Arkadiusz Jakubik urodził się 14 stycznia 1969 w Strzelcach Opolskich. Aktor filmowy, dubbingowy, teatralny, głosowy i telewizyjny, reżyser i scenarzysta teatralny oraz wokalista zespołu Dr Misio. Czterokrotny laureat Orła w kategorii "najlepsza drugoplanowa rola męska". Prywatnie kochający mąż i ojciec.

Reklama

Arkadiusz Jakubik ma "umiejętność przyciągania rzeczy do przerobienia"

Arkadiusz Jakubik ma szczęście — lub pecha — do mocnych filmów. Takich, które wciskają widza w fotel i długo nie pozwalają o sobie zapomnieć. Filmów, które równie silne piętno odciskają, mimo całego profesjonalizmu, także na grających w nich aktorach. Wystarczy przypomnieć, chociażby takie tytuły jak "Wesele", "Pod Mocnym Aniołem", "Wołyń", "Kler", "Dom zły" czy serial "Informacja zwrotna", w którym Jakubik przejmująco zagrał postać rockmana alkoholika. Postać straszną i zarazem tragiczną.

Reklama

- Ja mam taką umiejętność przyciągania tematów, ról, scenariuszy filmowych, w których sobie znajdę coś ze swojej historii i przez siebie to przepuszczam, przerabiam – przyznał Arkadiusz Jakubik w rozmowie z "Wyborczą".

Reklama

Tak było z rolą ojca w "Cichej nocy" - ojciec aktora zostawił rodzinę, poleciał do Los Angeles za pieniędzmi, po czym przepadł, czy rolą Marcina Kani z "Informacji zwrotnej" – aktor sam jest rockmanem i dobrze wie, co dzieje się za kulisami nie tylko polskiej sceny muzycznej. Każda z tych ról zostawia ślad.

- Pamiętam, jak grałem Edwarda Środonia w "Domu złym" – a to najtrudniejsza, myślę, moja rola obok Kani. Ze Środonia "wychodziłem" przez następnych kilka miesięcy, siedząc w totalnej depresji i chodząc po ścianach – mówił Jakubik w serwisie "Wyborcza".

- To był straszny czas. A ja — jako uparty osioł spod znaku Koziorożca — sobie założyłem, że nie pójdę do psychologa po pomoc, bo ja "muszę dać radę", bo ja "muszę być twardym facetem", który ogarnia.

Arkadiusz Jakubik jako domniemany Wampir / Media

Kolejną huśtawkę emocji Jakubikowi zafundowała praca przy serialu "Informacja zwrotna".

- Pomyślałem sobie, że chyba będzie to ostatnia moja rola postaci, która lubi zaglądać do kieliszka. Nie mam już nic na ten temat ciekawego do powiedzenia. Przeczołgała mnie ta podróż po krawędzi z Marcinem Kanią i mam na razie dość tego rodzaju emocji – deklarował Jakubik w rozmowie z Dziennik.pl.

Przesilenie nastąpiło, kiedy umarła ukochana matka aktora, a on musiał akurat wtedy grać w scenach żałobnych i pogrzebowych.

- Ten ostatni czas po odejściu mamy nieraz dawał mi do zrozumienia, że "chłopie, może byś poszedł gdzieś pogadać do jakiegoś specjalisty, bo są dni, kiedy jesteś w fatalnej formie, a wszędzie teraz piszą o depresji". Może, stary, ty w niej jesteś, trzeba coś z tym zrobić i dać sobie pomóc. Najbardziej dojmujący oprócz tego przekonania, że muszę sam ogarnąć swoje problemy, jest chyba strach przed drugą osobą, która miałaby mi pomóc, albo niewiara w to, że ja byłbym w stanie obcej osobie otworzyć się tak do końca i opowiedzieć o sobie — wyznawał.

Rola w "Informacji zwrotnej" to była "podróż po krawędzi" / Netflix

Arkadiusz Jakubik to "męska konserwa". Za to sentymentalna

Jest twardy, bo jest zahartowany od dzieciństwa. Ojciec ruszył w świat szukać zarobku i przepadł. Zostawił wszystko na głowie matki Arkadiusza, "Świętej Barbary", jak nazywa ją aktor w wielu wywiadach, doceniając ofiarność tej kobiety, samozaparcie i ciężką pracę dla całej rodziny. To Arkadiusz Jakubik szybko, przedwcześnie musiał się stać męską głową rodziny.

- Ojciec zostawił naszą rodzinę — mnie, brata, mamę. Wyjechał w poszukiwaniu bogactwa za Wielką Wodę i nie było go przez lat 10 – wspominał w wywiadzie.

- Wiesz, ja jestem pozbawiony punktu odniesienia, jeśli chodzi o głowę rodziny, faceta, który ogarnia wszystko — nie miałem też takich przykładów u swoich dziadków. I ponieważ jestem starszy od brata o osiem lat, nagle poczułem, że to ja jestem teraz tą głową rodziny, tym najstarszym facetem, który musi ogarnąć życie — dodawał.

Dlatego też jedną z największych radości w życiu przeżył, kiedy zaczął regularnie pracować i "porządnie" zarabiać. Kiedy, jak sam kiedyś przyznał, zaczął przynosić do domu wypłaty. Nie zawsze było jednak tak dobrze. Przez pewien czas cały dom utrzymywała ukochana żona aktora, Agnieszka.

- Byłem tym sfrustrowany, bo jako męska konserwa uważam, że to jednak mężczyzna powinien zapewnić godziwy byt swojej rodzinie. Dlatego dla mnie najważniejszy moment, kiedy poczułem się spełniony, nie przyszedł wraz z jakąś wielką rolą, nagrodą czy płytą, ale jak zacząłem normalnie funkcjonować i przynosić do domu pieniądze, dorzucając się do rachunków i zakupów – przyznał w rozmowie z "Wyborczą".

Ta "męska konserwa" otworzyła swe serce jak ostryga przed żoną Agnieszką.

- Mam dwie najważniejsze kobiety w życiu, które wypełniły absolutnie przestrzeń, co do której potrzebowałem, żeby kobieta ją zajęła. Pierwsza to mama, druga to miłość mojego życia, czyli Agnieszka. Jesteśmy "dinozaurami show-biznesu", jesteśmy ze sobą ponad 31 lat. I dajemy sobie świetnie radę. O zgrozo, po tylu latach lubimy sami ze sobą spędzać czas. My nawet na wakacje wyjeżdżamy tylko we dwoje – zdradził w wywiadzie dla "Wyborczej".

Podobno na początku Arkadiusz wręcz nie cierpiał "zarozumiałej" koleżanki. Połączył ich na ławeczce w parku miód pitny Bazyli.

- Na jakąś rocznicę próbowałem ten miód kupić — wycofali go już z produkcji. Kupiłem jakiś inny, zrobiłem sam nalepkę, ech, sentymentalny idiota…Potem Bazyli miał na imię nasz garbus — czerwony z szyberdachem — a teraz, po latach, Bazyli to nasz ukochany "trzeci synek", czyli jack russell terrier. To słowo jest po prostu dla nas jakimś synonimem szczęścia, najwspanialszych, cudownych wspomnień – wyznawał romantyczny twardziel.

Pies Arkadiusza Jakubika nosi bardzo symboliczne imię / East News / VIPHOTO

Arkadiusz Jakubik jest "chory na Polskę"

Kolejne wcielenie Arkadiusza Jakubika to rockowy łobuz w krótkich spodenkach, patriota wykrzykujący swe teksty ze sceny podczas koncertów swojego zespołu Dr Misio.

- Uważam, że trzeba hołubić w sobie łobuza, tego gówniarza, żeby nie zniknął, nie przysnął. Jak zaczęliśmy grać z Dr Misio, wszyscy się pukali w głowę. "Aktorowi odwaliło", "kryzys wieku średniego" Będzie się wygłupiał, robił kabarety na scenie, udawał, że gra jakiegoś rock and rolla – wspominał aktor w wywiadzie. - Minęło 15 lat, wydaliśmy z Dr Misio piątą płytę – "Chory na Polskę". To się cały czas dzieje. Graliśmy na największych festiwalach w tym kraju, na Przystanku Woodstock, w Jarocinie — podkreślał.

Dr Misio to dla Jakubika także forma, czy też namiastka terapii. Kiedy kończy pracy na planie kolejnego trudnego, szarpiącego duszę filmu, wraca do śpiewania, koncertowania, pisania poważnych tekstów.

Każda płyta Dr Misio jest dla mnie rodzajem kozetki psychoanalitycznej, narzędziem autoterapii. Nigdy nie byłem u psychologa, a mam bardzo dużo strachów, lęków i innych fobii, które skutecznie próbuję rozpracować w studiu nagraniowymprzyznał Jakubik w wywiadzie dla "Wyborczej".

Przełom nastąpił, kiedy aktor wybrał się wraz z żoną na Strajk Kobiet- Wtedy pomyślałem sobie: "Basta! Szukałeś, Jakubik, przez ostatnie miesiące pomysłu na płytę Dr Misio, więc masz swój pomysł. To Polska. Będziesz się wadził z tą Polską, będziesz opowiadał, czego w niej nie lubisz i co w niej kochasz" - wspominał.

Bo Dr Misio to nie aktorsko-rockowy kabaret, jak żartowali kiedyś sceptycy. Nie wygłup, lecz poważne, często gorzkie komentarze do polskiej rzeczywistości, obłudnych, zakłamanych polityków i przedstawicieli kleru.

- Tak, jestem patriotą i nie dałem sobie zabrać tego prawa, żeby się nie wstydzić, mówić to na głos. Tego, że kocham Polskę, że jestem Polakiem, że kocham swoją ojczyznę. Bo przecież był taki czas, że ta druga strona zabrała nam, przejęła właściwie całkowicie tę narrację. Powiedzenie "jestem patriotą" było jak powiedzenie "jestem faszystą i idę na Marsz Niepodległości" – przekonywał Arkadiusz Jakubik.

Dr Misio to poważny, rock'n'rollowy projekt Arkadiusza Jakubika / East News / Karol Makurat/REPORTER

On sam miał o czasach minionych już rządów dosadnie zdanie. - Przez ostatnie osiem lat żyliśmy na oddziale zamkniętym szpitala psychiatrycznego, w którym zaczynają nam podawać różne substancje zmieniające świadomość – powiedział w "Polityce", dodając, że po ostatnich wyborach poczuł ulgę. - Obudziliśmy się w nowej, wolnej Polsce. Jestem bardzo szczęśliwy. Po ośmiu latach wchodzenia z buciorami do mojej sypialni i pouczania, kogo mogę kochać, jak mam to robić, z kim mam to robić – basta.

Panie Jakubik… "Miliarda nowych Polsk" życzymy!

Utwór "Chory na Polskę", w którym śpiewa: "Tak niewiele się dzieje, prawie nic się nie zmienia. Nie wystarczy mi życia, żeby spełniać marzenia. Tak niewiele się dzieje, czas obietnic beztroskich. Nie wystarczy mi życia, by wyleczyć się z Polski", na sopockim festiwalu w 2023 r. zapowiedział tymi słowami:

- Dla wszystkich chorych na Polskę. Dla wszystkich, którzy kochają ten kraj, ale mają dosyć tego, co robi z Polską nasza władza.

Trwa ładowanie wpisu

Czy dziś, kiedy mamy już nowy rząd, kiedy można z dumą mówić o sobie "jestem patriotą", Arkadiusz Jakubik ma jeszcze jakieś marzenia? Część z nich zdradził, opowiadając w jednym z wywiadów o zamykającej ostatnią płytę piosence "Miliard nowych Polsk".

- Chciałbym żyć w utopijnym świecie, w którym każdy miałby swoją wymarzoną, szczęśliwą, bezpieczną Polskę. Chodzi o to, żeby każdy miał prawo do życia w swojej Polsce i żeby te stykające się ze sobą miliardy Polsk szanowały się nawzajem, żeby jedna Polska nie mówiła tej drugiej, co może albo nie może wieszać na swojej lodówce. Jako naiwny optymista wierzę, że to możliwe, że ta nowa Polska – demokratyczna, tolerancyjna... – nie będzie mówiła drugiej stronie, co ma robić, jak ma żyć i w co ma wierzyć.

Tego i Arkadiuszowi Jakubikowi, i wszystkim naszym Czytelnikom, i sobie życzymy.