Jaki jest według was przepis na sukces muzyczny?
Jacek Sienkiewicz: A czym jest sukces? Robi się to, co się lubi. Wydaje mi się, że to jest od razu sukces, bo jest się zgodnym samemu ze sobą. Sukces to są dobre emocje, gdy robi się to, co się kocha. A reszta to kwestia przypadku i szczęścia. Trzeba włożyć dużo pracy w coś, w czym się jest dobrym i co się właśnie, jak powiedziałem, kocha a czy to pójdzie dalej, czy ludzie będą tego słuchać to już los i czas pokaże.
Kasia Sienkiewicz: Ja myślę, że warto się chwytać różnych rzeczy. Nie zafiksować się na jednym projekcie, tylko próbować w różnych składach, co my również robiliśmy bardzo długo. Graliśmy wiele gatunków, próbowaliśmy tu i ówdzie i w końcu coś chwyciło.
Kto jest szyją a kto głową w waszym duecie?
J.S.: Ja jestem szyją.
K.S.: O…(śmiech). To ja jestem głową.
J.S.: Szybko poszło. Jak widać my mamy od razu podzielone funkcje.
Czy wyszliście już z kategorii tych, którzy zaczynają, debiutują i jesteście już w gronie tych artystów, którzy wydają kolejną płytę, są oceniani z perspektywy tych muzyków, którzy już na tym rynku funkcjonują.
J.S. : Mam takie poczucie, że to nie jest tak, że my musimy pokazać się od innej strony, tylko, że możemy, bo mamy dużo nowych możliwości. To, że na nagrania trzeciej płyty mogliśmy zaprosić siedmiu muzyków, żeby z nimi wspólnie nagrać płytę a potem nakładać kolejne warstwy, zapraszać kolejnych ludzi np. sekcję dętą, to są właśnie te nowe możliwości, które się przed nami otworzyły, bo to jest kolejna nasza płyta i możemy sobie na to pozwolić. To jest super.
Lubicie grać klubowo, czy duże koncerty na przykład w plenerze?
K.S.: To zależy od pory roku, ale bardzo lubimy kluby. Plenery też, ale zależy jakie. Bardziej festiwale, niż festyny. Na festynie lubię być, ale jako uczestnik, na scenie może mniej. W Polsce jest mnóstwo wspaniałych imprez muzycznych. W tym roku mamy przyjemność po raz pierwszy odwiedzić festiwal muzyczny za granicą Colors of Ostrava i tego się nie możemy doczekać.
Z kim jeszcze chcielibyście wystąpić? Kogo do tego duetu Kwiat Jabłoni zaprosić?
J.S.: Z Łoną. Uwielbiamy jego teksty, jego wrażliwość. Ja go bardzo dużo słucham.
K.S.: Już to mówimy od lat w wywiadach i nic. Cisza.
J.S.: Panie Łono poprosimy… To jest takie nasze marzenie, które może kiedyś się uda. Zobaczymy. Tego muszą chcieć dwie strony. Świetne jest to, że w ramach tej naszej działalności udało się spełnić dużo marzeń, jeśli chodzi o współpracę.
Czy pokora to ważne słowo w waszym słowniku?
K.S.: Może nie…a może jednak? (zamyślona). Skromność na pewno (śmiech). Chyba o pokorze nie myślałam o jako jednej z moich cech.
J.S.: Bycie pokornym może być też negatywne. A skromność? Ciężko powiedzieć.
Z racji tego, że rozmawiamy na gali Bestsellerów Empiku, nie mogę was nie zapytać, co ostatnio ciekawego przeczytaliście, wysłuchaliście i co obejrzeliście?
J.S.: Książka "Jak płakać w miejscach publicznych". Bardzo polecam. Przeczytałem ostatnio i jest bardzo poważna, i bardzo śmieszna. Utożsamiam się z autorką. Jeżeli chodzi o płytę to na pewno ostatnia płyta Vito Bambino. Obydwoje ją bardzo przeżyliśmy. A jeśli chodzi o film to "Fabelmanowie" jest tym, który mnie urzekł w ubiegłym roku.
K.S.: Dla mnie książka to "Cywilizacja Słowian" Kamila Janickiego. Książka archeologiczna, naprawdę bardzo dobra. Super wciągająca, trochę jak bajki się to czyta, aczkolwiek to prawda, więc jeszcze lepiej. Jeśli chodzi o płytę to świeżo wydana Adama Bałdycha i Leszka Możdżera. Piękne melodie, improwizacje fantastyczne. Jesteśmy fanami obydwu artystów od lat i to połączenie nie mogło się nie udać. Film - bardzo mi się podobał dokument archeologiczny "Nieznane oblicza planety. Jaskinia kości". To o praczłowieku, jednej z gałęzi jakim byli homosapiens. Nie wiedzieliśmy o tej odnodze. Chowali zmarłych, mieli swego rodzaju duchowość. Piękne, wzruszające trochę bliskie spotkania trzeciego stopnia.