"Piep#zyć Mickiewicza". Premiera kinowa w styczniu, na Netfixie od początku kwietnia i do dzisiaj w czołówce najchętniej oglądanych filmów w Polsce. To obraz przede wszystkim dla młodzieży i o młodzieży. Kontrowersyjny, dotykający - trochę powierzchownie - trudnych tematów, acz na swój sposób, zwłaszcza dzięki odtwórcom głównych ról - sympatyczny.
W związku z popularnością produkcji i roli, która nie umknęła mojej uwadze, rozmawiałam z jednym z głównych bohaterów – zbuntowanym filmowym Dante, czyli Danielem Czapskim, w którego rolę wcielił się utalentowany, debiutujący na wielkim ekranie Hugo Tarres. Aktor młodego pokolenia, o którym najpewniej wielokrotnie usłyszymy. [Druga część rozmowy]
Talent, który zachwyca. Dante z "Piep#zyć Mickiewicza" nową nadzieją polskiego kina [ROZMOWA CZ.1]
Od "Sweepera" do "Piep*zyć Mickiewicza". Hugo Tarres - gwiazda, która dopiero rozbłyśnie
Aneta Malinowska, Dziennik.pl.: Hugo Tarres to nie tylko aktor, a człowiek wielu TALENTÓW przez wielkie "T". Projekt Sweeper i piękna francuska kołysanka, wcześniej "A child's birthday Waltz"… Ostatnio nagroda w Konkursie Aktorskiej Interpretacji Piosenki – też gratulacje!! Można się więc spodziewać jakiejś płyty, albumu w niedalekiej przyszłości?
Hugo Tarres, aktor, odtwórca roli Dantego w filmie "Piep#zyć Mickiewicza": Dziękuję!
Faktycznie, jestem częścią projektu indierockowego Sweeper. Pierwsze nagranie, które trafiło do dystrybucji w trakcie pandemii, zostało nagrane przed nią.
Ten projekt trwał długo, przede wszystkim z powodu matury i studiów, rozeszliśmy się trochę w różne strony. Teraz nasza perkusistka mieszka w Holandii, więc pracujemy nad projektem na odległość. Mimo to kontynuujemy, ponieważ mamy jeszcze parę kawałków…są wymyślone, napisane, dopięte na ostatni guzik, więc na pewno będziemy je wypuszczać.
Wkrótce pojawi się singiel "ERA", w którym poruszamy temat końca starej i początku nowej ery. To trochę melancholijne, schyłkowe klimaty.
A coś solowego? Myślałeś może o tym?
Tak. Odkąd rozpocząłem projekt Sweeper, myślę także o solowym projekcie muzycznym. Od roku współpracuję z Kamilem Kryszakiem, wybitnym kompozytorem filmowym, który skomponował muzykę m.in. do filmu "Piosenki o miłości" Tomka Habowskiego.
Razem pracujemy nad pewnym projektem. Jesteśmy w procesie. Chociaż teraz mam trochę kryzys twórczy a propos pisania tekstów. Jeszcze kształtuję moją estetykę. Skupiam się głównie na warstwie tekstowej, co wynika też z nauki w szkole, gdzie kładą nacisk na: słowo i myśl…ale faktycznie ważne jest, żeby teksty miały treść i dobrze zbudowaną strukturę.
I stopniowo zmierzamy w jakimś kierunku. Projekt powoli nabiera kształtu. Nie mogę obiecać, że będzie gotowy jakoś teraz, ale idziemy do przodu. Mam nadzieję, że uda nam się osiągnąć cel jak najszybciej.
Hugo Tarres: Aktorstwo, muzyka, poezja... to się nie wyklucza
Hugo powiedz jeszcze proszę, co w takim razie bardziej z Tobą współgra? Studiujesz aktorstwo, grasz, śpiewasz… Co jest bliższe, bardziej Twoje? Co bardziej czujesz?
To się w ogóle nie wyklucza. Można równocześnie robić obie rzeczy i jeszcze tańczyć do tego, występować w musicalach, czy nawet zagrać w "Piosenkach o miłości", podobnie jak np. Justyna Święs. Ogólnie staram się łączyć te dwie pasje. Uważam, że to fantastyczne, gdy ma się różne zajawki, zainteresowania obok głównego obszaru zawodowego, ponieważ można się od tego trochę odbić i przebić tą bańkę i zacząć np. jak ja - śpiewać. Tym samym oderwać się i przełamać rutynę codzienności.
To jest przecudowne, że jest taki komfort-zone, w którym mogę przestać myśleć o tym, jak dźwięczą moje głoski, czy jestem słyszalny, czy moje intencje są wyraźne. Tylko mogę po prostu zacząć pisać balladę o tym, jak czuję się niebiesko w tym świecie, na przykład …mam taką piosenkę.
A gdybyś musiał wybrać?
Gdybym miał wybrać, to chyba wybrałbym aktorstwo, ale te dwie części mojego życia są zdecydowanie kompatybilne.
To jeszcze podrążę chwilę… Dlaczego aktorstwo? Przypadek czy przeznaczenie? Może jakiś specjalny moment życia zdecydował, że właśnie to chcesz robić? A może od przedszkola już wiedziałeś, że tak będzie, że taka droga przed Tobą?
U mnie z tym związana jest pewna historia. Gdy byłem w piątej klasie podstawówki, wracałem z kolegą ze szkoły i zapytałem go: "Ej, stary, kim chcesz być w przyszłości?" On odpowiedział: "Chcę być aktorem." Zdziwiło mnie to, więc zapytałem: "Dlaczego akurat aktorem?" Odpowiedział: "Wiesz, Hugo, mój ojciec ma długi, a ja chcę mu pomóc je spłacić. Wiem, że w aktorstwie są pieniądze." Wtedy pomyślałem sobie: "Kurcze, ale fajnie!" i też powiedziałem: "Stary, to ja też zostanę aktorem."
Genialne!
Gdy wróciłem do domu, opowiedziałem mamie o tym wszystkim, a ona od razu zadzwoniła do swojej koleżanki, która notabene pracuje w Teatrze Roma i następnego dnia to była sobota, już byłem na zajęciach u mojego ukochanego Jacka Badurka w Romie i tańczyłem i śpiewałem. Totalnie nieumiejętnie, ale żar był autentyczny.
A dlaczego podjąłem taką decyzję? Wydaje mi się, że Jan Peszek bardzo trafnie powiedział, że my, studenci, doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, że ten zawód daje społeczną akceptację i że aktorzy są fajni. Stanowią bardzo pożądaną część społeczeństwa. Przynajmniej ja tak czułem.
Na przykład, kiedy byłem statystą w filmie "Bikini Blue", to w ogóle była moja taka pierwsza rzecz ever, tam grał Tomek Kot i jak widziałem tego Tomka, to czułem taki bardzo duży respect i myślałem, kurcze, ale on jest fajny. Taka akceptacja A przecież wszyscy próbujemy być akceptowani w społeczeństwie. Więc chyba dlatego taki pociąg do tego właśnie zawodu.
Jednak same chęci to chyba za mało. Aktor musi mieć "to coś". Powinien czuć bardziej otaczający świat, rzeczywistość. Nie każdy chętny odnajdzie się w tym świcie.
Tak. I dopiero później zorientowałem się, jakie ten zawód daje możliwości, na pogłębianie siebie. Na bycie szczerym i odkrywanie swojej prawdy. I to odkryłem jakoś w liceum, jak spotkałem się z Grzegorzem Damięckim. On odkrył we mnie takie złoża żalu i czegoś, czego nie mogłem zwerbalizować, bo trudno jest opisać w słowach, to co czuję, a jeżeli ktoś to napisał, to mogę to podłożyć pod tekst i stąd się wzięła pasja do poezji.
Jeździłem na kółka teatralne, konkursy recytatorskie, uczęszczałem na szkółki teatralne. U Jacka Badurka w Romie, później w ognisku Machulskich, wszędzie dłubałem. Nawet jeśli nie przynosiło to konkretnych efektów, było to dla mnie ważne, aby wydobyć prawdę z siebie.
I nawet jeżeli dostaję większe role w filmie pełnometrażowym, w którym grupą docelową jest młodzież i poważny aktor powiedziałby – nie, co to w ogóle ma być, czemu przyjmujesz takie rzeczy?, To ja myślę, że tam też można znaleźć prawdę i tam też muszę wykonać swoją pracę. Niektórych ludzi to dotknie i powiedzą sobie, kurcze, ja też mam tak jak ten Dante, a on odpowiedział sobie na ten problem w taki sposób, więc może ja też, tak zrobię. I to jest ważne.
Profesor Głowacki poruszył na zajęciach bardzo istotny temat, zachęcając nas do refleksji nad sensem zabierania ludziom 1,5 godziny ich życia. Osobiście czuję się odpowiedzialny za te 1,5 godziny, chcąc uniknąć sytuacji, w której ktoś opuszczałby kino z myślą: "Po co ja tu przyszedłem?". Robi się z tego filozofia, może niekoniecznie dobrze, chociaż nie wiem.
Bardzo dobrze. Widać, że czujesz bardziej, że jest to w pewnym sensie, może górnolotnie to zabrzmi, ale jakaś Twoja hmmm…misja.
To jest bardzo ważne dla mnie.
Więcej niż Dante. Kim jest Hugo Tarres, który podbił serca widzów?
Jakie są Twoje plany zawodowe, twórcze na najbliższą przyszłość?
Ostatnio zakończyłem zdjęcia do serialu sensacyjno-kryminalnego, gdzie miałem okazję współpracować ze wspaniałymi aktorami, takimi jak Monika Pikuła, Magda Popławska i Tomek Schuchardt. To było fantastyczne doświadczenie. Zmieniłem fryzurę i zacząłem eksperymentować. W serialu gram głównie antagonistę, co było dla mnie fascynującym wyzwaniem.
Wkrótce rozpoczynam kolejne projekty. W wakacje znowu kręcę pełny metraż. Czekam z niecierpliwością na scenariusz i zobaczymy, jak to wygląda. Jednakże większość czasu spędzam w szkole, skupiając się na doskonaleniu rzemiosła. Tu codziennie, dniami i nocami, pracuję nad doskonaleniem swojego wyrazu aktorskiego. Mam przyjemność współpracować z fantastycznymi wykładowcami. Właśnie skończyłem zajęcia z profesorem Englertem i to jest moja cudowna bańka.
I na koniec …Dużo rozmawialiśmy o szkole…Za chwilę maj, nie mogę nie zapytać o maturę. Jak Hugo Tarres wspomina swój egzamin dojrzałości? Były nerwy, stresy? Czy luz, jak podczas egzaminu w filmie? Był Mickiewicz?
Pamiętam na pewno, że trochę zlekceważyłem matury, ponieważ równocześnie trwały przygotowania do szkoły teatralnej, które, jak wiadomo, są bardzo wymagające, ciężkie, opieszałe i stresujące. Wszyscy znamy anegdoty Kobuszewskiego na temat tego kuriozalnego doświadczenia. Skupiłem się więc intensywnie na przygotowaniach do szkoły teatralnej i maturę zepchnąłem trochę na drugi plan. Na szczęście udało mi się za pierwszym razem dostać indeks w Krakowie i w Warszawie. Mimo to matura jako taka była ciekawa.
Do angielskiego podszedłem bardzo spokojnie, zdałem na ponad 90 proc. i w ogóle się tego egzaminu bałem. Miałem zdawać historię, ale zdecydowałem, że zrobię ją po studiach – mam aspiracje w tej dziedzinie.
Historia jest okej!! A matematyka? Polski?
Matematyka nie najlepiej, a polski fajnie – podszedłem do polskiego bardzo spokojnie, ponieważ miałem szczęście chodzić na kursy prywatne z panią Basią, która była byłą bibliotekarką w Bibliotece Narodowej i tam się uczyliśmy o Hamlecie i innych – w związku z teatrem oczywiście, ale mimochodem w sumie przygotowywałem się do matury.
Bardzo pokrewne.
Tak. Nie miałem problemu z przytoczeniem: słowo po słowie tego, co się dzieje w "Dziadach"… Napisałem, wypełniłem wszystkie linie, które były dozwolone, całą przestrzeń na wielkie wypracowanie Powołałem się na Mickiewicza, na Miłosza i …na Platona, a to było bardzo złe, ponieważ zapomniałem, że istnieje coś takiego jak konkretny kanon, do którego możemy się odwołać, więc mój wynik nie był najlepszy, chociaż ta praca moim zdaniem była całkiem niezła. Podcięli mi skrzydła, a czułem się tak natchniony. Więc tak…próżność nad próżnościami. Jednak trzymam kciuki za wszystkich zdających. To jest stresujące, ale jak się już przejdzie, to się ma cztery miesiące wakacji.
Oj tak. Najlepszy czas ever.
Ja po egzaminach jeździłem po Europie i to był najpiękniejszy czas w moim życiu. Dodatkowo wygrałem Euro Trip Passa, taki miesięczny karnet na pociągi i kursowaliśmy przez całą Europę. Było cudownie.
Aneta Malinowska (aneta.malinowska@infor.pl)