złodziei. Co zaproponował?

Złodzieju (podmiot w tym przypadku zbiorowy) wiem, że to czytasz. Oddaj sprzęt przed furtkę. Wniosę sam, a jeśli taki właśnie kosz wymarzyło sobie Twoje dziecko, to ja wam kupię taki nowy. Kolejnej nocy będzie do odebrania. Bezkontaktowo - zaproponował prezenter.

Chajzer stwierdził też, że przedmiot, który padł łupem złodziei nie jest przypadkowy.

Reklama

Na moim bek-jardzie było parę cenniejszych rzeczy, dlatego ten kosz musiał być wcześniej wyparzony. Determinacja spora, biorąc pod uwagę ryzyko. Gdybym akurat nie opiekował się przeziębionym synem, mógłbym być na dole w domu, a prawo własności rozumiem zero-jedynkowo - napisał.