Drogę do kariery Teresie Tuszyńskiej otworzyły jej drzwi, a właściwie parkiet, popularnego warszawskiego klubu Stodoła. Gdy wpadała tam potańczyć, spotykała m.in. reżyserów Kubę Morgensterna, czy Romana Polańskiego, muzyka i kompozytora Krzysztofa Komedę oraz Agnieszkę Osiecką.

Reklama

Teresa Tuszyńska była "materiałem na gwiazdę"

Bywali tam również fotografowie, którzy szukali ładnych dziewczyn do zdjęć. Traf chciał, że Teresa Tuszyńska na bal karnawałowy w 1958 roku wybrała się ze swoim bratem. Wybrano ją miss a fotoreporter Andrzej Wiernicki zaproponował jej sesję zdjęciową.

Reklama

Kiedy zobaczyłem Tereskę po raz pierwszy, byłem jak rażony piorunem. To był płomień. To było coś, co się od razu rzuciło w oczy. To był materiał na gwiazdę - wspominał fotograf. Zdjęcie 16-letniej wówczas Tuszyńskiej trafiło na okładkę "Kobiety i Życia", kolejne do "Przekroju" na konkurs "Film szuka młodych aktorek". Ona sama nie wiedziała o tym, że właśnie rozpoczęła się jej "kariera modelki". Za zamieszczone na okładkach zdjęcia została wyrzucona ze szkoły.

Teresa Tuszyńska miała 21 lat, kiedy jej zdjęcie trafiło na okładkę amerykańskiego magazynu "Show" / NAC
Reklama

Teresa Tuszyńska uczyła się w przyklasztornej szkole z internatem w Wawrze, ale jej żywiołowy temperament sprawił, że rodzice szybko ją stamtąd zabrali. Potem uczyła się w Szkole Towarzystwa Przyjaciół Dzieci przy ul. Ożarowskiej 69, a gdy ją skończyła trafiła do Państwowego Liceum Techniki Teatralnej przy ul. Miodowej. To właśnie stamtąd została usunięta za zdjęcia na okładkach. Teresa nie przejęła się tym, bo już niebawem podpisała umowę na kręcenie filmu "Ostatni strzał". Spośród 1200 zgłoszeń wybrano 28 kandydatek i to właśnie Teresa, choć nie miała wymaganych 17 lat i średniego wykształcenia wybrano do roli.

"Polska Brigitte Bardot" uciekła z planu

Niestety jej kariera w tym filmie nie potrwała zbyt długo. Tuszyńska uciekła z planu po jednym dniu, bo jak mówiła ekipa źle ją traktowała. Nie zamknęło jej to jednak drzwi do świata mody i filmu. Do prezentowania modnych strojów zaangażowała ją słynna Grabulka, czyli Jadwiga Grabowska, która była szefową Mody Polskiej.

W 1959 roku otrzymała rolę w filmie "Biały niedźwiedź" Jerzego Zarzyckiego. To właśnie na planie tej produkcji poznała miłość swojego życia, czyli Adama Pawlikowskiego. Jej kolejna rola w filmie "Do widzenia, do jutra" przyniosła jej tytuł "polskiej Brigitte Bardot". Krytycy uważali, że przyćmiła w tym filmie swoją rolą nawet Zbigniewa Cybulskiego. Uważano, że choć była amatorką, doskonale wiedziała co robić, gdy kamera pójdzie w ruch.

Trwa ładowanie wpisu

Pewna siebie Teresa Tuszyńska zakochała się na zabój w Adamie Pawlikowskim. Aktor miał czym imponować kobietom. Był żołnierzem AK, rannym w powstaniu, mówił biegle w kilku językach, miał nienaganne maniery, a do tego potrafił żartować. Wystąpił w 49 filmach, ale widzowie najbardziej zapamiętali go w słynnej scenie z "Popiołu i diamentu" Andrzeja Wajdy, gdy wraz z Cybulskim zapalają kieliszki z alkoholem wymieniając nazwiska poległych. Mało, kto dziś wie, że to właśnie Pawlikowski wymyślił tę scenę.

Toksyczna miłość Teresy Tuszyńskiej

Tuszyńska, choć kochała Pawlikowskiego, była dla niego jedną z wielu kobiet do kochania. Bardzo chciała być tą jedyną. Para wciąż się schodziła i rozchodziła. By zrobić mu na złość wyszła za mąż za jego przyjaciela hrabiego Jana Floriana Zamoyskiego. Para swoje wesele świętowała w kawalerce przy Grottgera w Warszawie. Wracający z planu Kobiela i Cybulski podarowali im w prezencie ślubnym stolik kawiarniany. Niestety rok później małżeństwo to było już przeszłością. Jak wspominali znajomi pary to właśnie wtedy Pawlikowski zakochał się w niej na zabój. Zamoyski nie ukrywał powodu rozstania.

"Powodem naszego rozejścia był alkohol. Zabieranie jej z Bristolu albo z innych knajp, gdzie się akurat znajdowała, było dosyć męczące. Dzwoniła, żebym po nią przyjechał. Przyjeżdżałem jak idiota. Wyczekiwałem. A potem wszystko się rozlazło. Było nie do utrzymania" - wspominał.

Tuszyńska po raz drugi wyszła za mąż za reżysera dźwięku i aktora dubbingowego - Włodzimierza Kozłowskiego. Byli razem przez 10 lat. Niestety on także musiał znosić problem z alkoholem Tuszyńskiej. W 1963 roku Teresa znalazła się na okładce amerykańskiego magazynu "Show". Przedstawiano ją jako "najbardziej zachodnią i najbardziej utalentowaną z polskich gwiazd filmowych".

Nie interesowało ją jednak robienie kariery, bo wolała się w tym czasie bawić w warszawskich lokalach. Piła coraz więcej aż w końcu traciła kolejne swoje prace. W latach 60. Jadwiga Grabowska przestała dawać jej zlecenia a na początku lat 70. przestała grać w filmach. Gdy uderzyła w twarz milicjanta na służbie o mały włos nie wylądowała w więzieniu. Nawet podczas rozprawy była pijana.

Tuszyńską i Pawlikowskiego wciąż ciągnęło do siebie. Utrzymywał ich brat aktorki Bogdan, ale i jego cierpliwość się skończyła. W 1976 roku Pawlikowski się zabił. Wyskoczył z okna. Gdy brat zapytał ją, dlaczego nie ratowała go, odpowiedziała: "A co? Miałam go trzymać za kołnierz? Chciał to wyskoczył".

Po śmierci ukochanego piła non stop

Gdy odtajniono jego teczki okazało się, że SB szantażowało go upublicznieniem jego biseksualizmu. Nie był jednak przydatny dla służb. Okazało się również, że miał chorobę afektywną dwubiegunową. Przy fazach maniakalnych trafiał do szpitala. To przez to nigdy się Tuszyńskiej nie oświadczył.

Teresa Tuszyńska po jego śmierci piła prawie non stop. Towarzyszyła jej w tym młodsza siostra Wacława oraz Jan Perzyna, robotnik, który został jej trzecim mężem. Teresa Tuszyńska przeżyła Pawlikowskiego o 21 lat. Zmarła 19 marca 1997 roku w mieszkaniu na Górczewskiej.

Teresa nie chorowała. Ale prawdopodobnie dostała wylewu. Albo zawału serca. Nie wiem. Wynik sekcji odebrał jej mąż, Perzyna - mówił jej brat Bogdan. Trzeci mąż Tuszyńskiej zniknął zaraz po pogrzebie.

Wzmianka w prasie na temat jej śmierci nie zawierała żadnych szczegółów. "Zerwała dawne znajomości, przestała odwiedzać znane miejsca. Apele przyjaciół o kontakt, kartki zostawiane w kawiarniach na szlaku, pozostały bez efektu. Nie odezwała się i nigdy do nikogo już się nie odezwie" - pisano.