Wiadomość o śmierci gwiazdy francuskiej estrady podał w mediach społecznościowych jej syn, również związany z show-biznesem gitarzysta i wokalista Thomas Dutronc.
Wylansowanie megahitu i 33 płyty
Françoise Hardy miała 18 lat, kiedy w 1962 roku odniosła światowy sukces za sprawą piosenki "Tous les garçons et les filles". W dwa miesiące sprzedały się 2 miliony egzemplarzy singla - ponad stukrotnie więcej niż wynosiły szacunki.
Artystka występowała jakiś czas, ale szybko przerwała działalność koncertową. W latach 60. wystąpiła w kilku filmach, jak "Château en Suède" (1963), "Co słychać, koteczku?" (1965), "Une Balle au Cœur" (1965) i "Grand Prix" (1966). Wolała jednak skoncentrować się na nagraniach studyjnych. W sumie wypuściła 33 (!) albumy.
Płyta "Décalages" (1988) miała być jej ostatnią, ale w następnej dekadzie wróciła do studia. Ostatni album, "Personne d’autre", wydała dopiero 30 lat później, "Personne d’autre" z 2018 roku.
Hardy nagrywała w różnych językach, współpracując m.in. z francuska grupą Air, brytyjskim zespołem Blur czy amerykańskim muzykiem Iggym Popem.
Uznawana była też za ikonę kontrrewolucyjnego stylu yé-yé.
Apel do Macrona w sprawie eutanazji
Artystka od lat zmagała się z ciężkimi chorobami. Na początku lat 2000. zdiagnozowano u niej chłoniaka. W 2015 roku musiała być wprowadzona w stan śpiączki farmakologicznej i leczona eksperymentalną radioterapią.
W 2018 roku u Hardy wykryto guza ucha. Musiała zaprzestać śpiewania. Zaczęła mieć też problemy z przełykaniem i mówieniem. Wywiadów udzielała mailowo. W 2021 roku wyznała tygodnikowi "Femme Actuelle", że ogromnie cierpi i "jej koniec jest blisko".
W wywiadzie opowiedziała się za nielegalnym we Francji samobójstwem wspomaganym. Przypomniała, że jej matka, cierpiąca na chorobę Charcota-Mariego-Tootha, zmarła właśnie na skutek eutanazji. Zaapelowała do prezydenta Emmanuela Macrona o zmianę regulacji w tej sprawie.
"Lekarze nie powinni spełniać każdej prośby pacjenta, ale powinni móc skrócić niepotrzebne cierpienie nieuleczalnie choremu w momencie, kiedy staje się ono nie do zniesienia" - argumentowała.
Prezydent Macron oficjalnie odniósł się do tych słów, wyrażając "głębokie współczucie i zrozumienie", jednak nie poszło za tym nic więcej.