Maja Ostaszewska niemal od samego początku zaangażowana jest w pomoc uchodźcom na granicy polsko-białoruskiej. Aktorka nagłaśnia sprawę tragicznej sytuacji migrantów. Gwiazda filmu "Zielona granica", który dostał główną nagrodę podczas gali rozdania Orłów, w rozmowie z dziennikarzami przypomniała o dramacie na granicy. Jak podkreśla, mimo zmiany władzy, sytuacja nie uległa poprawie.
Maja Ostaszewska o tragicznej sytuacji na granicy polsko-białoruskiej
"Zrobiliśmy film w obronie praw człowieka. Przeciwko nielegalnym praktykom, które mają miejsce na granicy polsko-białoruskiej i warto podkreślić, że tam się niewiele zmieniło" - powiedziała aktorka w rozmowie z Pudelek.pl.
"Nadal stosowane są push backi, które są przemocą. Są nielegalne, zarówno w świetle prawa międzynarodowego, jak i polskiego. I będziemy mówić o tym tak długo, dopóki się to nie zmieni. Nadal apelujemy o zmianę" – stwierdziła Maja Ostaszewska.
Maja Ostaszewska o prawach kobiet i wolnych sądach
Aktorka zwróciła w wywiadzie uwagę, że w Polsce wiele problemów nadal czeka na rozwiązanie. I potrzebne są mądre i przemyślane działania. "W Polsce przez osiem ostatnich lat wiele rzeczy zostało zaniedbanych, w różnych dziedzinach życia działy się rzeczy zupełnie nieakceptowalne.Naruszające nasze bezpieczeństwo, nasze prawo do wolnych sądów, do decydowania o sobie, to co działo się w zakresie praw kobiet. Wszystko to było zatrważające, ale również w przestrzeni kultury. Mieliśmy telewizję, która była telewizją partyjną, w której szczuto na grupy społeczne, na mniejszości, na kobiety. Nasza ekipa, z naszym filmem doświadczyła niewyobrażalnej fali agresji propagandowej. Taki czas za nami" – tłumaczyła aktorka w wywiadzie.