Michał Urbaniak urodził się 22 stycznia 1943 w Warszawie, ale jest obywatelem świata. Zamieszkał w Nowym Jorku, o którym marzył od 15 roku życia, bo uważa, że to "jedyny dom dla jazzmana". Skrzypek jazzowy, saksofonista, kompozytor i aranżer. Jedna z najwybitniejszych postaci światowego jazzu.

Reklama

"Jak ktoś ma talent, to szkoła mu nie zaszkodzi"

Trudno pisać o Michale Urbaniaku muzyku, bo trzeba by napisać niejedną książkę. Wielokrotnie nagradzany najbardziej prestiżowymi laurami skrzypek i saksofonista tenorowy. Wychowany w Łodzi współtwórca nowojorskiego tzw. fusion Jazzu UrbJazzu. Jako pierwszy wprowadził jazz rock, rap i hip-hop do jazzu, zakładając w 1989 zespół Urbanator, a w 1995 r. Projekt UrbSymphony.

Występował w zespołach Andrzeja Trzaskowskiego, Krzysztofa Komedy, Herbie Hankocka i Milesa Davisa, którego Urbaniak od najmłodszych lat wręcz ubóstwiał. Od wielu lat to inni muzycy z całego świata oddaliby wszystko, by zagrać z Michałem Urbaniakiem na jednej scenie. Artysta otwarty na świat, muzykę i innych, który nie bał się zaprosić do współpracy kontrowersyjnych raperów, któremu się chce kształcić młodzież w ramach projektu "Urbanator Days", czyli warsztatów muzyki rytmicznej dla młodych i wspólnych koncertów.

Reklama

On sam grał od 6. roku życia. Jako 9-latek występował z orkiestrą symfoniczną. Gdy miał 15 lat przerzucił się na saksofon, na którym nauczył się grać samodzielnie. "Jak ktoś ma talent, to szkoła mu nie zaszkodzi, nauczy czytania i pisania nut. Ale muzyki nie nauczy. Przy muzyce rytmicznej rzemiosło jest przydatne, ale tylko w niewielkim stopniu. Bardziej potrzebne są serce, dusza, talent i pasja" - mówił.

Michał Urbaniak od początku był "poukładany". Wiedział, co chce grać, czego dokonać i dokąd trafić, a na dodatek od początku potrafił na tym zarabiać.

"Jako dziewięciolatek grałem z orkiestrą symfoniczną w garniturze. A jak miałem 15 lat, to już byłem ubrany w dżinsy i grałem na saksofonie. I wtedy już graniem zarabiałam. Mama dawała mi pieniądze, a ja jej mówiłem: »Nie trzeba, mam swoje. Jak potrzebujesz, to mogę ci dać«. Pierwsze pieniądze zarobiłem na studniówkach, za trzy wieczory otrzymałem 150 złotych. Byłem wirtuozem skrzypiec do 21 roku życia" – opowiadał w wywiadzie dla serwisu Culture.pl Chciałem pogodzić te dwa instrumenty, ale zacząłem więcej podróżować i nie mogłem znaleźć czasu na skrzypce.

"Mając zaledwie 15 lat, byłem już rozsądny… Może nie rozsądny, a bystry i […] wiedziałem, że będę mieszkał w Nowym Jorku" – podkreślał.

Trwa ładowanie wpisu

"Dajcie mi tego p***go polskiego skrzypka"

Michał za młodu całym sercem kochał legendarnego Milesa Davisa. To, że po latach stanął z nim na jednej scenie, zakrawało na cud. Do dziś uważa spotkania z trębaczem za najważniejsze wydarzenie w swoim życiu.

"Byłem w Kalifornii. Zadzwoniłem do producenta Tommy LiPuma i dowiedziałem się od sekretarki, że jest w Nowym Jorku i mnie szuka. Okazało się, że nagrywał płytę Milesa Davisa, a Miles zaprosił mnie do udziału w nagraniach. Ja pytam: »Jak to, co powiedział?«. A on: »Get me this Polish fuckin' fiddler. He's got a sound« ("Dajcie mi tego p***go polskiego skrzypka. On ma brzmienie" – przyp. red.). Okazało się, że słyszał mnie w programie Johnny’ego Carsona »Tonight Show« w telewizji, gdzie grałem na swoich elektrycznych skrzypcach. Spodobało mu się to brzmienie i chciał mieć je na swojej płycie. […] A więc natychmiast spakowałem manatki i wróciłem do Nowego Jorku" – wspominał Urbaniak w wywiadzie dla serwisu Culture.pl.

Michał Urbaniak, choć bez wątpienia jest żywą legendą, podobnie jak jego młodzieńczy idol nie lubi tego określenia.

"Miles Davis został tak kiedyś nazwany podczas wywiadu i jego odpowiedź była prosta: »Don’t call me legend. My name is Miles Davis« ("Nie nazywajcie mnie legendą. Nazywam się Miles Davis" – przyp. red.). To samo mogę powiedzieć o sobie: nazywam się Michał Urbaniak" – mawiał w wywiadach.

Michał Urbaniak znany jest z charakterystycznych szalików. Podobno ma ich ponad 200 / AKPA

Michał Urbaniak był "niegrzecznym chłopcem"

Artysta sam przyznaje w wywiadach, że za młodu był "niegrzecznym chłopcem". Zdarzało mu się… nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu. "Mamusia ciągle robiła pyszne mielone kotleciki, które wcinałem, zanim były gotowe. Mama miała za to awantury, a przybrany brat dostawał wciry od mojego ojczyma" – wspominał w jednym z wywiadów.

W rozmowie z Onetem otwarcie wyznał, że "15 lat pił do oporu". Potem 17 lat ani kropelki. "W młodości miałem ogromną tolerancję na alkohol i cholernie mocną głowę. Po tatusiu. Ludzie mówili, że talent też mam po nim, a po mamusi smykałkę organizacyjną" -mówił.

Był czterokrotnie żonaty, a mimo to nie uważa się za kobieciarza. "Ja nie jestem kobieciarzem w pospolitym znaczeniu tego słowa. Jestem zakochany w saksofonie i pozostaję mu wierny. Tak samo jest z kobietami, jak się pojawi kobieta, to ja lubię, żeby była jedna. Tymczasem kobieciarz to casanova, »skoczek«" - mówił.

Nie do końca mu to wyszło. Jeszcze, kiedy był mężem wokalistki Urszuli Dudziak, z którą ma córki Kasię i Mikę, również wokalistkę, nawiązał romans z aktorką Lilianą Głąbczyńską. To była prawdziwa karuzela uczuć dla całego trójkąta, z wielką miłością w tle i dramatycznym rozstaniu w finale.

Michał Urbaniak przez lata tworzył z Urszulą Dudziak parę w życiu prywatnym i na scenie / AKPA

"Rzucił mnie dla młodszej aktorki"

Michał tworzył z Ulą idealną, wydawałoby się, parę w życiu i na scenie. Połączyło ich uczucie i miłość do jazzu. Przez lata z powodzeniem wspólnie koncertowali, nagrywali, mieli cały świat u swych stóp. Dramat zaczął się na początku lat 80., kiedy to Michał Urbaniak zaczął swój romans z 13 lat młodszą Lilianą Głąbczyńską-Komorowską. Ona, początkująca aktorka, która przyleciała właśnie do Stanów, on – gwiazda Nowego Jorku, którego znał niemal każdy. Podobno oboje oszaleli wręcz na swoim punkcie.

"Często na parę godzin wyjeżdżaliśmy do Connecticut albo New Jersey. Doszło do tego, że spotykałem się z nią trzy przecznice dalej, a Uli mówiłem, że lecę grać do Europy. W końcu nas namierzyła i wywaliła mnie na zbity pysk. Zresztą słusznie. Przez pół roku mieszkałem w hotelu" – wspominał Michał Urbaniak.

Dla Urszuli Dudziak to był dramat. "Rzucił mnie dla młodszej aktorki, która akurat miała w Ameryce swoje pięć minut, o mnie mówił per »stara żona«. Tam w Ameryce istnieliśmy jako duet i rozstanie też przyczyniło się do tego, że coraz mniej mieliśmy pracy. Chwilami myślałam, że sobie strzelę w łeb" – mówiławokalistka w wywiadzie dla magazynu VIVA!.

"Czułam się sponiewierana, odrzucona, przegrana. [...] Nic dziwnego, że mąż mnie zostawił, myślałam, przecież ona taka piękna, zdolna, cały świat soi przed nią otworem, a ja? Brzydka, niedouczona, stara, jazz to niszowa muzyka" - pisała w swojej biografii "Wyśpiewam wam wszystko" Urszula Dudziak.

Pod koniec lat 80. para się rozwiodła. Po latach znów stanęli wspólnie na scenie.

Trwa ładowanie wpisu

W tekście wykorzystano m.in. informacje pochodzące z biografii Michała Urbaniaka "Ja, Urbanator. Awantury muzyka jazzowego" Andrzeja Makowieckiego, Wydawnictwo Agora 2011